Raili Halme podpowiada: behawiorysta uczy szczęścia

Raili Halme jest fińską przedstawicielką organizacji Pet Dog Trainers of Europe, trenerką i behawiorystką. Jej metoda szkolenia „zorientowanego na psa” od lat zadziwia właścicieli czworonogów. Specjalnie dla portalu zPazurem Raili opowiada o pracy behawiorysty i doradza, jak w prosty sposób uszczęśliwić swojego psa. 

Raili Halme wraz z mężem Heikki Lindqvist oraz Agnieszka Nojszewską z Akademii Porozumiewania się ze zwierzetami Dobry Pies. Raili Halme wraz z mężem Heikki Lindqvist oraz Agnieszka Nojszewską z Akademii Porozumiewania się ze zwierzetami Dobry Pies. Źródło: fot. Magdalena Adaszewska

Jaka jest pani zdaniem najistotniejsza różnica między metodą dog-oriented, a innym metodami określanymi jako pozytywne?

W Dog-Oriented Institute koncentrujemy się na związku opiekuna z psem oraz na ich wzajemnym zaufaniu. Inni trenerzy pracujący w oparciu o metody pozytywne, skupiają się często na samym szkoleniu. A przecież jeśli zignorujemy takie wartości, jak zaufanie czy poziom stresu psa, na co dzień i w szkoleniu, nigdy nie otrzymamy równie dobrych rezultatów - psy wykonują nasze polecenia gdyż wiedzą, że muszą to zrobić, a nie dlatego, że naprawdę tego chcą. Jeżeli jednak cieszymy zaufaniem psa, wiemy, że on po prostu kocha z nami pracować i chętnie zrobi to, o co go poprosimy; to właśnie ta kwestia całkowicie odróżnia podejście dog-oriented od metod pracy z psem bazujących na samym szkoleniu.

Gdy zaczęłam obserwować zachowanie psów, zauważyłam, że niektóre z nich często patrzą wyczekująco na swoich opiekunów, podczas gdy inne nie wydają się być nimi zainteresowane. Myślę, że zachowanie to dobrze ilustruje więź między człowiekiem a zwierzęciem; jeśli pies ma z nami dobrą relację, chce się z nami komunikować i czeka na jakieś wskazówki z naszej strony, jeśli jednak brak tego związku, pies nie odczuwa potrzeby patrzenia na opiekuna, ewentualnie zerka na niego czujnie co odzwierciedla brak zaufania.

Dokładnie. Często też, nawet jeśli psy patrzą na swoich opiekunów, robią to, gdyż zostały tego nauczone. Nie jest to spontaniczny kontakt wzrokowy, inicjowany przez samego psa, a jedynie nie wykonywany na komendę odruch.

Praca z psem metodami dog-oriented wydaje się dość czasochłonna, zwłaszcza jeśli stosując się do jej założeń nie naciskamy na psa, aby czynił szybsze postępy. Czy nie obawia się Pani zatem, że wiele osób wybierze metody, które szybciej dadzą właścicielom wrażenie poprawy sytuacji, nawet jeśli nie wyeliminuje to przyczyny problemu?

Jeśli behawiorysta wie, co robi, już po drugiej sesji dostrzeżemy rezultaty postępowania według jego wskazówek. Jedynie ok. dziesięciu procent moich klientów potrzebuje więcej niż dwóch spotkań.

Rozumiem, że mówi Pani tutaj o pomocy w rozwiązaniu zwykłych psich problemów?

Większość problemów z jakimi ludzie do nas przychodzą jest całkiem zwyczajna. Jeżeli pies ma wysoki poziom hormonów stresu w organizmie, jest duża szansa na to, że wprowadzenie okresu bezstresowego pozwoli rozwiązać jego problemy (okres bezstresowy to okres około dwóch lub trzech tygodni podczas których całkowicie eliminujemy z życia psa wszystkie czynniki bądź sytuacje ekscytujące psa pozytywnie bądź negatywnie i zapewniamy mu aktywności obniżające poziom hormonów stresu przyp. autora). Jeżeli spadnie poziom stresu, znikną również problemy, które powstały na jego tle.

Podejście dog-oriented naprawdę działa i wielokrotnie widziałam jak szybko daje efekty. Poza tym ludzie zyskują czas! Mam wielu klientów, którzy są szczęśliwi, że wreszcie zaczęli mieć czas na coś innego niż tylko wielogodzinne bieganie za swoimi psami, tym bardziej, że jeśli próbujemy „wybiegać” psy, one zamiast stać się spokojne, potrzebują tego ruchu coraz więcej i więcej! Jeśli jednak ludzie postępują według naszych wskazówek, chwile spędzone z psem są spokojniejsze, pies staje się bardziej wyciszony.

Niestety nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Kiedy znajomi pytają mnie o radę w jakiejś kwestii dotyczącej psa a ja daję im parę uniwersalnych wskazówek, ci narzekają często, że o tylu rzeczach powinni pamiętać, tak wiele zmienić, a ich życie nie kręci się przecież wokół psa…

Kiedy słyszymy takie słowa wiemy, że ludzie nie są gotowi, by zrobić cokolwiek dla swojego psa. Najważniejszą sprawą jest więc, by zrozumieli kim tak naprawdę jest pies jako gatunek i jakie w związku z tym są jego potrzeby. Od tej kwestii my, behawioryści zawsze powinniśmy zacząć. Kiedy klienci już to zrozumieją, zawsze są gotowi zrobić dla psów dużo więcej niż wcześniej.

Zdarzają się jednak klienci, którzy mimo wszystko uważają, że oczekuje się od nich zbyt dużo. Co im Pani mówi?

 Jeśli ktoś mówi mi, że nie stać go na podawanie psu jedzenia w kongu, wtedy radzę, by kupił zwykłą długą kość ze szpikiem i gdy pies go wyssie napełnił ją jedzeniem tak jak zrobiłby to z kongiem (kong to wykonana z kauczuku, pusta w środku „zabawka”, do której możemy wsadzić pokarm; zwierzę spędza wówczas na jedzeniu dużo więcej czasu, w jego organizmie wydziela się serotonina minimalizująca skutki działania hormonów stresu - przyp. autora). Behawiorysta musi być przede wszystkim dobrym psychologiem. Jeśli nie będzie umiał zmotywować ludzi do pracy, nie pomoże żadnemu psu. Swoją drogą istnieje cała masa możliwości które możemy doradzić klientom nie posiadającym większych środków finansowych; można rozrzucać smakołyki w ogródku, gdyż szukanie i węszenie wycisza psy, można schować je w korze drzewa, z której pies je wydobędzie…

Podróżuje Pani po całym świecie. Czy podejście do psów zmienia się w zależności od obszaru kulturowego?

 Ogromnie. Gdy prowadziłam seminarium w Meksyku, podeszła do mnie pewna kobieta. Chciała wiedzieć jak to jest, że nie pozwalam jej uderzyć psa, skoro nikt nie zabrania jej bić swoich dzieci. Niezwykle trudno było jej to wytłumaczyć, tym bardziej była naprawdę miła! To był chyba pierwszy raz gdy po zadaniu pytania przez klienta całkowicie zamilkłam; byłam tak zaskoczona, że zupełnie nie wiedziałam co jej odpowiedzieć.

Co, oprócz zdobytej wiedzy teoretycznej oraz doświadczenia, czyni z kogoś dobrego behawiorystę?

Dobry behawiorysta musi też być detektywem, dokopać się do informacji, o których właściciele psów często nam nie mówią. Co ciekawe, osoby, które przychodząc na nasz kurs wiedzą o psach naprawdę niewiele, wynoszą z niego najwięcej i stają się najlepsze z grupy. Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że nie mają potrzeby czy zwyczaju używać swoich starych metod pracy z psami w połączeniu z nowymi. Dlatego odnoszą w swych działaniach tak dobre rezultaty, że aż trudno jest w to uwierzyć. Obserwuję to na każdym tego typu kursie. Nikt, kto stosuje metody dog-oriented przeplatając je z innymi, dotychczas stosowanymi, nie uzyskuje tak dobrych wyników.

Raili Halme - W założonym przez siebie w Helsinkach Dog-Oriented Institute propaguje metody szkoleniowe „zorientowane na psa” (tzw. dog-oriented). Edukuje właścicieli psów w zakresie wagi sygnałów uspokajających (ruchów i pozycji, które psy wykonują, by pokazać, że niekomfortowo czują się w danej sytuacji lub by uspokoić inne psy) oraz sposobów realizowania psich potrzeb w akceptowalny dla nas sposób. Raili Halme regularnie odwiedza Polskę na zaproszenie Agnieszki Nojszewskiej z Akademii Porozumiewania się ze Zwierzętami Dobry Pies, w której prowadzi pierwszy w Polsce dog-oriented kurs dla przyszłych specjalistów terapii zachowań psów.