Pies na ratunek

Śpią na kanapie, uwielbiają smakołyki i zabawę piłką. Ale jak trzeba – ratują ludzi. Psy ratownicze budzą szacunek i podziw, ale w Polsce to ciągle niezbyt duża grupa. W porównaniu z krajami zachodu wypadamy słabo, ale tendencja jest rosnąca. O smutnych liczbach, ciężkiej pracy i dobrej zabawie, oraz o wielkiej przyjaźni Idalia Tomczak rozmawiała z Jerzym Hermą, przewodnikiem psa ratowniczego z Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej OSP Kęty.  

Pies Goran w akcji Pies Goran w akcji Źródło: Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza OSP Kęty

Czy Goran uratował kiedyś człowieka?

Nie.

A jak uratuje, to co dostanie w nagrodę?

Nie zastanawiałem się nad tym. Tak naprawdę dla niego to, co robi, jest normalne. Największą nagrodą jest czas, który spędzamy razem.

Kość?

Nie, bo jedzenie dostaje systematycznie. Je dobrą karmę, czasami mu gotuję i to jest dopiero rarytas. Pewnie dostanie świetną zabawę.

Macie dużo pracy, w której umiejętności psów ratowników są wykorzystywane?

W GPR OSP Kęty to około piętnastu akcji rocznie. Są to głównie poszukiwania w terenie osób zaginionych. W tym roku mieliśmy jedną akcję na gruzowisku. 

Źródło: Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza OSP Kęty

I cały czas, mimo XXI wieku psi nos jest lepszy niż sprzęt.

Tak. Chociaż mamy kamery termowizyjne, które można wykorzystać, jeśli warunki atmosferyczne na to pozwalają. Mamy drony – bezzałogowe statki powietrzne, które mogą pomóc nam zlokalizować osobę poszukiwaną. Są systemy do namierzania telefonów komórkowych, są helikoptery. A mimo wszystko ciągle wykorzystuje się psi nos. To jest niesamowite! To jest jedno z wielu narzędzi, które można wykorzystać. Ono jest bardziej uniwersalne od całej reszty. Kamery termowizyjnej nie da się wykorzystać latem, kiedy wszystko jest nagrzane. Dronu nie da się wykorzystać w lesie, bo między drzewami nie poleci. Urządzenia namierzające komórki często zawodzą w górach. Dlatego pies jest z tych wielu narzędzi najlepszy. Ale podczas poszukiwań trzeba wykorzystywać wszystkie dostępne siły i możliwości.

W pracy, którą broniłeś na SGGW, pisałeś o sobie i o psie zawsze „my” – zdaliśmy, zlokalizowaliśmy, stanowimy.

Jesteśmy zżytym zespołem, ale też zżytą grupą strażaków. Ostatnio nie byłem na ćwiczeniach dwa tygodnie. Muszę się przyznać. Pojechałem wczoraj. Było tak fajnie zobaczyć twarze ludzi z grupy i wspólnie poćwiczyć. Bo grupa to cały zespół – ratownicy medyczni, wysokościowi, psy, przewodnicy, nawigatorzy, planiści i najważniejsze – pozoranci. Dzięki nim mamy wyszkolone psy!

Zdarza się, że jeden z drużyny pies-człowiek nie wraca do bazy?

Nie mieliśmy takiej sytuacji. Byłem świadkiem innej historii. Pies podczas zabawy na festynie uszkodził sobie kręgosłup. To był dramat dla przewodnika. Pies był bardzo doświadczony, w pełni sił do pracy, byli świetnym zespołem. Podczas rzucania piłki pies za szybko wyhamował, źle się skręcił... Ten psiak żyje do tej pory, jest ciągle rehabilitowany. Przewodnik długo, bardzo długo to przeżywał, zanim zdecydował się na kolejnego psa. I ma teraz dwa psy. Jednym się opiekuje, a z drugim pracuje.

Bo to są psiaki, które z wami mieszkają.

Tak, one z nami mieszkają. Jest inaczej niż w policji. Tam psy żyją w kojcach. U nas są członkami rodzin.  

Źródło: Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza OSP Kęty

Jakie są psy- ratownicze?

Muszą być samodzielne, ale też muszą chcieć pracować z przewodnikiem. Jeśli pies byłby zbyt samodzielny, tak jak mój, to bywa trudno. Koledzy śmieją się, że powinien pracować w Kanadzie. Tam psy opuszczane są z helikopterów, mają nadajniki i pracują same w terenie. Tak zdaliśmy pierwszy egzaminy. Pies pracował samodzielnie, a ja byłem za nim.

Przejdź do następnej strony

 

1 2