Pies i kurz receptą na nasze zdrowie?

Zdaniem naukowców z Kalifornii kurz z domów, w których są psy, chroni przed groźnymi chorobami. Czy to znaczy, że aby być zdrowym należy wyrzucić odkurzacz?

Źródło: Shutterstock

Zgodnie ze starą prawdą „choroby biorą się z brudu”. Ale czy aby na pewno tak jest w rzeczywistości? Zgodnie z najnowszymi badaniami naukowców w niektórych sytuacjach może być zupełnie odwrotnie. Jeżeli mamy w domu psa to zbierający się wszędzie kurz można nawet uznać za receptę na zdrowie. Zespół z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco odkrył nieznane dotąd właściwości kurzu pochodzącego z domów, w których mieszkają psy. Okazało się, że taki "brud" chroni przed infekcjami atakującego drogi oddechowe wirusa, związanego między innymi z rozwojem astmy u małych dzieci.

Myszy na profilaktycznej diecie z kurzu

A skąd właściwie biorą się „cudowne” właściwości psiego kurzu? Okazuje się, że nad naszym zdrowiem czuwa pewien rodzaj... bakterii, który unosi się w domu razem z drobinami kurzu. Po szczegółowej analizie naukowcy rozpoznali bakterie pochodzące od psów. Mikroby nie tylko unoszą się w naszych domach z drobinami kurzu, ale także dosłownie kolonizują nasze organizmy, stając się częścią flory bakteryjnej w układzie pokarmowym. Jedną z ich właściwości jest obrona naszych organizmów przed pospolitym wirusem RSV. Zarazek przenoszony jest drogą kropelkową i może powodować, między innymi, rozwój astmy u dzieci. RSV odpowiada za niemal 3/4 zapadnięć na zapalenie oskrzelików wśród dzieci. Jest też jedną z przyczyn zapalenia płuc.

Aby potwierdzić swoje przypuszczenia, badacze podawali kurz laboratoryjnym myszom. Zwierzęta podzielono na trzy grupy. W pierwszej umieszczono myszy karmione kurzem, zanim zainfekowano je RSV, w drugiej myszy zainfekowane RSV, ale nie mające kontaktu z kurzem, natomiast w trzeciej grupie, kontrolnej, znalazły się myszy nie mające styczności ani z kurzem, ani z zarazkami.

Gryzonie na diecie z „psiego kurzu” były odporne na ataki wirusa RSV. Nie zaobserwowano u nich takich objawów jak stany zapalne czy nadmierne wydzielanie śluzu. Posiadały także inną florę bakteryjną w układzie pokarmowym. – Podczas badań odkryliśmy, że myszy karmione kurzem z domów, w których mieszkają psy, nie poddają się infekcji wirusem RSV. Choroby spowodowane przez RSV są powszechne u niemowląt. Symptomami zakażenia są problemy z drogami oddechowymi. Poważna infekcja w dzieciństwie, wiąże się z wyższym ryzykiem rozwinięcia się astmy – opisuje Kel Fujimura, badaczka z Uniwersytetu Kalifornijskiego.

Psy znowu pomogły w leczeniu ludzi

Chorych na astmę wciąż przybywa, a statystyki są przerażające. W Europie Zachodniej na astmę cierpi 15 % ludności. W Polsce jest odrobinę lepiej – wśród dorosłych chorzy to 5,4 %, a wśród dzieci odsetek wynosi około 8 %. Współczesna medycyna potrafi ograniczyć symptomy do minimum, więc choroba nie przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu. Mimo to lekarze nadal nie potrafią jej zapobiegać, ani w pełni wyleczyć.

Zespół z Uniwersytetu Kalifornijskiego jest przekonany, że niedługo ich odkrycie zrewolucjonizuje leczenie astmy u ludzi. Zanim jednak doczekamy się pierwszych bakteryjnych terapii przeciw astmie, przed zespołem jest jeszcze dużo pracy. Według Fujimury to dopiero pierwszy krok w badaniach. Teraz najważniejsze jest rozpoznanie dokładnego gatunku bakterii i zrozumienie roli jaką odkrywa w systemie odpornościowym.