Pies, który mówi cz. IV

Źródło: Redakcja

 

Tosia zerwała się na równe nogi i rozejrzała wokół.

-Kto to powiedział?- spytała nie widząc obok siebie żadnego człowieka.

-Ja - spokojnie odpowiedział Ciapek.

-Ty?- zamrugała powiekami. –To pieski mówią?

-Nie. Pieski raczej szczekają i warczą. Ja mówię.

-Jejciuniu!- Tosia nie wiedziała, co powiedzieć. –Ty mówisz! Powiedz coś.

-Jesteś bardzo miłą dziewczynką.

Tosia zakryła rączkami buzię, żeby nie krzyknąć z radości. – Ale fajnie!- klasnęła w rączki, ale zaraz spoważniała. –A może ty już masz imię?

-Miałem, ale to mi się bardziej podoba.

-A jak miałeś?

-Teodor.

-I co? Nie podobało ci się?

-Nie. I nie wracajmy do tamtych czasów.

-Dobrze, jak sobie życzysz.- popatrzyła na psa, zrobiła bardzo poważną minkę i spytała –Jak się znalazłeś w schronisku? Nie mogłeś im powiedzieć, gdzie mieszkasz i kto cię zgubił?

-Nigdy więcej nie zdradzę dorosłym, że umiem mówić. To właśnie przez to straciłem dom.

-Jak to?

-Mieszkałem u bardzo poważnego starszego pana. Myślałem, że mnie lubi, że będę mógł się z nim zaprzyjaźnić i … odezwałem się do niego. Zaczął mnie wypytywać o różne rzeczy, a następnego dnia zadzwonił do kogoś i opowiedział o mnie. Gdy skończył rozmawiać stwierdził, że trzeba to koniecznie zbadać, zapiął mnie na smycz i chciał gdzieś zawieźć. Gdy wyszliśmy z domu, wyrwałem mu się z ręki i uciekłem. Trochę się błąkałem, bo nie wiedziałem, gdzie mam iść. Ale jedno wiedziałem, że do tego pana nie wrócę.

-Sam poszedłeś do schroniska?

-Prawie, byłem w jego pobliżu i … dałem się złapać.

-Nic złego ci nie zrobili?

-Nie, byli nawet całkiem mili.

Tosia popatrzyła na Ciapka uważnie.

-Dużo piesków umie mówić?

-To rzadkie przypadki, ale najczęściej nie zdradzają się z tym. Chyba, że … trafi się ktoś, komu można zaufać.

-Aaa … ja? Skąd wiedziałeś, że możesz mi zaufać?

-Zwierzęta wyczuwają dobrych ludzi. Z resztą, od pierwszej chwili dobrze mnie traktowałaś.

Tosia pokręciła główką.

-Nie wiem, jak można być niedobrym dla piesków.

-No wiesz,- Ciapek smutnym wzrokiem popatrzył na dziewczynkę –ludzie biorą szczeniaczki dla dzieci do zabawy. Ale te szczeniacki rosną, stają się dorosłe i przestają być fajną zabawką. Wyrzucają nas z domu, albo … co gorsza … wywożą do lasu, przywiązują do drzewa i tak zostawiają.

Tosia kucnęła obok Ciapka, rączkami objęła jego szyję, przytuliła się i powiedziała.

-Ja cię nigdy nie wyrzucę, bo cię kocham. A do parku będziemy chodzić na spacerki i będziemy sprawdzać drzewka, czy nie ma gdzieś przywiązanych piesków.

-Zaraz, zaraz.- Ciapek uniósł wysoko nos i nastawił uszu.

Tosia wstała i z zainteresowaniem spytała.

-Co? Znalazłeś jakiegoś przywiązanego pieska?

-Nie, ale …- pies wstał –Chodź, trzeba pomóc ptakowi.

Ruszyli w stronę porośniętej krzakami górki.

-Ale nie uciekniesz mi? Mamusia kazała mi cię bardzo pilnować.

-Od ciebie nie ucieknę. Trzymaj mnie za obrożę, żebyś się nie przewróciła. Trzeba będzie wejść w zarośla.

-Aleś ty mądry.- Tosia uchwyciła go za obrożę i pozwoliła zaprowadzić się do miejsca, gdzie ktoś potrzebował pomocy.

Weszli do połowy wysokości górki i okazało się, że pomiędzy gałązkami niedużych krzaków utknęła młoda kaczka. Jedno jej skrzydełko zaklinowało się pomiędzy dwoma gałązkami i sama nie mogła uwolnić się z uwięzi.

-Ojej!- Tosia puściła Ciapka i nie zwracając uwagi na to, że jedna z gałązek porysowała jej policzek przecisnęła się przez zarośla i uwolniła skrzydło kaczuszki rozchylając właściwe gałązki. Co było w tym wszystkim najdziwniejsze to to, że kaczka wcale nie okazywała strachu przed Tosią. Ułożyła skrzydełko na właściwym miejscu, popatrzyła na dziewczynkę, kwaknęła i wyszła z krzaków kierując się w stronę stawu.

Tosia uśmiechnęła się od ucha do ucha.

-Ciapusiu! Ale fajnie! Rozejrzyj się, czy nie ma jeszcze jakiegoś uwięzionego ptaszka.

-Widzę, że lubisz pomagać.

-Oj tak! Oj tak!- dziewczynka klasnęła w rączki.

-Na razie nie ma żadnego alarmu, ale to duży park, więc i dużo na pewno się w nim dzieje.