Tosia zerwała się na równe nogi i rozejrzała wokół.
-Kto to powiedział?- spytała nie widząc obok siebie żadnego człowieka.
-Ja - spokojnie odpowiedział Ciapek.
-Ty?- zamrugała powiekami. –To pieski mówią?
-Nie. Pieski raczej szczekają i warczą. Ja mówię.
-Jejciuniu!- Tosia nie wiedziała, co powiedzieć. –Ty mówisz! Powiedz coś.
-Jesteś bardzo miłą dziewczynką.
Tosia zakryła rączkami buzię, żeby nie krzyknąć z radości. – Ale fajnie!- klasnęła w rączki, ale zaraz spoważniała. –A może ty już masz imię?
-Miałem, ale to mi się bardziej podoba.
-A jak miałeś?
-Teodor.
-I co? Nie podobało ci się?
-Nie. I nie wracajmy do tamtych czasów.
-Dobrze, jak sobie życzysz.- popatrzyła na psa, zrobiła bardzo poważną minkę i spytała –Jak się znalazłeś w schronisku? Nie mogłeś im powiedzieć, gdzie mieszkasz i kto cię zgubił?
-Nigdy więcej nie zdradzę dorosłym, że umiem mówić. To właśnie przez to straciłem dom.
-Jak to?
-Mieszkałem u bardzo poważnego starszego pana. Myślałem, że mnie lubi, że będę mógł się z nim zaprzyjaźnić i … odezwałem się do niego. Zaczął mnie wypytywać o różne rzeczy, a następnego dnia zadzwonił do kogoś i opowiedział o mnie. Gdy skończył rozmawiać stwierdził, że trzeba to koniecznie zbadać, zapiął mnie na smycz i chciał gdzieś zawieźć. Gdy wyszliśmy z domu, wyrwałem mu się z ręki i uciekłem. Trochę się błąkałem, bo nie wiedziałem, gdzie mam iść. Ale jedno wiedziałem, że do tego pana nie wrócę.
-Sam poszedłeś do schroniska?
-Prawie, byłem w jego pobliżu i … dałem się złapać.
-Nic złego ci nie zrobili?
-Nie, byli nawet całkiem mili.
Tosia popatrzyła na Ciapka uważnie.
-Dużo piesków umie mówić?
-To rzadkie przypadki, ale najczęściej nie zdradzają się z tym. Chyba, że … trafi się ktoś, komu można zaufać.
-Aaa … ja? Skąd wiedziałeś, że możesz mi zaufać?
-Zwierzęta wyczuwają dobrych ludzi. Z resztą, od pierwszej chwili dobrze mnie traktowałaś.
Tosia pokręciła główką.
-Nie wiem, jak można być niedobrym dla piesków.
-No wiesz,- Ciapek smutnym wzrokiem popatrzył na dziewczynkę –ludzie biorą szczeniaczki dla dzieci do zabawy. Ale te szczeniacki rosną, stają się dorosłe i przestają być fajną zabawką. Wyrzucają nas z domu, albo … co gorsza … wywożą do lasu, przywiązują do drzewa i tak zostawiają.
Tosia kucnęła obok Ciapka, rączkami objęła jego szyję, przytuliła się i powiedziała.
-Ja cię nigdy nie wyrzucę, bo cię kocham. A do parku będziemy chodzić na spacerki i będziemy sprawdzać drzewka, czy nie ma gdzieś przywiązanych piesków.
-Zaraz, zaraz.- Ciapek uniósł wysoko nos i nastawił uszu.
Tosia wstała i z zainteresowaniem spytała.
-Co? Znalazłeś jakiegoś przywiązanego pieska?
-Nie, ale …- pies wstał –Chodź, trzeba pomóc ptakowi.
Ruszyli w stronę porośniętej krzakami górki.
-Ale nie uciekniesz mi? Mamusia kazała mi cię bardzo pilnować.
-Od ciebie nie ucieknę. Trzymaj mnie za obrożę, żebyś się nie przewróciła. Trzeba będzie wejść w zarośla.
-Aleś ty mądry.- Tosia uchwyciła go za obrożę i pozwoliła zaprowadzić się do miejsca, gdzie ktoś potrzebował pomocy.
Weszli do połowy wysokości górki i okazało się, że pomiędzy gałązkami niedużych krzaków utknęła młoda kaczka. Jedno jej skrzydełko zaklinowało się pomiędzy dwoma gałązkami i sama nie mogła uwolnić się z uwięzi.
-Ojej!- Tosia puściła Ciapka i nie zwracając uwagi na to, że jedna z gałązek porysowała jej policzek przecisnęła się przez zarośla i uwolniła skrzydło kaczuszki rozchylając właściwe gałązki. Co było w tym wszystkim najdziwniejsze to to, że kaczka wcale nie okazywała strachu przed Tosią. Ułożyła skrzydełko na właściwym miejscu, popatrzyła na dziewczynkę, kwaknęła i wyszła z krzaków kierując się w stronę stawu.
Tosia uśmiechnęła się od ucha do ucha.
-Ciapusiu! Ale fajnie! Rozejrzyj się, czy nie ma jeszcze jakiegoś uwięzionego ptaszka.
-Widzę, że lubisz pomagać.
-Oj tak! Oj tak!- dziewczynka klasnęła w rączki.
-Na razie nie ma żadnego alarmu, ale to duży park, więc i dużo na pewno się w nim dzieje.