Pies, który mówi cz. I

Źródło: Redakcja

-Mamo!- siedmioletnia Tosia siedziała w oknie patrząc na przejeżdżające samochody. -A co jak koleżanki będą niemiłe?

Mama podeszła do niej, pogładziła włosy i spytała z troską. -Dlaczego martwisz się na zapas? Przecież jeżeli ty będziesz miła dla koleżanek to i one będą miłe dla ciebie.

-Tak. Z Moniką też próbowałam się bawić, ale ona zawsze się do mnie odwracała tyłem.

-Teraz jej nie będzie w twojej klasie.

-Ale tutaj też może się taka znaleźć.

-Dzieci są różne, kochanie. Musisz pamiętać, że też są inne, miłe, takie, które chętnie się z tobą zaprzyjaźnią

-A wszystkie będą miały tatę?

W życiu Tosi dopiero co rozegrała się tragedia. Nie mogła zrozumieć dlaczego jej rodzice nie mogą być razem. Przecież było tak miło, z jednej strony mama prowadziła za rękę, a z drugiej strony tata. Teraz jedna ręka będzie pusta.

Jej rodzice rozeszli się, a Tosia z mamą przeprowadziły się do dziadków, rodziców mamy, w zupełnie inny rejon miasta. Tutaj było mniej bloków, mniejszy ruch na ulicach, bliżej do parku i więcej przestrzeni. Było ładnie, ale nie było taty. Nie znała tu jeszcze nikogo i nie wiedziała co z sobą zrobić.

Zbliżał się dzień rozpoczęcia roku szkolnego i Tosia była pełna obaw. Czasami słyszała, że jakieś dziecko nie ma taty, teraz sama znalazła się w takiej sytuacji. Czuła się jakby część jej życia została odcięta. Miała wrażenie, że gdy ktoś na nią spojrzy od razu będzie widział ten ubytek.

-Pomyślmy o czymś przyjemniejszym.- zaproponowała mama.

-Na przykład o czym?- spytała znudzonym głosem dziewczynka.

-Na przykład o twoich urodzinkach.- mama zajrzała jej w oczy. -Powiedz, co byś chciała?

Ale smutne oczy Tosi same mówiły za siebie.

Mama przytuliła ją mocno i szepnęła do ucha. -Chciałabyś mieć pieska?

Oczy dziewczynki zrobiły się jak pięć złotych, tata nigdy nie chciał się zgodzić na psa w domu.

-Pieska? Prawdziwego pieska? Takiego chauchałka?

-Tak.- mama widząc radość córeczki ucieszyła się tak samo jak i ona.

-Och mamusiu! Na prawdę mogę mieć pieska?- ale zaraz trochę spoważniała i spytała. -Ale chyba nie będę musiała ciągle po nim sprzątać? Małe szczeniaczki są milusie, ale cały czas siusiają.

-Możemy wziąć dorosłego pieska ze schroniska,- zaproponowała mama. -tam jest dużo smutnych piesków.

-Oj tak, oj tak!- Tosia klasnęła w rączki podskakując. -Kiedy idziemy? Kiedy?

-Właśnie skończyłam sprzątać i pomyślałam, żeee ... może teraz.

-Hura! Hura! Będę miała pieska! Dużego pieska! Albo jeszcze większego!

-Hola, hola moja panno, może nie aż tak dużego.- zaśmiała się mama.

-A jakiego?- Tosia spoważniała.

Mama przyjrzała się córeczce i powiedziała. -Takiego jakiego sobie wybierzesz.