Lilka...odc. 1.

Źródło: Shutterstock

Nazywam się Lilka. Mieszkam w Gdańsku. Właśnie skończyłam 6 lat. Będę opowiadać Wam o mojej rodzinie, do której należy oczywiście kot! Kot, który nazywa się Puszysław. Ale do imienia dojdziemy. Mieszkamy w Gdańsku. Moja mama jest pisarką i jeszcze ma firmę, która robi reklamy, a mój tata inżynierem. Mam jeszcze brata. Matewkę. Ma niecałe cztery lata. Ale nie o nich miałam, tylko o kocie.

Jak to się stało, że w ogóle mamy kota?

Kota chciała mieć najbardziej moja mama. Ale ona, jak mówi o sobie – stara się być osobą odpowiedzialną i nie może ulegać zachciankom, tym bardziej, że jest to żywe zwierzę.

Mama oglądała koty przez cały rok w internecie i stwierdziła, że jak przez rok jej się nie odechce, to kota będziemy mieli. Tata oczywiście nie brał tego na poważnie, bo gdy był mały, miał kotkę, która wspinała się po firankach i trzeba było uważać na nią cały czas. Prawdę mówiąc na nas musiał uważać również cały czas, więc po co mu jeszcze jeden domownik do uważania?

Nasza mama jednak wiedziała swoje. Kota chciała nadal.

Dobrze się stało, że koleżanka mamy wyjechała do Anglii. Nie na zawsze, ale na kilka dni. I nie miała co zrobić z kotką, co naszą mamę bardzo ucieszyło.

Anglia to jest takie państwo, do którego trzeba lecieć samolotem. I tam mieszka królowa brytyjska. Ale nie wiem, czy ma kota. Chyba nie ma. Poproszę mamę, by sprawdziła i potem Wam o tym opowiem.

No, ale mieliśmy kotkę w domu. Na kilka dni. Kotka nazywała się Lilka. Dokładnie tak, jak ja. Pokochaliśmy tę kotkę bardzo mocno i od tej pory już nie tylko mama chciała kota. Ja również. Bardzo.

Lilka przyjechała do nas i od razu się schowała. Nie mogliśmy jej znaleźć. Okazało się, że weszła do szafy, gdzie mama trzyma swoje ubrania. I tam była cały dzień. Jak się zachciało jej jeść, to w końcu zeszła. Ale zanim się z nami  zaczęła bawić, minęły dwa dni.

Gdy Lilka wróciła do swojego domu, zrobiło się bardzo pusto. Ale nie na długo. Bo potem wujek Kuba jechał na wakacje i na kilka dni zamieszkała u nas Pani Kowalska.

Pani Kowalska to przyjaciółka mojego wujka. Mieszkają w Szczecinie. Pani Kowalska oczywiście jest kotką. Wujek Kuba jest tłumaczem i nazwał kotkę po niemiecku. Pani Mici Kowalska.

Dlatego Tak się nazywa, bo najpierw mieszkała u sąsiada wujka, Pana Kowalskiego. Ale często przez płot przechodziła do mojego wujka i potem już u niego została. Po prostu go sobie wybrała.

Tak to czasem bywa. Jak ludzie sobie wybierają przyjaciół, koty tak samo. No i Pani Kowalska została u wujka. Nawet czasem z nim jeździ do Niemiec, to jest taka kotka turystka.

No i jak te koty nas tak odwiedziły, to mama już była przekonana w stu procentach, że chce kota. A jak mama jest o czymś przekonana w stu procentach, to wiadomo, że to zrealizuje. Pozostało tylko trochę poczekać.