Koci politycy

Polityka i koty to wbrew pozorom duet doskonały. I to niezależnie od poglądów; koty mieli zarówno znani lewicowcy, co najsławniejsi przedstawiciele prawicy.

Źródło: iStockphoto/Thinkstock

Politycy i koty chodzili parami już od wieków. Na dworze cara Piotra Wielkiego  na mocy dekretu z 3 października 1743 mieszkały najlepsze w łapaniu myszy i najpiękniejsze koty całej Rosji. Miłośnikami tych zwierząt byli też George Waszyngton, Abraham Lincoln i inny rosyjski władca Włodzimierz Iljicz Lenin. Ten ostatni zachował się sportretowany na zdjęciach z co najmniej kilkoma kotami, co może świadczyć zarówno o jego żywej miłości do tych zwierząt, jak o chęci ocieplenia wizerunku.

A co z polskimi politykami? Od zeszłego roku w sejmie bywa koci champion, podopieczny Piotra Szeligi, posła, a prywatnie hodowcy kotów rasy Main Coon. Pisał już o nim Fakt, jako o najpiękniejszym mieszkańcu tego budynku. Na ciekawy pomysł wpadł europoseł Marek Migalski, który w niedawnym spocie wyborczym... rozmawiał z dwoma domowymi kotami. Tłumaczył im zawiłości polityki i swoje pomysły na uzdrowienie gospodarki, a one mruczały w odpowiedzi ze zrozumieniem. Politycy wiedzą, że nic nie zaskarbi sympatii miłośników zwierząt lepiej, niż wspólna fotografia z kotem, dlatego na takie sesje decydowali się już Ryszard Kalisz, Jacek Kurski czy Joanna Mucha.

Jednak najbardziej znanym miłośnikiem kotów na scenie politycznej jest bez wątpienia Jarosław Kaczyński. Jego bratanica wspominała w wywiadach, że gdy była mała, wuj opowiadał jej ukochaną bajkę swojego autorstwa, o strasznym kocie o świecących oczach. Z kolei współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego niejednokrotnie wspominali, że koty Busio a później Alik, były największymi ulubieńcami prezesa. O najsławniejszym polskim kocie wiadomo było, że lubił gryźć, wyjadać kwiaty z wazonu, że miał chore nerki i że zawsze cieszył się na widok swojego pana. Niestety na początku tego roku odszedł z tego świata. Jego miejsce zajęła kotka Fiona. - Ona jest najdziwniejszym kotem, jakiego miałem - wyjawił właściciel w Super Expressie. - Co noc wręcz domaga się, bym rzucał jej winogrona. Rzuca się za nimi w szalonym pędzie i... przynosi je grzecznie w zębach. Po prostu aportuje!