Dla mego pana zrobię wszystko!

Aby dogodzić człowiekowi i zadowolić wszystkie jego wymagania, pies doskonalił od wieków swe przyrodzone zdolności, ba, był w stanie nawet zmienić swe potrzeby i przyzwyczajenia.

Wyrazem największej miłości jest ubieranie psa w najmodniejsze... kapelusze? Wyrazem największej miłości jest ubieranie psa w najmodniejsze... kapelusze? Źródło: Shutterstock

Zamiast do lasu szedł na przyjęcie

Przed I wojną światową pewien milioner amerykański stwierdził, iż jego siedem psów nudzi się z braku odpowiedniego towarzystwa. Wpadł na pomysł wydania w ich imieniu zabawy z sutą kolacją. Zaprosił do swojej posiadłości 200 psów najzamożniejszych rodzin. Każdy gość przybył w towarzystwie ludzkiego sługi. Grała kapela cygańska. Był wodzirej i liczne zabawy, a na koniec uczta. Goście jedli ze srebrnych talerzy i pili z kryształowych kielichów. Podano gęsią wątrobę, pieczone płucka i drób. Moda ta się bardzo szybko rozpowszechniła wśród bogatych amerykańskich  właścicieli czworonogów.

Zamiast na spacer wędrował do  kina

W Londynie urządzono w roku 1928 pokaz filmowy dla psów. Zaproszono psy z „lepszego” towarzystwa. Wszystkie musiały być należycie wymyte i wyczesane. Pierwszy numer programu – popisy psów policyjnych – przeszedł wśród ponurego milczenia widzów. Większe zaciekawienie wywołał drugi film pokazujący figle tresowanego pudla. W różnych miejscach sali widzowie zaczęli pomrukiwać z zadowoleniem. Za to trzeci numer – wielkie polowanie ze sforą wyżłów – wywołał niekłamany entuzjazm. Sala poczęła ryczeć, zaś jeden z chartów nie wytrzymał emocji, rzucił się na ekran i podarł płótno.

Zostawał  wegetarianinem

Przed II wojną światową bogaty kupiec hinduski, należący do sekty jainistów zakupił całą wieś z przeznaczeniem na psią kolonię. Wyznawcy tej filozofii wyrzekli się zabijania, żywiąc się wyłącznie pokarmem roślinnym. Kupiec – jainista i miłośnik – czworonogów postanowił zasady te przeszczepić do psiej kolonii. Zastrzegł, że mieszkające w niej psy wolno karmić jedynie ryżem, produktami zboża, mlekiem i masłem. Szczenięta miały dostawać grysik, okraszony masłem i cukrem. Aby nie narażać mieszkańców psiej wioski na pokusy, jej organizator nakazał bardzo dokładnie pozalepiać mysie nory, by przypadkiem nie obudził się w psach instynkt polowania.

Już sto lat tem pocztówku z przebranymi psiakami robiły furorę. Źródło: Shutterstock

 Brał  udział w kampanii wyborczej

Na przykład w Anglii w grudniu 1910 roku, gdy psy zostały wykorzystane jako maskotki optujące za danym kandydatem. Stały całymi dniami na maskach samochodów mając przytroczoną do szyi tabliczkę z napisem: „Głosujcie za X-em”. Ponieważ Anglicy są wielkimi zwolennikami psów rasowych, więc zachwyt nad nimi przekładał się na wzrost poparcia dla kandydatka, którego reprezentował czworonóg. O program nikt już nie pytał.

Był  natchnieniem gwiazd filmowych

Podobno jedna ze popularnych i lubianych aktorek amerykańskich nie mogła grać, jeśli gdzieś przy niej nie pętał się jej mały piesek „Bubby”. O ile dla aktorki był jak talizman szczęścia, to dla ekipy filmowej stanowił prawdziwe utrapienie, gdyż w czasie zdjęć dźwiękowych szczekał zawzięcie i psuł nagrania. Kiedy reżyser nakazał wyprowadzenie psa z atelier, aktorka zaczęła mdleć i wołać, że nie pozwoli na krzywdzenie jej „synka”. Gdy się nieco uspokoiła dostała ultimatum: ona albo „synek”. Rozhisteryzowana  gwiazda miała na tyle jeszcze zdrowego rozsądku, że wybrała kontynuację pracy na planie, zaś jej ulubieniec od tej pory czekał na nią w garderobie. Później wracali razem do domu eleganckim samochodem, gdyż „synek” ani chodzić, ani biegać nie powinien, bo się męczy.

Nie pogardził sznapsem

Podczas wojny 1920 roku widywano w Warszawie w restauracji Lijewskiego psa, który na równi z panem swoim w ciągu wieczora wypijał 15 wódek. Około północy wstawał pan, a za nim tańcząc, szedł pies. Nawet naśladował śpiew człowieka.

W okresie międzywojennym Niemiecki kynolog Strebel wieczorami chodził do restauracji grać w karty. Zabierał ze sobą psa, który czekał aż pan zajęty rozgrywką przestanie zwracać na niego uwagę. Wówczas cichutko przemieszczał się w kąt, gdzie kelnerzy stawiali mu szklanicę piwa. Wypijał ją i wracał na swoje miejsce. W ciągu wieczora potrafił obrócić tak dziesięć razy. Potem zaczynał wyczyniać komiczne brewerie, co oznaczało dla pana koniec rozrywek i konieczność odprowadzenia „zmęczonego” towarzysza do domu.

Również przed I wojną światową w Krakowie mieszkał dwuletni bullterrier, cały biały, bardzo inteligentny i dobrze wytresowany. Był własnością jednego z tamtejszych kupców. Jako ośmiomiesięczne szczenię został nauczony przez swego pana picia piwa i tak w tym „sporcie” zasmakował, że dotrzymywał swemu właścicielowi towarzystwa w handelkach i zakładach śniadankowych, których w podwawelskim grodzie wówczas nie brakowało.

Dziś do takich zdarzeń nie dochodzi, bo psy do knajp mają… wstęp wzbroniony.

 

Źródła: (Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa);  Łowiec polski Nr 6/1911; Łowiec polski, Nr 16/1928; Łowiec polski Nr 24/1926; Łowiec Polski Nr 2/1911; Nowa gwiazda amerykańska, Kino dla Wszystkich, Nr 15/1933; Łowiec Polski Nr 7/1929; Łowiec Polski Nr 9/1909.