W ostatnich dniach nie da się uciec od tematu wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Psy i koty u boku polityków nie tylko ocieplają ich wizerunek - z historii znamy przypadki, w których obecność psich pupili wręcz pomagała w wygrywaniu wyborów.
Oto jedne z najsłynniejszych zwierząt politycznych - psi towarzysze polityków.
Królowa Wiktoria i jej pupile
To chyba najsłynniejsza postać ze świata polityki, która bardzo często pokazywała się ze swoimi psimi ulubieńcami i była z nimi uwieczniana na obrazach i fotografiach. Na dworze królewskim mieszkały skye terriery, owczarki collie, charty greyhound i szpice miniaturowe pomeranian.
Franklin Delano Roosevelt i Fala
Terrier szkocki Murray the Outlaw of Falahill, w skrócie Fala, zapisał się nawet na kartach historii. W 1944 r. polityk uczynił go częścią przypowiastki, którą wykorzystał podczas płomennego przemówienia przeciwko republikanom w czasie kampanii wyborczej. Pokonał wtedy swojego kontrkandydata i został prezydentem USA.
Barrack Obama i Bo
Bo, portugalski pies dowodny to ulubieniec rodziny ustępującego prezydenta USA.
Ludwik Dorn i Saba
Sznaucerka Saba jest chyba najsłynniejszym psem w polskiej polityce. Kto nie pamięta słów prezydenta Kwaśniewskiego “Ludwiku Dorn i Sabo, nie idźcie tą drogą"? :)
Lech i Maria Kaczyńscy oraz Tytus i Lula
Terier szkocki Tytus należał do gromadki zwierzaków pary prezydenckiej. Żył w zgodzie z dwoma kotami i znajdą, suczką Lulą.
Andrzej Halicki i jego dogi niemieckie
Jeden z nielicznych polityków, których prawdziwą pasją są psy. Poseł PO prowadzi hodowlę dogów niemieckich i ze względu na ich potrzeby specjalnie zaprojektował dom.
Nie od dziś wiadomo, że właściciele psów mają zdrowsze serca i niższe ciśnienie tętnicze, a obecność czworonogów wpływa zbawiennie na zdrowie. Nowy prezydent Stanów Zjednoczonych - Donald Trump - nie ma ponoć psa. No cóż... Może po przeprowadzce do Białego Domu zmieni zdanie w tej kwestii :)