Zamiast dysku - obiektyw

Wśród sportów kynologicznych to w szczególności dogfrisbee przyciąga uwagę największej publiki. Zawsze interesują nas przede wszystkim wyczyny latających psów. Dzisiaj chciałabym zwrócić uwagę na „rodzinę dogfrisbiarzy”, która skupia wielu utalentowanych artystów. Wśród nich jest jeden z zawodników, który niemal od samego początku rejestruje zawody z cyklu Dog Chow Disc Cup za pomocą aparatu fotograficznego  Tomasz Mońko. Fantastyczne zdjęcia Tomka zdobią facebook'owe profile niezliczonego zastępu zawodników dogfrisbee. Odnaleźć je można w galerii wydarzeń na FB i nierzadko jako ilustracje artykułów o sportach w czasopismach kynologicznych, portalach internetowych – również naszym.

Tomasz Mońko Tomasz Mońko Źródło: fot. Natalia Tomkowska, www.silvello.mono.org.pl

Tomku, bywasz prawie na wszystkich zawodach dogfrisbee, jak to się stało, że z zawodnika stałeś się fotoreporterem? Jak, gdzie i kiedy zaczęła się Twoja przygoda z frisbee?

Tomek: Prawdę mówiąc nigdy nie byłem zawodnikiem, moje aktywne uczestnictwo w imprezach frisbee w tym charakterze ogranicza się właściwie do kilku sporadycznych występów wyłącznie dla zabawy. Na początku ograniczał mnie brak wiedzy i – oczywiście  niemal zerowe umiejętności, a później świadomość galopującego wręcz wzrostu poziomu prawdziwych zawodników, którym przyglądałem się z podziwem i przeświadczeniem, że nigdy takiego poziomu nie osiągnę... Nie miałem także psa wyczynowego, toteż nie usiłowałem się specjalnie rozwijać w kierunku tego sportu, choć przyznam, że od początku o tym marzyłem i być może, choćby w niewielkim stopniu, kiedyś się to zrealizuje. 

Tomek podczas zawodów ze swoją suczką Amigą. Źródło: fot. Ewa Kiryk, www.facebook.com/EwaKirykPstryki

Pierwszy raz dogfrisbee zobaczyłem na żywo na pokazie podczas katowickiej wystawy psów w 2007 roku. Sport ten zafascynował mnie tak silnie, że od razu kupiłem kilka dysków i zacząłem podstawową naukę rzutów. Codziennie rozrywki i inspiracji dostarczały także filmy w sieci. Moja pierwsza wizyta na zawodach miała miejsce w Krakowie w tym samym roku i jeszcze mocniej rozbudziła fascynację szczególnie umiejętnościami atletyczno-akrobatycznymi występujących tam psów. Atmosfera także zrobiła swoje! Coś, czego trudno doświadczyć w innych dziedzinach sportu: konkurencja w formie świetnej zabawy, mili ludzie czekający wiele miesięcy żeby się po prostu spotkać, zawodnicy, którzy są sobie świetnymi kumplami i przyjaciółmi, tak podczas zawodów jak i poza nimi (jak wiele przyjaźni zawiązało się właśnie dzięki uczestnictwu w psich imprezach!)... Zaczęły się wyjazdy: Sopot, Warszawa, inne miasta... prawie zawsze jednak jeździłem w charakterze obserwatora. Aby po powrocie do domu móc wspominać najbardziej emocjonujące wyczyny czworonogów, dokumentowałem je na zdjęciach, oczywiście na początku nie mając najmniejszego pojęcia o fotografii. W naturalny sposób zacząłem więc interesować się tą dziedziną, zarówno od strony techniczno-fizycznej, jak i artystycznej  w miarę ulepszania posiadanego wyposażenia. Fotografowanie psów stało się bardzo szybko pasją, która doprowadziła po kilku latach do tego, że nie potrafię wyjechać z domu bez całego plecaka sprzętu (o moich wiecznie podróżujących psach wspominać nie muszę, prawda?) oraz patrzeć na otoczenie inaczej niż pod kątem przydatności warunków do robienia zdjęć…

Nie widać tego na zdjęciach, ale przyznajesz, że jesteś amatorem. Gdzie nauczyłeś się posługiwać aparatem, skąd takie zacięcie do uwieczniania niezwykłych momentów?

 Ja uważam, że widać i to czasem niestety wyraźnie. Tak, w dalszym ciągu jestem amatorem i nie kreuję się na profesjonalistę  ale dobrze przynajmniej, że mam świadomość własnych niedociągnięć nawet kiedy odbiorcy ich nie widzą. Nie mam tzw. papieru na potwierdzenie mojej wiedzy i umiejętności, a z pewnością jedno i drugie jest dalekie od pożądanego poziomu. Swego czasu mój tata zajmował się fotografią i wspaniale portretował ludzi, ja jednak byłem wtedy za mały, żeby pojąć choćby podstawy tej dziedziny, poza tym dwie szkoły (ogólna i muzyczna) do których uczęszczałem równocześnie, skutecznie ograniczały mi czas wolny. Dziś mogę przyznać, że radzę sobie z fotografią, ciągle jednak pozostając amatorem.  

W tej chwili sam opracowuję sobie metody szeroko pojętego posługiwania się aparatem oraz obróbki zdjęć (w czym bardzo pomaga wieloletnie doświadczenie w zakresie informatyki i fizyki obrazu), ale nie zacząłbym gdyby nie inspiracja i pomoc ze strony kolegów. Mam tu na myśli zwłaszcza dwie wyjątkowe postacie: Szymek Janik i Łukasz Kowa, którzy nie tylko fantastycznie fotografują ale i nie stronią od dzielenia się swoją wiedzą. To zdjęcia przede wszystkim ich autorstwa zadziwiały mnie niezwykłością uchwyconych chwil i jakością techniczną, która była dla mnie wzorem, udowadniając jednocześnie, że to wszystko nie polega na używaniu jak najdroższego aparatu i obiektywu, ale na wiedzy, zdolnościach i znajomości tematu, który się fotografuje. Dzięki wprowadzeniu przez nich w tajniki tej sztuki, mogłem znacznie efektywniej rozwijać się samemu. Należy przy tym wspomnieć, że obaj koledzy prezentują tak wysoki poziom nie tylko w fotografii, ale i w samym sporcie!

A skąd zacięcie do uwieczniania wyjątkowych momentów z udziałem psich wyczynowców?

Na to pytanie odpowiedź jest dla mnie tak oczywista, jak oczywista jest zapewne dla wszystkich pasjonatów psich aktywności. Bardzo pociąga obserwowanie rzeczy, których dokonać może najlepszy przyjaciel człowieka, ale jeszcze bardziej pociągający jest widok radości jaką mu to sprawia. To jest coś, czego opisać się chyba nie da, ale na szczęście można to zobaczyć: na żywo lub właśnie na fotografii. Czyż wiele jest widoków tak wspaniałych jak szczęśliwy pies realizujący się w swojej własnej pasji?

W Twojej galerii goszczą przede wszystkim psy i to w szczególności sportowe rasy. Skąd takie umiłowanie do psich sportsmenów?

To właśnie to, o czym już wspomniałem:szczęście i radość, jaką emanują psi sportowcy (szczególnie przy frisbee), są nie do opisania i łatwo udzielają się ludziom. Ponadto akrobacje wykonywane przez psy często zapierają nam dech w piersiach, a same psy w takich pozach wyglądają niezwykle pięknie, jeszcze piękniej niż na portrecie. Pozwala to wyobrazić sobie emocje jakie przeżywa pies podczas występu czy treningu. To z kolei powoduje powstanie nieodpartej chęci dzielenia się tymi przeżyciami z jak najszerszym gronem znajomych i nieznajomych, zwłaszcza, że wciąż rzadkością jest by pies żył aktywnie, miał swoje zajęcie, bardziej konstruktywne niż spacerki na smyczy pod blokiem, i czerpał z niego radość. A przecież pod tym względem (jak i wieloma innymi) nie różni się on od człowieka! Odczuwa takie same emocje, ma taką samą potrzebę realizowania się pracy i ukierunkowania się na coś konkretnego. Dotyczy to w szczególności ras wybitnie inteligentnych. Z całą pewnością warto to ludziom uświadamiać. Jest ciągle bardzo wiele do zrobienia na tym polu. Fotografia to jeden ze sposobów na propagowanie szerszej wiedzy i świadomości w tym zakresie, dla mnie akurat bardzo wygodny, odpowiedni i dający niezmiernie dużo satysfakcji.

Czy można zgłosić się do Ciebie na sesję ze swoim, nie koniecznie sportowym psiakiem? 

Oczywiście chętnie fotografuję każde psy (i nie tylko psy) i wiem jaką przyjemność sprawia oglądanie ich na zdjęciach, naturalnie chcę więc by inni również odczuwali to samo. Zapraszam w każdej chwili na stronę www.k9action.eu a także na facebook'a, który w tej chwili jest najwygodniejszym miejscem do skontaktowania się ze mną. Poruszam się w ciągu roku po kraju i poza granicami, więc sesje nie muszą być ograniczone pod względem miejsca.

Dziękuję za zainteresowanie, szczerze polecam wspaniały sport, jakim jest frisbee z psem i serdecznie pozdrawiam wszystkich Czytelników!