Zadbaj o kondycję ćwicząc z … kotem

Czy to w ogóle możliwe? Koty przecież głównie śpią i w nosie mają prośby, namowy czy polecenia. Zobaczcie jak podejść swojego pupila, żeby zechciał się trochę poruszać i partnerować człowiekowi w treningu.

Źródło: iStockphoto / Thinkstock

To wcale nie lenistwo, to biologia. Kot jest drapieżnikiem nocnym i w spadku po przodkach dostał dobowy rytm, który każe mu dużo odpoczywać, żeby skumulowaną energię uwalniać na krótko, ale intensywnie i skutecznie. Pogoń za ofiarą odbywa się w zawrotnym tempie i zazwyczaj kończy w mgnieniu oka. To niezwykle wyczerpująca aktywność. I właśnie pobudzenie instynktu łowieckiego jest gwarancją sukcesu, gdy zamarzą wam się ćwiczenia w parze z kotem.

Kluczowe znaczenie ma pora treningu. Prawda jest taka, że to zwierzę rządzi i trzeba się do jego upodobań dostosować. Jedyna forma ruchu, do jakiej jest chętny śpiący/zaspany/rozespany kot to  przewrócenie się z prawego boku na lewy albo z grzbietu na brzuch, dlatego próbę zabawy najlepiej podjąć, gdy czworonóg jest przytomny, wypoczęty i aktywny (zazwyczaj są to godziny poranne). Na początek nie oczekujcie zbyt wiele, bo kot, jako znany indywidualista, pobiegnie za zabawką albo nie. W zależności od nastroju. Macie większą szansę na dopięcie swego, jeśli uda się wam przekonać zwierzę, że czeka je prawdziwe polowanie. Jak to zrobić? Kusić: wędką z kolorowymi piórkami, szeleszczącą zabawką na końcu sznurka, w ostateczności kulą ze zgniecionego papieru przymocowaną do nitki. Bliżej i dalej, niżej i wyżej, wolniej i szybciej. Kot dostrzeże swoją potencjalną ofiarę, a wy zdążycie się namachać. Gdy rozgrzewka za wami, pora na więcej. Ciekawskiemu zwierzęciu powinien spodobać się tor przeszkód. Zbudować go można z tego, co pod ręką i co ważne za każdym razem wymyślać inne ustawienie. Przydadzą się kartonowe pudełka, papierowe torby, szeleszczące tunele. Samo budowanie będzie solidnym treningiem dla człowieka, a dodatkowa porcja wspinania się, kucania czy czołgania po podłodze u niejednego skończy się przyjemnymi, bo powstałymi w trakcie treningu, zakwasami. Ale nie wystarczy postawić na środku pokoju efektowną konstrukcję, trzeba jeszcze zachęcić kota, aby ją eksplorował. Najprościej będzie robić to etapami, na końcu każdego zadania zostawiając kuszący przysmak. Jeśli nie tor przeszkód, to może aportowanie? Tak, koty też potrafią aportować. Ulubiona piłeczka albo pluszowa myszka może być rzucana wysoko w powietrze (co zmusi zwierzę do skoków), w dal, albo przesuwana po podłodze. Za każdym razem skończy w pysku drapieżnika, a być może – jako prezent dla ukochanego opiekuna – wyląduje znów u waszych nóg. Wtedy możecie rzucać dalej, najlepiej raz prawą, a raz lewą ręką, bo przecież i o wasz trening tu chodzi. Niektóre kociaki uwielbiają zabawę w toczenie piłeczki przez szparę, jaka tworzy się miedzy zamkniętymi drzwiami a podłogą. Z jednej strony drzwi człowiek, z drugiej kot. Wyobrażacie sobie, ile wysiłku to kosztuje? Przyklęknąć – wycelować – wstać, przyklęknąć – wycelować… Zmachani? Czas na stretching. Laserowe światełko nie wymaga od człowieka specjalnych wygibasów, dlatego możecie rozciągać się jednocześnie sterując snopem światła. A kot znowu ruszy w pogoń. Udanego treningu!