Z wizytą u ciotki Konstancji

 Ciotka Konstancja to oryginał. Nie pozwala zwracać się do siebie per ciocia, uważając, że to ją postarza (ma ponad 80 lat). Leciwa dama nigdy nie wyszła za mąż, bo jak mówi, nie potrzeba jej mężczyzny w domu, z którym byłyby tylko same problemy. Czasem ją odwiedzamy - mieszka w urokliwym domku z dużym ogrodem. Nieopodal jest las i jezioro, słowem raj na ziemi.

 

Źródło: Redakcja

Konstancja nie lubi kotów, w tym rzecz jasna i Ziajętego. Uważa te zwierzęta za małych krwiopijców. Przeczytała kiedyś, że jakiś kot w Anglii chwycił za grdykę swojego śpiącego pana i go wykończył. Ziajęty to dla niej potencjalny morderca. Unika go szerokim łukiem, nazywając „on”. Mówiąc szczerze, Ziajek też za ciotką nie przepada. Gdy jest u niej z wizytą, stara się schodzić Konstancji z oczu. I wszystko byłoby w jako takim porządku, gdyby nie jedna rzecz - fotel (dębowy, rzeźbiony antyk, wyścielany skórą)! Tak się niefortunnie złożyło, że mebel ten umiłowała zarówno ciotka Konstancja jak i Ziajęty. Chęć przywłaszczenia, choćby na chwilę, tego przedmiotu pożądania, doprowadza czasem do iście dantejskich scen. Doprawdy, co też potrafią oboje wykombinować, byleby tylko móc zasiąść w tym miejscu - kiedyś na przykład ciotka zasypała siedzenie gazetami, wiedząc, że Ziajek nie lubi takiego podłoża, więc tam nie wlezie. Niestety nie doceniła Ziajętego, ten, gdy tylko ona wyszła z pokoju, wskoczył na fotel i wymościł sobie miejsce pomiędzy gazetami. Jakaż była mina Konstancji, gdy po jakimś czasie wróciła do pokoju, a tam sterta gazet wala się dookoła fotela, zaś kot zwinięty w kłębuszek śpi w nim w najlepsze.

Jakiś czas temu pojechaliśmy do ciotki na weekend. Ziajęty czując, co się święci, w formie protestu zwymiotował do swojego podróżnego koszyka. Sromotnie się jednak rozczarował, gdy ów „manewr” wbrew jego oczekiwaniom nie odwołał wyjazdu, a jedynie nieco go opóźnił. Jak zwykle ciotka przywitała się z nami serdecznie, Ziajętego ignorując. Biedak siedział apatycznie w koszyku, wzdychając od czasu do czasu.

- Co on tak wzdycha, chory jest? - zapytała niespodziewanie, przyglądając się mu zza okularów.

- Zmęczony jest podróżą - wyjaśniłam.

- Ja tam się nie chcę wtrącać, ale zrobiliście z tego kota inwalidę. Wszystko mu podajecie pod nos. Spełniacie każdą zachciankę - wyraziła swój pogląd. Ziajek wystawił pyszczek z koszyka i spojrzał na ciotkę z dezaprobatą, po czym westchnął kolejny raz. Podczas podwieczorku na tarasie, wylegiwał się w plamie słońca, mrucząc zadowolony. Od czasu do czasu zerkał w naszą stronę. Konkretnie patrzył na muchę, która latała nad stołem, brzęcząc niemiłosiernie.

- On mi się dziwnie przygląda - stwierdziła Konstancja. - Żeby mu tylko coś głupiego do łba nie strzeliło.

- A kiedyś mu strzeliło? - nie krył rozbawienia Piotr.

- Śmiej się, śmiej - obruszyła się. - Obyś nie płakał, jak którejś nocy ten drapieżnik rzuci się na twoją grdykę.

Mucha z uporem maniaka wciąż latała nad stołem. Brzęczenie irytowało nie tylko ciotkę, która odganiała rękami namolnego owada, ale i Ziajka. Usiadł i bacznie obserwował każdy ruch muchy. Nagle miauknął przeciągle, najeżył się i…z impetem wskoczył na kolana ciotki, po czym łapką przejechał po jej włosach, zrzucając z nich oszołomioną muchę. Następnie zeskoczył i jak gdyby nic, powrócił na swoje dawne miejsce w plamie słońca. Oboje z Piotrem zamarliśmy, czekając na atak histerii, ewentualnie furii ze strony ciotki. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Po chwili ciszy, która wydała się nam wiecznością, Konstancja kiwając głową, rzekła: - Co za mądre stworzenie z tego waszego Ziajętego. Ziajusiu - zwróciła się do leżącego na wznak kota, który obecnie grzał sobie brzuszek - w nagrodę możesz dzisiaj zająć fotel. W odpowiedzi usłyszeliśmy donośne mruczenie.

Rekomendowane produkty:

Źródło: www.butik.zpazurem.pl
 
Źródło: www.butik.zpazurem.pl
 
Źródło: www.biedronka.pl