Wywiad z Magdą Gatty

Masaż T-Touch to nie tylko metoda leczenia urazów, ale także sposób na głęboka więź z czworonogiem. Specjalistka tej metody, Magda Gatty opowiada o swojej drodze od terapii dla koni do masażu domowych pupili, o tym, jak poznanie psychiki zwierząt pomogło jej stać się lepszym lekarzem i lepszym człowiekiem.

Magdalena Adaszewska: Pani Magdo, jak odkryła Pani T-Touch oraz jego pozytywne działanie? T-Touch jest przecież na tyle niezwykły, że z początku naprawdę można mieć wątpliwości, co do skuteczności tej metody.

Magda Gatty: Wszystko zaczęło się tak: miałam bardzo trudną klacz, która w pewnym momencie odmówiła współpracy. Nie działały na nią nawet metody siłowe, które, do czego niestety muszę się przyznać, wówczas stosowałam. Wtedy całkiem przypadkowo kupiłam książkę Lindy Tellington-Jones pt: Prawdziwa więź z koniem i zaczęłam praktykować przedstawiony tam T-Touch w oparciu o zdjęcia i opisy zamieszczone w książce. Na początku było to oczywiście dość nieporadne. Wkrótce potem wyjechałam na szkolenie w południowej Anglii i wtedy jeszcze bardziej zainteresowałam się techniką Lindy. Pisząc pracę na jej temat  pojechałam do Bath, na farmę Sary Fisher, gdzie Linda wykładała razem z siostrą, Robyn Hood. Tam zaczęłam prawdziwą przygodę z techniką T-Touch. Przyznam, że na początku byłam do niej dość negatywnie nastawiona. Prawie mnie stamtąd wyrzucono! Dopiero później przekonałam się, że brakuje mi pokory, że tak naprawdę nie umiem słuchać koni, mało u nich wiem i nie umiem ich obserwować. Wtedy też rozpoczęłam intensywną pracę nad sobą, która wreszcie pomogła mi zrozumieć, jak niezwykłe metody pracy z końmi oferuje Linda: oparte na porozumieniu, bez udziału treningu alfa, w który kompletnie nie wierzę, gdyż nie wierzę w dominację człowieka nad koniem. Jeżeli w ogóle możemy mówić o jakiejś dominacji, w cudzysłowie oczywiście, jest to po prostu decyzyjność, czyli fakt, że to my podejmujemy decyzję, a nie zwierzę. A to, czy te decyzje są dobre, zgodne z naturą zwierzęcia, jest już sprawą naszego sumienia. Jeśli miałabym procentowo określić współpracę człowieka z koniem, to powiedziałabym, że człowiek udziela się w niej w pięćdziesięciu jeden procentach, a koń w czterdziestu dziewięciu.

Jak to się stało, że zaczęła Pani stosować masaż T-touch na psach i kotach?

Wszystko zaczęło się od hodowli wyżłów weimarskich, którą miała moja sąsiadka. Pewnego dnia przybiegła do mnie i powiedziała, że potrzebuje natychmiastowej pomocy. Okazało się, że w jej hodowli urodził się szczeniak, który miał problemy z oddychaniem i poruszaniem, był najmniejszy i najsłabszy z miotu. Muszę przyznać, że sama byłam zdziwiona, gdy po pół godzinnym masażu techniką T-Touch osesek po prostu odżył. Piesek przeżył; choć pozostał najmniejszy, nie był już najsłabszy. Potem masowałam zwierzęta wszędzie tam gdzie jeździłam, czy to u znajomych czy w stadninach; były to psy, koty, świnki wietnamskie, świnie większych gabarytów, krowy… W każdym przypadku obserwowałam pozytywną reakcję na T-Touch oraz wyraźną komunikatywność masowanego zwierzęcia.

Czy masaż T-touch można wykonywać również na ptakach?

Na wszystkich zwierzętach. Linda Tellingotn-Jones wykonywała je również na płazach i gadach.

Czy istnieją jakiekolwiek przeciwwskazania do wykonywania masażu tą techniką?

Nie ma żadnych przeciwwskazań. Masażem T-Touch, nawet nieumiejętnie wykonanym, nie można wyrządzić krzywdy. Każdy z nas może bez problemu może się go nauczyć.

Nie wszystko da się jednak oddać poprzez opis czy zdjęcia. Czasem trudno wyczuć siłę nacisku, kierunek, itp.

Ważna jest również postawa w momencie wykonywania masażu, nasze oddychanie, uświadomienie sobie środka ciężkości z którego wypływa energia i połączenie jej z ruchem naszych dłoni.

Najważniejsza jest jednak obserwacja zwierzęcia. Tylko dzięki niej zauważymy jaki ruch jest przez nie akceptowany, który T-touch powoduje u zwierzęcia rozluźnienie, a który koncentrację, skupienie uwagi i chęć porozumienia się. W ten sposób zobaczymy również, które techniki nie sprawiają zwierzęciu przyjemności, chociażby ze względu na obolałe miejsce, które próbujemy rozmasować. Oczywiście istnieją pewne ogólne zasady dotyczące T-Touchy. Ruchy, które wykonuje się dużą powierzchnią dłoni nie mogą być wykonywane przy użyciu zbyt dużej siły nacisku, by nie wystąpiło usztywnienie. Techniki punktowe, wykonywane opuszkami palców, włączają już znacznie szerszą gamę nacisku. Przede wszystkim jednak obserwujmy zwierzę.

Mówi się, że T-Touch jest także formą komunikacji.

Technika T-touch jest techniką oddziaływania na organizm na poziomie pojedynczej komórki. Jest to najbardziej pierwotna forma komunikacji na poziomie komórkowym, międzygatunkowa, czyli między człowiekiem a zwierzęciem. Masaż techniką T-Touch powoduje u obydwu stron, które biorą w nim udział, odwzorowanie wzorca mózgu, który nazwany został przez Maxwella Cade’a „Awakeness Mind State” czyli przebudzeniem umysłu. Stan ten powstaje poprzez zaangażowanie do pracy wszystkich czterech fal mózgowych w obydwu półkulach, które tak samo się w nich układają i pracują na tej samej częstotliwości. Jest to masaż, który ma połączyć umysł z dalszą częścią organizmu, ruchomością danego zwierzęcia i jego ciałem, dotrzeć do pełni świadomości.

W jakich najczęściej spotykanych problemach psów i kotów stosuje się T-Touch?

Myślę, że u zwierząt ze zwiększoną agresją, tych, które mają niska samoocenę, są przerażone po przebytej wcześniej traumie, które z różnych powodów utraciły wcześniej właściciela czy przebywały wcześniej w takich miejscach, jak schroniska i przytułki, mają problemy z ruchem, były wcześniej w jakiś sposób kontuzjowane; tutaj zastosowałabym T-Touch jako wsparcie leczenia farmakologicznego. Przede wszystkim jednak stosowałabym T-Touch jako formę komunikowania się ze zwierzęciem bez używania ludzkiego języka.

Nie wszyscy wiedzą, że sam T-Touch to nie tylko masaż, ale również specjalne ćwiczenia ruchowe wykonywane często przy użyciu specjalistycznego sprzętu. Jaki jest cel tych ćwiczeń?

Ćwiczenia te są oparte na ćwiczeniach Moshe Feldenkraisa, geniusza połączenia umysłu z ciałem. Ich celem jest uświadomienie zwierzęciu, że może wykorzystać cały swój potencjał ruchowy nie obciążając stawów, nie nadwyrężając mięśni a jednocześnie włączając przy tym logiczne myślenie. Ćwiczenia T-Touch możemy stosować wraz z masażem lub praktykować sam masaż, jak wolimy. Mam jednak wrażenie, że przynajmniej w przypadku koni, jedno i drugie dobrze się uzupełnia. Konie są lekkoatletami – zwierzętami towarzyszącymi ale wciąż sportowcami i zwierzętami pracującymi, wiec tu technika T-Touch i technika pracy z ziemi (czyli przechodzenie przeszkód – przy. autora) są czymś, co bardzo mocno się przenika, staje się bardziej komplementarne. Myślę jednak, że w przypadku psów czy kotów, czyli typowych czworonogów, zrobienie toru i nauczenie zwierząt odpowiedniego przechodzenia przez umieszczone na nim przeszkody jest też formą wyrabiania koncentracji i myślenia u zwierzęcia, czyli wspomagania jego rozwoju psychiczno-emocjonalnego i umysłowego. 

 

Magda Gatty jest certyfikowaną trenerką Tellington TTouch Equine Awareness Method. Swoje doświadczenie w pracy z końmi i pozytywnym podejściu do zwierząt zdobywała pod okiem specjalistów tych metod; później szkoliła się pod okiem samej twórczyni Lindy Tellington-Jones oraz jej siostry, Robyn Hood. Jeśli chodzi o zastosowanie masażu T-Touch, czyli jednego z aspektów metody TTEAM, Magda Gatty praktykuje go nie tylko na koniach, ale również na psach, kotach oraz innych zwierzętach domowych i gospodarskich.