Wirtualna piszcząca zabawka hołdem dla psa.

Ile piszczących gumowych piłeczek ma twój pies? A ile razy zdarzyło ci się przeszukiwać cały dom w poszukiwaniu tej ulubionej? Teraz przywołasz uwielbiany przez czworonoga dźwięk w dowolnym czasie i miejscu. Pomoże w tym przeznaczona dla użytkowników iPhone’a aplikacja iSqueek. 

Źródło: Shutterstock

iSqueek to pierwsza wirtualna piszcząca zabawka, która w bardzo realistyczny sposób reaguje na dotknięcie ekranu. Wystarczy wybrać jedną z wyświetlonych piłeczek i rozpocząć istne szaleństwo. Zabawka nie tylko wydaje dźwięki (naciskaj krócej lub dłużej, aby stworzyć różnej długości dźwięki, które przyciągną uwagę twojego pupila), wirtualna piłeczka zdaje się też sprężać i wracać do pierwotnego kształtu, a wysokiej jakości animacja sprawia, że może być rozrywką nie tylko dla zwierząt, ale również dla ludzi, zwłaszcza tych najmłodszych. Za tą banalną w zasadzie zabawą stoi wzruszająca historia jej twórcy, Davida Alexandra. Ciekawe, że aplikacja nie powstała wcale - jak to zwykle bywa - z chęci ułatwienia sobie życia, ale z.. nostalgii.

Historia piszczałki

Państwo Alexander to amerykańskie małżeństwo w średnim wieku. Pewnego dnia pani Alexander postanowiła przygarnąć ze schroniska psa - dorosłego (bo pięcioletniego już) krótkowłosego jamnika. Pan Alexander nie był zachwycony tym pomysłem, w jego planie na życie nie mieściło się zwierzę domowe. Wiedział jednak, że kluczem do szczęśliwego małżeństwa są dwa magiczne słowa, które brzmią „tak, kochanie”. I dzięki tym słowom w domu państwa Alexander pojawił się Hemmy.

Jamnik przybył ze schroniska wyposażony w smycz, obrożę i czerwoną piszcząca piłeczkę. Była to jego ulubiona zabawka i pracownicy schroniska zgodzili się co do tego, że powinien ją zatrzymać. I tak, krok po kroku, Hemmy zdobywał serca swoich nowych opiekunów. Dostawał też kolejne zabawki, których kolekcja powiększała się po każdej wizycie w sklepie. Podczas zakupów David Alexander z zainteresowaniem obserwował sprzedawców. Zauważył, że kasjerzy ściskali piszczące zabawki za każdym razem, gdy mieli przesunąć je po czytniku. Stało się jasne, dlaczego psy tak je lubią, skoro nawet dorośli ludzie nie potrafili oprzeć się pokusie gniecenia ich w oczekiwaniu na zabawny dźwięk. Po powrocie do domu Hemmy wciskał swój nos do torby z zakupami szukając swojej nowej zabawki. Gdy udało mu się ją znaleźć wśród innych sprawunków, rozemocjonowany zabierał ją na swoje posłanie, ściskał i z zadowoleniem merdał ogonem. Widać było, że jest szczęśliwy.


Źródło: shutterstock
 
 

Jak każdy miłośnik czworonogów doskonale wie, psy uwielbiają spać w dużym łóżku. Podobnie było z bohaterem tej opowieści. Hemmy panoszył się w nogach łózka, przesiadywał na kanapie z brodą na kolanach swojego pana, nie odstępował go na krok. Teraz nikt nie wyobrażał sobie wyjazdu na wakacje, obiadu u rodziny czy jakiegokolwiek innego wyjścia bez ukochanego jamnika. Ta historia jest jedną z wielu podobnych, bo właściciele psów naprawdę kochają swoje pupile, ale państwo Alexander takiego ogromu miłości się nie spodziewali. Wraz z uczuciem rosła kolekcja piszczących zabawek. Szczelnie wypełniała już dwa ogromne kosze, a choć Hemmy przepadał za szaleństwami z każdą z „piszczałek”, miał kilka naprawdę ulubionych. Wśród nich tę pierwszą, czerwoną, która pojawiła się wraz z nim w domu państwa Alexander.

W 2007 roku Hemmy zachorował. To miała być rutynowa wizyta u weterynarza, a finał okazał się tragiczny. Pies odszedł niespodziewanie, zostawiając pogrążonych w smutku właścicieli. Był z nimi 7 lat. Siedem pięknych, radosnych lat, za które David Alexander pragnął w jakiś sposób podziękować. Bardzo chciał, żeby Hemmy zostawił po sobie trwały ślad. Wszystkie zabawki psa spakowano z intencją przekazania ich do schroniska, na pamiątkę została w domu jedynie czerwona piłeczka. Leżała na biurku i przywoływała wspomnienia. Pan Alexander lubił ją ściskać, a dźwięk jaki wydawała, przynosił mu ukojenie.

Minęły dwa lata. David Alexander wraz z bratem (obaj informatycy) mieli zadecydować nad jaką aplikacją na iPhone’a będą pracować, a trop wskazała im… mała czerwona piłeczka. Pomyśleli, że miło byłoby stworzyć wirtualną piszczącą zabawkę – w ten sposób wydawany przez nią dźwięk (a wraz z nim pamięć o utraconym psim przyjacielu) byłby możliwy do przywołania w dowolnym miejscu i o każdej porze. Sentymentalne, to prawda, ale początkowo nie miała to być nawet pełnoprawna aplikacja, ot taka wprawka w ćwiczeniach z programowania. Dopiero gdy panowie rozpoczęli prace nad dźwiękiem, naprawdę zapalili się do tego, co tworzyli. Po czerwonej piłeczce zaprojektowali kolejną, i kolejną, i kolejną…

Tak powstało iSqueek. Teraz aplikacja daje możliwość wyboru jednego spośród 18 wzorów (są wśród nich różnego rodzaju piłki, ale tez np. gumowa kość). Każdy wzór emituje inny dźwięk i w inny sposób reaguje na uciśnięcie. I każdy przyciąga uwagę psa tak, jak prawdziwa piszcząca zabawka.


 

Aplikacja dostępna jest w  iTunes App Store.