Walki psów to nie przeszłość

Walki psów nie tracą popularności w krajach trzeciego świata. Mało tego, brutalne starcia organizowane są także w państwach, które zasłynęły z ochrony praw zwierząt. Na zagryzaniu się psów robi się więc pieniądze w Wielkiej Brytanii czy USA, nie mówiąc już o Polsce.

Walka na zaimprowizowanym ringu pod Wołgogrodem, Rosja. Walka na zaimprowizowanym ringu pod Wołgogrodem, Rosja. Źródło: FORUM / Reuters / Viktor Korotajew

Krwawy sport to coś, o czym większość miłośników psów nie chce myśleć. Paradoksalnie walki psów przyczyniły się do powstania wielu ras. Z hodowli czworonogów przeznaczonych do walk wywodzą się nie tylko amerykańskie pitbulteriery, ale nawet sympatyczne akity. Kiedy słyszymy o walkach psów, dla psychicznego komfortu wolimy wyobrazić sobie dzielnicę portową z dziewiętnastowiecznego Londynu, albo jakiś egzotyczny kraj. Tymczasem walki psów to proceder, który nadal funkcjonuje i może mieć się dobrze nawet w sąsiedztwie.

Trochę krwawej historii
Nie ma takiego zakątka świata, gdzie nie rozwinęłaby się jakaś forma walk psów. Największą popularność osiągnęły w czasach Imperium Rzymskiego, gdzie organizowano takie starcia na arenach, między innymi w słynnym Koloseum. Hodowcy starali się krzyżować psy, tak żeby rozwijała się ich siła, zwinność i inne cechy przydatne podczas starć. Później organizowanie walk stało się domeną morskich handlarzy i niemal synonimem wymiany kulturowej.

Krwawe potyczki czworonogów lubili oglądać także Azjaci. Najstarsze wzmianki o walkach psów w Chinach pochodzą z 240 roku. W XIV stuleciu, Hojo Takatori, jeden z japońskich władców feudalnych był tak zafascynowany walkami, że pozwolił swoim samurajom przynosić psy zamiast podatków.

W Europie walki psów były powszechne do XIX wieku, podobnie jak starcia z udziałem byków czy kogutów. Była to rozrywka zarówno arystokracji, jak i pospólstwa. Zmieniło się to dopiero kiedy w 1835 roku w Wielkiej Brytanii uchwalono pierwsze prawa zwierząt, jednak tanie i łatwe do zorganizowania walki psów jeszcze przez kilkadziesiąt lat były organizowane w biednych dzielnicach. Scenariusz zawsze pozostawał ten sam: psy były umieszczane w dole, a ostatni który nie stracił woli walki lub - rzadziej - ostatni żywy był uznawany za zwycięzcę.

Krwawa współczesność

Walki psów w Kabulu, Afganistan,2002 r. Źródło: FORUM / Reuters / Zainal Abd Halim
Chociaż są potępiane niemal na całym cywilizowanym świecie, walki psów wciąż są organizowane i chętnie oglądane. Dla jednych są codziennością, zastępującą hazard, a dla innych, przyjezdnych, egzotyczną rozrywką z posmakiem zakazanego owocu.  Tak jest w Afganistanie, gdzie jedną z ulubionych zabaw mieszkańców są brutalne potyczki mastiffów. Co ciekawe, walki psów do tego kraju wróciły wraz z wkroczeniem NATO. W czasach rządów Talibów były zakazane. Zalegalizowano je w 2001 roku, po obaleniu władzy mułły Mohammada Omara.

Żeby zobaczyć takie widowiska nie trzeba wcale jechać do wiosek położonych gdzieś głęboko w dżungli. Walki psów są nadal legalne na przykład w Japonii, gdzie mają wręcz status starej tradycji. Według współczesnych zasad psy walczą na ogrodzonym ringu, dopóki jeden z nich nie zacznie szczekać, skowyczeć lub nie straci woli do walki. Starcie może przerwać także właściciel jednego z psów lub obecny weterynarz.

 W Wielkiej Brytanii Królewskie Towarzystwo Zapobiegania Okrucieństwu wobec Zwierząt (RSPCA) od dawna ostrzega, że walki psów organizowane są dla bogaczy, a posiadanie zwierząt szkolonych do walki jest niemal formą podkreślenia statusu społecznego. Co roku towarzystwo odbiera setki sygnałów na temat takiego procederu.

Chociaż okrutny sport jest zakazany, to wciąż stanowi dochodowy biznes. W połowie lipca amerykański raper Calicoe sam przyznał się do uczestniczenia w nim. Muzyk z Detroid umieścił w Internecie film, w którym oprowadza widzów po domu. W  nagraniu otwarcie opowiada o pit bullach i kogutach, które wykorzystuje do walk. - Ma ktoś ochotę na walkę psów? One są wszędzie – twierdzi w materiale. Chociaż Calicoe później zaprzeczył, że coś takiego miało miejsce, to jego wcześniejsze deklaracje wystarczyły, aby jego posiadłość odwiedzili agenci FBI. Według Humane Society na walkach psów w USA zarabiać może nawet 40 tysięcy osób. Co roku konfiskuje się setki psów i zatrzymuje podejrzanych.

Krwawy sport pod biało-czerwoną flagą
Grubo myliłby się ten, kto pomyślałby, że taka brutalna rozrywka ominęła Polskę. Dziesięć lat temu głośna była afera spod Opola, gdzie gangsterzy organizowali krwawe starcia. Opinia publiczna szybko jednak straciła zainteresowanie sprawą. Hersztowi szajki, na co dzień trudniącej się kradzieżą samochodów, postawiono tylko jeden zarzut związany z walkami: zabijania zwierząt ze szczególnym okrucieństwem. Innych nie można było sformułować. Powód? W prawie brakowało paragrafów dotyczących walki psów. Ostatecznie sprawę umorzono w 2005 roku.

W 2009 policjanci namierzyli arenę w miejscowości Kąpiel, pod Gnieznem. Bandę, w której byli ludzie z całego kraju, zaskoczono na gorącym uczynku, podczas jednej z walk. Na miejscu znaleziono 11 psów. Część z nich była ranna. Właściciele zwierząt mieli dostawać nawet 20 tysięcy złotych za walkę.

W lipcu 2012 roku polskich Internautów oburzyły zdjęcia zakrwawionego bulteriera, które na Facebooku umieścił mieszkaniec Białegostoku. Co się stało? Autor zdjęć niczego nie ukrywał. - Mój mały po walce – nie pozostawiał wątpliwości podpis pod fotografią.