Polowanie par force, czyli dawne łowy

Ogromny mastif szedł z panem do boju, rottweiler pilnował magazynów, owczarek zaganiał stada owiec, jamnik wyganiał z nor lisy i borsuki, pointer wystawiał kaczki, retriever miał je przynosić, chart osadzał zające. Dawne polowania bywały spektakularne i angażowały dziesiątki a czasem nawet setki psów.

Polowania z psami było kiedyś ulubionym sportem polskiej szlachty. Polowania z psami było kiedyś ulubionym sportem polskiej szlachty. Źródło: iStockphoto/Thinkstock

Człowiek jest dziwnym stworzeniem. Najpierw lata całe poświęcił na to by wyhodować rasy psów do zadań specjalnych o odpowiednich predyspozycjach fizycznych oraz twardej psychice, aby w końcu zamknąć je na 10 godzin w betonowych, miejskich klatkach, zapewniając trzy krótkie spacery na smyczy po chodnikach, wśród warkotu silników samochodowych. Zdumiewające.

Większość współczesnych właścicieli nie orientuje się nawet, jakie było pierwotne przeznaczenie przodków ich pupila. W przypadku gończych, ogarów i modnych ostatnio biegli często ze zdziwieniem przyjmują informację, iż psy te dawniej w okresie polowań były przez dwanaście godzin na nogach, bez jedzenia. Szczekając i tropiąc biegły za zwierzyną w terenie najeżonym różnorodnymi naturalnymi przeszkodami. Psów była cała zgraja. Kilkanaście, czasem kilkadziesiąt.

W polowaniu konnym z psami gończymi chodziło o to, by pogoń  za zwierzem trwała tak długo aż ten padnie z wysiłku i stresu. Było to polowanie par force. Składało się z kilku etapów i przypominało dobrze zaplanowaną bitwę.

Nagonka 

Pierwszym i najważniejszym etapem było wytropienie zwierzyny i jej osaczenie. W przypadku polowania na lisa w nocy poprzedzającej zjazd myśliwych służba pod kierunkiem gajowego starannie zasypywała nory tych  drapieżników. Rano kierownik polowania wyznaczał na zbiórkę miejsce, w pobliżu którego znajdowało się kilka zagajników oraz wyznaczał kierunek polowania. Wówczas  pierwszy dojeżdżacz na jednej z przesiek leśnych zajmował pozycję obserwacyjną. Następnie łowczy wprowadzał pod wiatr do zagajnika psy i spuszczał je z uwięzi.

Dobrze wyszkolone psy przeszukiwały zagajnik idąc tyralierą i zaczynały szczekać w momencie wytropienia lisa, starając się skierować go w stronę otwartego pola. W tym miejscu, gdy lis ruszył w pole i wziął pierwszą przeszkodę, pierwszy dojeżdżacz ściągał odpowiednim okrzykiem uwagę łowczego i sfory, naprowadzając ją na kierunek ucieczki mykity, czyli ofiary. Drugi dojeżdżacz jadąc z tyłu szczuł psy, zachęcając je do szukania tropu. Baczył przy tym, by żaden z psów nie marudził zbyt długo w zaroślach. Tak rozpoczynał się drugi etap, czyli polowanie.

Łowy

– Polowanie rusza z miejsca! Łowczy jedzie stale za środkiem sfory, trzymając się tuż przy swoich psach, nieustannie obserwując i kierując ich robotą. Wywiera on stale swój osobisty wpływ na zachowanie się sfory i wkracza osobiście, ilekroć zajdzie tego potrzeba lub ilekroć wkroczenie jego umożliwi osiągnięcie pewnych korzyści lub zysku na czasie. Jadąc za swoimi psami łowczy pilnie obserwuje całe przedpole, by nic z tego nie uszło jego uwagi, co by tylko mogło mieć jakikolwiek wpływ na zachowanie się lisa (pasące się krowy, psy owczarskie itd.) lub też mogło zniszczyć jego trop (świeżo zorana ziemia; szosa przecinająca kierunek polowania itd.). Umożliwia mu to potem, w razie chwilowego zagubienia tropu, szybkie orientowanie się w położeniu – relacjonował autor artykułu w Przeglądzie Kawaleryjskim. – W przeciwieństwie do jelenia, który w miarę pościgu rozgrzewa się coraz bardziej, pozostawiając po sobie coraz silniejszy i mocniejszy zapach, czyli „wiatr”, lis nigdy się nie poci, a woń którą pozostawia po sobie nie pochodzi od potu, lecz od wydzielin specjalnych gruczołów. Spłoszony lis uciekając, wydziela z przerażenia w pierwszej chwili bardzo silny zapach, który potem w miarę uspokojenia się nerwowego, zmęczenia i osłabienia stopniowo się zmniejsza, czasami nawet całkowicie zanika. (…) To też zdarza się często, że psy w pogoni za lisem nagle zatrzymują się i podnoszą głowy, wietrząc na wszystkie strony - jest to nieomylna oznaka, że zagubiły trop lisa. Dobra sfora rozciąga się wtedy natychmiast w prawo i w lewo, obejmując szerszą przestrzeń, celem przeszukania jej i łatwiejszego odnalezienia zgubionego tropu. W razie podchwycenia na nowo tropu lisa, natychmiast psy z głośnym ujadaniem rzucają się do nowego pościgu. Dopiero, gdy im się to nie udaje, powinien Wkroczyć łowczy i skierować sforę na kierunek, w którym uciekł lis.

1 2