Pies z miną

Pomysłowość wojskowych w zakresie poszukiwania nowych środków bojowych nie zna granic. Podczas II wojny światowej Sowieci postanowili użyć psy w roli nośników min.

Źródło: Shutterstock

Starożytni Rzymianie podczas wojny do przenoszenia wiadomości zatrudniali psy. Posłańcowi dawano połknąć w kawałku mięsa zawinięty list i wysyłano w drogę do strażnicy, którą dobrze znał z okresu tresury. Gdy dotarł – by wydobyć korespondencję – zabijano wierne zwierzę. 

Cóż! Cywilizacja starożytnego Rzymu wyrosła na krwi ludzi i zwierząt, więc taka skrajna postać utylitaryzmu specjalnie nie dziwi. Minęły lata, przeszły wieki, komuniści obalili carat. Nowa władza radziecka podeszła do hodowli i wykorzystania psów pryncypialnie. Powołała do tego celu organizację społeczną (lecz znajdującą się pod absolutną kontrolą rządu) o wdzięcznej nazwie Osoaviahima. Ta zaś wytyczyła główne kierunki działania:

„W miastach miłośnicy psów trzymają je przeważnie dla przepędzenia czasu, może także do polowania, lecz istotnie poważnej pracy z nimi się nie wykonywa. Główną robotę zatem podjąć muszą miejscowe organizacje państwowe. Należy pozyskać szerokie masy narodu dla hodowli psów. Muszą one stać się gospodarczym zwierzęciem domowym, pilnować mieszkań, spichrzy, lasów oraz służyć obronie krajowej na wojnie jako roznosiciele listów, sanitariusze, nosiciele nabojów itd. Dotychczasowe zakłady hodowli i tresury psów będą rozszerzone i pomnożone. Specjaliści obejmą tresurę do różnych celów. Działalność miłośników będzie chętnie widziana, o ile poddadzą się  wytycznym specjalistów. Stosowanie się hodowli do mody będzie usunięte; ustanie też jednostronne układanie doberman pinczerów i  psów owczarskich, jako psów modnej elegancji. Starać się również trzeba o uniezależnienie się od zagranicy. Rasy krajowe powinny mieć pierwszeństwo na wszystkich wystawach i próbach polowych. (…) W czasie pokoju pies winien służyć gospodarce ogólnej, a podczas wojny być oddany armii.”

Niebawem działacze Osoaviahima mogli się wykazać. W związku z dotkliwym brakiem skór w całym Związku Radzieckim w roku 1929 przy władzach miejskich powołano komórki do ich pozyskiwania. Wyłapano wszystkie psy bezpańskie oraz zrobiono porządek z psami pokojowymi i luksusowymi, czyli z rewolucyjnego punktu widzenia – nieprzydatnymi dla państwa...

W tym samym czasie pod  Moskwą utworzono Centralną  Szkołę Tresury Psów Wojskowych oraz jej agendy terenowe w ważniejszych miastach. Szkoła prowadziła badania i tresurę w różnych kierunkach. Na początku 1941 roku posiadała możliwość przygotowania psów do jedenastu rodzajów służb: wartowniczej, łączności, dochodzeniowej, sanitarnej, patrolowej, dywersyjnej, rozpoznania chemicznego, odszukiwania i aportu zrzutów samolotowych, zaprzęgowej, wykrywania min oraz służby przeciwpancernej.

Pomysł, by wykorzystać psy do niszczenia czołgów pojawił się w roku 1930. Wymyślano i testowano różnorodne techniki oraz taktyki. W roku 1941 powołano jednostki specjalne (spec-służba) przeznaczone do zwalczania czołgów przeciwnika. Każdy oddział składał się z czterech kompanii ze 126 psami w każdej kompanii; w każdym oddziale specjalnym znajdowały się 504 psy. Podczas II wojny światowej w armii radzieckiej sformowano dwa pułki psów specjalnego przeznaczenia i 168 niezależnych oddziałów, batalionów, kompanii i plutonów.

Naoczny obserwator, korespondent wojenny Curzio Malaparte, tak opisuje swoje spotkanie z psami przeciwpancernymi: „Pewnego ranka znalazłem się na artyleryjskim punkcie obserwacyjnym, żeby z bliska obserwować atak niemieckiej dywizji pancernej. Formacja ciężkich czołgów czekała pod osłoną lasu na rozkaz rozpoczęcia ataku. Ranek był pogodny i mroźny, pola lśniły szronem, lasy słoneczników wydawały się czarne i żółte w promieniach wschodzącego słońca (…) i nagle zobaczyłem kolumnę czołgów, która wyłoniła się z lasu i utworzyła na równinie szeroko rozwarty wachlarz.

Na krótko przed rozpoczęciem ataku przybył na punkt obserwacyjny generał von Schobert. Badał wzrokiem pole bitwy i uśmiechał się. (…) Czołgi, za którymi szły oddziały szturmowe, zapuściły się już daleko w opustoszałą równinę. Po początkowej strzelaninie głęboka cisza zapadła nad rozległą przestrzenią ściernisk ściętych pierwszym jesiennym mrozem. Wydawało się, że Rosjanie opuścili pole bitwy i wycofali się za rzekę. Roje jakichś dużych ptaków zrywały się z kęp akacji, nad łąkami unosiło się świergocząc mnóstwo małych szarych ptaszków podobnych do wróbli; ich skrzydełka lśniły w promieniach wschodzącego słońca; z bagniska poderwały się dwie dzikie kaczki i powoli powiosłowały w powietrzu skrzydłami. Nagle z odległego lasu wychynęło kilka drobnych czarnych punktów, po chwili było ich więcej i jeszcze więcej, poruszały się szybko, to znikały w zaroślach, to ukazywały się, bliżej, pędziły wprost na niemieckie pancery.

1 2