Pies jako namiastka dziecka?

Czy można swoje uczucia macierzyńskie przelać na czworonoga? Czy pies może stać się namiastką dziecka, a człowiek zaspokoić w ten sposób instynkt rodzicielski? Gdzie przebiega granica między właściwą, troskliwą opieką a nadopiekuńczością, która przybiera często dość kiczowatą formę?

Czy pies może zastąpić dziecko? Czy pies może zastąpić dziecko? Źródło: Shutterstock

O ile w grę wchodzi sama miłość, to wydaje się to być całkowicie naturalne. Co jednak, kiedy pies zaczyna być traktowany jako dziecko bardzo dosłownie? Spacery w wózku, czułe kołysanie na rękach do snu niczym niemowlaka, urocze spinki wpięte w równie urocze kucyki i całkiem spore grono innych zachowań, które bądź co bądź bardziej sugerują, delikatnie ujmując, ekstrawagancję właściciela niż jego miłość do zwierzaka. Choć on sam w swoim zachowaniu nie widzi nic niestosownego, a opiekuńcze gesty kierowane w stronę psa i mające różną postać, traktuje jako przejaw miłości.

Trzeba tutaj mieć na uwadze, że pies (a często także kot) staje się namiastką dziecka z różnych powodów. Najczęściej traktowany jest właśnie w ten sposób w momencie, kiedy „prawdziwego” dziecka jeszcze nie ma w domu (taki sprawdzian z ewentualnego rodzicielstwa), posiadanie potomstwa jest niemożliwe z różnych przyczyn lub kiedy zwykła ludzka samotność staje się udręką. A tak można przecież sprawić sobie czworonożnego „synka” lub „córeczkę”, a może i od razu parkę... W każdym z przypadków, z pozycji obserwatora wygląda to co najmniej dziwnie. I czy nie jest to miłość źle pojęta?

Swego czasu jedna z rodzimych aktorskich par (Rafał Cieszyński i Alżbeta Lenska) głośno opowiadało o praktykowaniu swoich przyszłych rodzicielskich uczuć na małym maltańczyku, który w przyszłości miał stać się towarzyszem prawdziwego potomka. Widocznie uznali, że sprawdzą się w roli rodziców, bo obecnie rodzina liczy czterech członków, licząc oczywiście maltańczyka.

Nieco inaczej trzeba chyba jednak spojrzeć na wybuch miłości do psów w miejscowości Sai Kung w Hongkongu. Tutaj za przelewaniem instynktu macierzyńskiego na psy stoi rząd, który w latach 70. zabronił mieć więcej niż jedno dziecko. I tak rosnący niż demograficzny wśród ludzi przyczynił się do wzrostu ilości radośnie merdających ogonów na ulicach i małych szczeniąt wyglądających ze spacerowych wózków. Boom na psy stanowiące namiastkę dzieci stał się na tyle intensywny, że pojawia się coraz więcej usług skierowanych właśnie do nich. Od psich placów zabaw po piekarnie z wypiekami dla czworonogów.

Miłość do zwierząt miłością, ale czy upodabnianie ich na siłę do małego człowieka i traktowanie w ten sposób nie godzi czasem w ich naturę? Warto kochać swojego pupila, ale niech będzie to uczucie rozsądne. Wszak pies, gdyby mógł wyrazić ludzkim słowem swoje zdanie, mimo wszystko wolałby jednak być traktowany tak jak psa traktować się powinno, bez wciskania go w balansujące na granicy kiczu ramy.