Pies jak z obrazka

Czy to w tle, czy u boku rodziny, czy na pierwszym planie... Pies znalazł swoje miejsce na płótnach wielkich polskich malarzy. W obrazach największych z nich wizerunek czworonożnych przyjaciół przetrwał do dziś.

Jan Matejko, portret czworga dzieci artysty, 1879, Lwowska Galeria Sztuki. Jan Matejko, portret czworga dzieci artysty, 1879, Lwowska Galeria Sztuki. Źródło: Czworo dzieci artysty, portret pędzla Jana Matejki, 1879

Może były inspiracją, może były elementem życia, którego nie dało się pominąć, a może posłużyły tylko do zwykłego wypełnienia przestrzeni na płótnach. Niezależnie od tego, którą wersję przyjmiemy, nie zmienia to faktu, że psy zostały uwiecznione na dziełach największych polskich malarzy. Psie głowy wyglądają ciekawsko z obrazów Wojciecha Kossaka czy Artura Grottgera, strzygą uszami na dziełach Józefa Chełmońskiego i Jana Matejki.

Wśród obrazów Wojciecha Kossaka, znalazłoby się kilka, na których artysta sportretował psy. Gromada psów myśliwskich, towarzysząca cesarzowi Franciszkowi Józefowi, pojawiła się na płótnie zatytułowanym „Wyjazd na polowanie w Godollo”. Obrazem tym Kossak niejako rozpoczął swoją karierę mistrza pędzla, a umieszczone na pierwszym planie wielkie psy gończe budzą zachwyt wielbicieli Kossaka po dziś dzień. Typowo wiejskie psisko pojawiło się na innym obrazie XIX-wiecznego malarza, w „Weselu krakowskim”. Nieco odrealniony pies, obszczekujący radośnie pędzących weselników, zdaje się unosić w powietrzu. Czyżby i Kossak użył w „Weselu krakowskim” psa jako symbolu wierności?

Psie postacie malował też chętnie

Artur Grottger, Plac Zamkowy (z cyklu Warszawa II), 1862. Karton, kredka. Victoria and Albert Museum, Londyn. Źródło: \"Plac zamkowy\" (z cyklu Warszawa II), obraz pędzla Artura Grottgera, 1862, karton, kredka
Artur Grottger, jeden z czołowych przedstawicieli romantyzmu w polskim malarstwie. Podobno psiaki i konie były pierwszymi, niezbyt wdzięcznymi, modelami artysty. Na uwagę zasługuje obraz z cyklu „Warszawa II”, o tytule „Plac Zamkowy”. Grottgerowi udało się uchwycić na nim atmosferę po niedawnej tragedii powstania styczniowego. Wyjący pies, znajdujący się w centrum „Placu Zamkowego”, potęguje grozę chwili, ma się wrażenie, że jego skowyt przecina martwą ciszę.

Wielkie psiska, typowe dla wiejskiego krajobrazu, zapełniają także płótna Józefa Chełmońskiego, piewcy krajobrazu polskiej wsi. W dziele zatytułowanym „Na folwarku” malarz sportretował kilka psich postaci. Niektóre zostały uchwycone w ruchu – skaczą na ubraną na biało kobietę, inne, pokazane bardziej statycznie, przypatrują się biednemu chłopu. Inaczej pokazany został pies na obrazie „Babie lato”. W centrum płótna znajduje się leżąca wiejska kobieta, czarne psisko zaś namalowane zostało za nią. Pies z obrazu, w przeciwieństwie do przedstawicielki płci pięknej, obserwuje pasące się krowy. Sportretowany przez Chełmońskiego zwierz jest prawdziwym psem pasterskim, opiekuje się trzodą, jest czujny, w każdej chwili gotowy stanąć w obronie bydła. To pies-strażnik w zeswojszczonych realiach, niepilnujący bynajmniej granicy zaświatów, ale pozostawionych pod jego opieką krów. Myśliwskie psisko znalazło się na jeszcze innym płótnie Chełmońskiego, na „Wyjeździe na polowanie”. Z tym dziełem związana jest pewna anegdota. Otóż obraz malarza nie został przyjęty na wystawę Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. W uzasadnieniu, organizatorzy wystawy napisali podobno: „Obraz pański, przedstawiający cztery psy i jednego konia, nie został przyjęty na wystawę”. Dowcipny malarz miał w odpowiedzi odpisać: „Obywatele! Mylicie się: obraz mój przedstawia cztery konie i jednego psa! Z poważaniem – Józef Chełmoński, artysta malarz”.

Psie postacie malował także nasz wielki malarz akademik, Jan Matejko. W czasie, gdy malarski wieszcz nie pracował nad wielkimi scenami batalistycznymi, oddawał się malowaniu przyjemnych, kipiących rodzinną atmosferą portretów. Jeden z sympatycznych psiaków znajduje się na obrazie zatytułowanym „Portret czworga dzieci artysty”. Drugi – na płótnie o tytule „Trójka dzieci artysty”. Na obu obrazach zwierzęciu towarzyszą pociechy malarza, przez co artysta pośrednio mówi o sytuacji psiaka w domu Matejków. Czyżby psiak był uważany za członka rodziny?