Pies, który mówi cz. XIII

Źródło: Redakcja

-Tosiu, o czym mówisz?- dziadzio lekko zaniepokoił się.

-Ty dziadziusiu skorzystaj z telefonu, a my lecimy po tą pomoc.- pociągnęła dziadka za rękę, aby się pochylił i na ucho mu szepnęła –Zaufaj mi, proszę.

Dziadzio wyprostował się, popatrzył uważnie na Tosię, pokiwał głową z uznaniem i powiedział –Dobrze, dzwonię.

Tosia z Marysią, Adamem i pieskami wybiegli z domu w takim tempie, że dziadzio miał wrażenie jakby ich przeciąg wywiał.

-Tośka.- odezwał się Adam, gdy stanęli już na podwórku –Coś ty dziadkowi naopowiadała? Skąd my wytrzaśniemy opiekę? Co my możemy?

-No właśnie, jeszcze nie wiesz, co my możemy.- odpowiedziała Tosia z tajemniczym uśmiechem –Chodźmy trochę dalej, zaraz się dowiesz.

Gdy znaleźli się blisko pierwszych parkowych drzew, gdzie nie było ludzi, Tosia spojrzała na Ciapka i powiedziała.

-Ciapusiu, teraz twoja kolej.

-Może kolega powinien najpierw usiąść?- spytał niepewnie Ciapek nie zauważając reakcji chłopca, który właśnie pierwszy raz usłyszał mówiącego psa.

-Rrrany!- krzyknął i cofając się z wrażenia nie zauważył małego dołka, do którego właśnie wdepnął. Zamachał rękoma jak wiatrakami, stracił równowagę, fiknął do tyłu, sandałek mu się odpiął i zsunął z nogi, która rozpędzona w dziwny sposób znalazła się zbyt wysoko i poleciał w górę. Chłopiec jednak błyskawicznie pozbierał się i usiadł na trawie. Chciał o coś spytać, ale nie zdążył, bo wyrzucony w powietrze sandałek zdecydował się na drogę powrotną w dół i spadając wycelował prosto w głowę Adama.

-Rany.- stęknął chłopiec już nieco ciszej –Na prawdę, mogliście uprzedzić.- pomasował bolące miejsce na głowie, założył niesfornego sandałka i stwierdził z przekonaniem –Jesteście niebezpieczni.

-Trzeba lepiej zapinać kapcie.- odpowiedziała Tosia z przekąsem.

-On mówi.- Adam popatrzył na Ciapka z niedowierzaniem.

-Tak, mówię, ale panna Misia nie mówi. Więc gdybyś potrzebował psiego tłumacza to proszę do mnie.

-Jasne.- chłopiec podrapał się po głowie nie bardzo jeszcze wierząc własnym uszom i zwrócił się do Tosi –Jak chcesz załatwić „pomoc”?

-Gdy dziadzio rozmawiał przez telefon, Ciapuś mi szepnął, że on znajdzie kogoś, kto pomoże. Tak naprawdę to ja też jeszcze nie wiem, jak chce to zrobić.

-Już mówię.- Ciapek rozejrzał się i widząc, że swobodnie może rozmawiać, zaczął tłumaczyć.-Wiecie, że my, psy, słyszymy dużo więcej niż ludzie. Nasze szczekanie niesie się bardzo daleko, dlatego ja na przykład wiem, co się szczeka nawet za parkiem.

-A co się szczeka?- zainteresowała się Marysia.

-A właśnie. Za parkiem znajduje się dom z ogródkiem, gdzie mieszka stary Argo. Wiem, że jest już słaby, niedowidzi, niedosłyszy i jego pani, starsza pani, jest bardzo smutna z tego powodu. Chciałaby go już zabrać do domu, ale on chce jeszcze mieszkać w budzie, bo wie, że nikt nie pomoże mu w pilnowaniu terenu. I teraz słuchajcie najlepszego, jego pani kiedyś była pielęgniarką.

-Ale super!- Tosia klasnęła w rączki, a za nią zaraz Marysia.

-Bomba!- Adam był zachwycony –Mało tego, że pies mówi, to jeszcze jest bardzo mądry. A potrafiłbyś nas zaprowadzić do tego domu?

-Nie, najpierw sam muszę sprawdzić, gdzie to jest i jak tam dotrzeć. Tosiu,- spojrzał jej prosto w oczy –dziadzio tobie zaufał, teraz ty musisz zaufać mi.

Tosia popatrzyła na Ciapka. Nie wiedziała co ma zrobić, mamie przecież obiecała, że będzie go pilnować. A teraz powinna podjąć tak poważną decyzję.

-A co ja powiem mamie jak …?

-Nie będzie żadnego „jak”. Poczekacie tutaj, powinienem niedługo wrócić.

Tosia jeszcze przez chwilę wahała się, ale wiedziała, że jeśli teraz nie puści Ciapka, może to zaważyć na życiu biednego pieska. W tej chwili to od niej zależał jego los. Wiedziała, że Ciapkowi może zaufać, ale nie wiedziała, co mogłoby go spotkać po drodze. Wreszcie podjęła decyzję.

-Dobrze Ciapusiu, ale bardzo uważaj, proszę.

-Oczywiście, o mnie nie musisz się martwić.

Tosia odpięła mu smycz od obroży i popatrzyła jeszcze jakby chciała zapamiętać jego wygląd. Przerażona tym, co zrobiła, ścisnęła smycz w rączkach i powiedziała –Idź, idź po pomoc.

Ciapek szczeknął donośnie i nie patrząc na boki pobiegł najszybciej jak mógł, w sobie tylko znanym kierunku.

Tosi zakręciły się łzy w oczach.

-Ale pies!- Adam w zachwycie patrzył za oddalającym się Ciapkiem. Ale gdy popatrzył na zdrętwiałą ze strachu Tosię, pomyślał, że warto by trochę odwrócić jej uwagę od zmartwienia –A mówiłem wam co powiedziała pani doktor?

-Nie, jeszcze nic nie mówiłeś.- odpowiedziała Marysia –Co tam u Brutuska?

-Ma łapkę w gipsie, dostał lekarstwa i pani doktor powiedziała, że trzeba teraz bardzo się nim opiekować i wynosić na dwór. Nie wolno mu samemu chodzić po schodach. Dobrze, że nie jest duży, bo nie mógłbym go sam udźwignąć.

-A długo mam mieć ten gips?

-Nie wiem dokładnie, za dwa tygodnie mamy iść na kontrolę łapki. Ale Brutusek już macha ogonkiem, to dobry znak. Nawet zjadł już troszkę i to bez pozwolenia, ale i tak się cieszę, że już lepiej się czuje.

-A co takiego zjadł bez pozwolenia?- spytała Tosia.

-Aaa. Mama usmażyła naleśniki i jadłem, znaczy usiadłem z talerzem na podłodze przy Brutusku i …- potarł nos ręką –I mama poprosiła, żebym mu podał do łóżeczka miseczkę z wodą.

-I co?- zaciekawiła się Marysia.

-No i jak wróciłem z wodą to naleśnika już nie było.

Tosia uśmiechnęła się –Tak się cieszę. A wiesz kto nam powiedział, że jest piesek potrącony?

-Niech zgadnę.- Adam myślał przez chwilę –No nie wiem.

-Ciapek.- odpowiedziała Tosia z dumą –To on usłyszał, że coś złego się stało. To my byliśmy pierwsi przy Brutusku i to mój dzidziuś zawiózł go na psie pogotowie.

-Poproszę mamę, żeby kupiła Ciapkowi coś smacznego, należy mu się.

-Wystarczy, jak będziesz się opiekował Brutuskiem, a my ci w tym pomożemy.- powiedziała Tosia i znów stanęła zapatrzona w stronę, gdzie zniknął Ciapek. –Mam tylko nadzieję, że nic mu się nie stanie. Nawet nie wiem, czy jest tam jakaś ulica, przez którą musiałby …

Nie dokończyła, bo Misia nagle szarpnęła się na smyczy i po raz pierwszy szczeknęła.

-Ojej, Misiu, ty szczekasz!- zdziwiła się Marysia.

-Zdaje się, że ona chce nam coś powiedzieć.- stwierdził Adam.

-Patrzy w stronę, gdzie pobiegł Ciapek.- Tosia przyłożyła rączki do buzi wyobrażając sobie straszne rzeczy.

-Chodźmy za nią,- powiedziała Marysia –niech nas zaprowadzi.

-Byle nie za daleko.- zadecydowała Tosia i kiwnęła główką do Marysi.

Ruszyli w trójkę za szarpiącą się na smyczy Misią.

-Co się dzieje?- zastanawiała się Marysia –Nigdy tak się nie zachowywała.

Ale nie przebiegli nawet stu metrów, gdy okazało się jak bardzo była potrzebna ich pomoc. Wracający Ciapek przebiegając na skróty przez gęste zarośla zaczepił obrożą o gałąź w taki sposób, że za nic nie mógł się uwolnić z uwięzi.

-Ojej, Ciapusiu!- Tosia na czworaka weszła pomiędzy krzaki i odczepiła gałązkę od obroży.

-Dziękuję panno Misiu.- zadowolony Ciapek otrzepał się –Mam pomyślne wieści, a i miejsce jest charakterystyczne. To domek z największym drzewem w ogródku.

-Myślisz, że ta informacja wystarczy?- zasmuciła się Tosia.

-Tak, bo taki ogródek jest tylko jeden.

-No to biegiem!- zadecydował Adam.

W bardzo krótkim czasie znaleźli się pod klatką Tosi i zadzwonili domofonem.

-Słucham.- odezwała się babcia Tosi.

-Mamy domek z panią, która zaopiekuje się pieskami. Poproś dziadziusia, żeby wyszedł, musimy tam zaraz pojechać.- Tosia strzelała słowami jak z karabinu maszynowego.

Gdy dziadzio wyszedł gotowy do drogi i spytał o adres, pod który mają jechać, Tosia odpowiedziała.

-Nie znamy adresu, ale to jest domek za parkiem z największym drzewem w ogródku.

-Chmm. Bardziej precyzyjnie się nie dało. Ale macie szczęście, znam te okolice i chyba nawet wiem, o kogo chodzi. Ta pani miała psa …, o ile dobrze pamiętam nazywał się Argo.

-Cały czas tak się nazywa. Znasz tą panią?- spytała Tosia.

-Tak, ale już bardzo dawno się nie widzieliśmy. No cóż, skoro wiecie, że tam jest szansa, to należy ją wykorzystać.

Dziadzio zrobił w tył zwrot i dziarskim krokiem skierował się w stronę samochodu, a przez ramię jeszcze rzucił –W samą porę, dzieciaki! W samą porę! Gdy zadzwoniłem, właśnie zaczynała się operacja.

-Ojejciu!- Tosia popatrzyła na Marysię i Adama –W samą porę.- powtórzyła.