Pies, który mówi cz. VIII

Źródło: Redakcja

W dniu rozpoczęcia roku szkolnego Tosia obudziła się rano o godzinie 7.00 i już nie mogła zasnąć. Wstała, zdziwionej mamie powiedziała -Dzień dobry.- i poszła do łazienki. Gdy wyszła z niej umyta i uczesana, mama spytała.

-Czemu wstałaś tak wcześnie? Rozpoczęcie roku szkolnego jest dopiero o dziesiątej.

Tosia zrobiła mądrą minkę i odpowiedziała.

-No wiesz, obowiązki.- rozłożyła rączki i z przesadną powagą zaczęła tłumaczyć –Trzeba wyjść z pieskiem, sprawdzić, co się dzieje na osiedlu, czy nie było jakiegoś przestępstwa. Trzeba zjeść śniadanko.- ale szybko poprawiła się –Z pieskiem trzeba zjeść śniadanko, umyć miseczki, nalać wody. Rozumiesz. Obowiązki.

-Oczywiście.- mama pokiwała głową ze zrozumieniem –Rozumiem.

-No,- Tosia przytaknęła i zwróciła się do Ciapka –Chodź.

-Tosiu,- mama popatrzyła na córeczkę z uwagą –O jakim przestępstwie mówisz?

-No wiesz, trzeba sprawdzić, czy ktoś nie uderzył jakiegoś pieska, na przykład kamieniem.

-Ach tak.- mama odpowiedziała ze zrozumieniem –Oczywiście.

Tosia „ubrała” Ciapka i wyszli. Jak tylko znaleźli się z dala od ludzi, Ciapek odezwał się.

-Pani sąsiadka chce oddać Misię do schroniska.

-Skąd wiesz?- zdziwiła się Tosia.

-Psy mają kilka razy lepszy słuch od ludzi, a przez te ściany wszystko słychać. Tamci właściciele nie chcą już mieć psa, powiedzieli, że może z Misią zrobić, co chce.

-Ale przecież tak nie można!- oburzyła się Tosia –Piesek to nie zabawka! Mamusia tak mówiła.- dziewczynka zasmuciła się bardzo –Musimy coś zrobić.- pokręciła główką. –To straszne! Jak tak można?

Chwilę szła z opuszczoną główką i nagle zatrzymała się.

-Ciapusiu. A może by tak spytać Marysi? Przecież chyba nie ma teraz zwierzątka.

-Nie ma.- przytaknął Ciapek.

-Skąd wiesz?

-Poczułbym.

-No to już nawet pytać nie musimy.- Tosia przyłożyła paluszek do noska w głębokim zamyśleniu –Trzeba tylko przekonać jej rodziców, że chcą mieć pieska.

-Jak to zrobisz?

-Zrobimy to w trójkę, albo nawet w czwórkę. Posłuchaj.- i Tosia przedstawiła swój plan działania.

Polegał on przede wszystkim na tym, żeby iść do Marysi z Misią i jak tylko jej rodzice zobaczą Misię, od razu się w niej zakochają.

-Oj, to może nie zadziałać.- westchnął Ciapek.

-Musimy spróbować, inaczej się nie dowiemy, czy to dobry, czy zły pomysł.

Na tym wszelkie ustalenia się skończyły. Wrócili do domu ze spacerku, zjedli smaczne śniadanka i Tosia zaczęła szykować się do szkoły.

Nareszcie nadeszła bardzo ważna chwila. Ogromnie przejęta weszła z mamą do budynku szkolnego i … dla małej Tosi zaczęło się szkolne życie. Bardzo jej się podobało to miejsce. Dużo dzieci, kolorowe klasy, piękne, duże tablice w każdej z nich i ta uroczystość na sali gimnastycznej. Nareszcie poczuła się bardzo dorosła. To już nie przedszkolaczek, teraz to była uczennica I klasy szkoły podstawowej.

Po uroczystości panie wychowawczynie zabrały dzieci do klas i okazało się, że Tosia będzie mogła siedzieć w ławce razem z Marysią. Obie bardzo się ucieszyły z tego powodu, a Tosia wykorzystując chwilę zamieszania w klasie opowiedziała Marysi o Misi.

Dziewczynka słysząc tak straszną historię aż rączką zakryła buzię.

-Jak myślisz,- spytała Tosia –rodzice pozwolą ci mieć pieska?

Marysia posmutniała –Oj, chyba nie. Zgodzili się na chomika, bo nie chcieli psa.

-Ja myślę, że jak pokażemy im Misię, to się zgodzą.

-Wątpię. Tata może tak, ale ciocia na pewno nie.

-A mama?

-Moja mama dawno temu wyjechała i … nie wróciła. Ciocia zaczęła tacie pomagać i … tak zostało. Kiedyś była milsza, a teraz często krzyczy.

-Może nie będzie tak źle. Spróbujemy ją przekonać.

-Wiesz, tata mówi, że …

Ale już nie zdążyła nic więcej powiedzieć, bo pani wychowawczyni zwróciła się do dzieci prosząc o uwagę. Miała do przekazania ważne informacje.

Marysię na rozpoczęcie roku szkolnego przyprowadziła babcia. Tosi bardzo się spodobała, bo cały czas się uśmiechała i wyglądała bardzo łagodnie.

Po zakończonym spotkaniu dziewczynki wracały razem, a mama Tosi i babcia Marysi tak się rozgadały, że dziewczynki mogły dokładnie ustalić plan działania. Umówiły się, że ponieważ ich bloki sąsiadowały ze sobą, gdy tata Marysi wróci z pracy, ona od razu przybiegnie po Tosię.

Wreszcie obie panie powiedziały sobie „do widzenia” i rozeszły się do domów.

Tosia z wypiekami na twarzy wszystko opowiedziała Ciapkowi i teraz oboje z niepokojem czekali na sygnał. Wreszcie dzwonek zadźwięczał. Marysia stanęła w drzwiach, a Tosia zwróciła się do mamy.

-Możesz poprosić panią sąsiadkę, żeby dała nam Misię na spacerek? Może jest zmęczona i nie chce jej się wychodzić z pieskiem na dwór.- i zanim mama zaczęła wypytywać o szczegóły szybko dodała –Marysia właśnie straciła chomiczka i wiesz … chciała się zapoznać z biedną Misią.

Mama pomyślała chwilę –Ale obie będziecie bardzo pilnować Misi?

-Oczywiście proszę pani.- pierwsza odpowiedziała Marysia.

-Dobrze.- zgodziła się mama –Zobaczymy, czy pani sąsiadka jest w domu.

A, że były to drzwi obok, mama wyszła na korytarz, zadzwoniła i po chwili otworzyła pani sąsiadka. Mama Tosi przekazała pomysł, a ta ucieszyła się ogromnie.

-Dziewczynki! Spadłyście mi z nieba! Dzisiaj rano, jak wróciłam ze spacerku z Misią, skręciłam nogę.- i pokazała owiniętą kostkę –Tak bardzo się bałam wyjść z domu, a Misia na pewno już potrzebuje. Kochane dzieciaczki. Tak bardzo jestem wam wdzięczna.- i pokuśtykała do kuchni. Wróciła zaraz, dała dziewczynkom po dwa cukierki i ubierając Misię w obróżkę wciąż powtarzała, jak bardzo jest wdzięczna.

-Pochodzimy sobie troszkę i będziemy bardzo uważać.- obiecała Tosia –Proszę się nie martwić, nie zgubimy Misi.

Dziewczynki wyszły z pieskami na spacer dookoła bloków i umówiły się, co która ma mówić. Z bijącymi serduszkami stanęły przed drzwiami mieszkania Marysi i zadzwoniły.