Pies, który mówi cz. VI

Źródło: Redakcja

 

Tosia podeszła do domofonu i nacisnęła guzik.

-Słucham.- odezwała się mama Tosi.

-Mamusiu, możesz na chwilę zejść na dół.? Mamy gościa.

-Tak, oczywiście.

Po kilku minutach mama wyszła z klatki schodowej i rozejrzała się.

-Gdzie ten gość? O kim mówiłaś?

Tosia wskazała wystraszoną Misię i szybko zaczęła wyjaśniać.

-Mamusiu, to jest grzeczna i milutka sunia. Zobaczyliśmy z Ciapkiem w parku, jak dwóch chłopców – łobuzów rzucało w nią kamieniami, a ona była przywiązana do drzewa. Jest taka biedna, wystraszona, nie ma domku i o …- dziewczynka pokazała sznurek zdjęty z szyi pieska. –Na pewno ktoś ją wyrzucił. Ja wiem, że my już mamy pieska, ale może byś poprosiła ciocię, wujka, panią ze sklepu, pana listonosza …,- Tosi wreszcie zabrakło pomysłów, a widząc spojrzenie mamy, z rezygnacją dodała - … panią sąsiadkę, żeby może …

Właśnie w tym momencie, Misia widząc nadchodzącą sąsiadkę Tosi, podbiegła do niej i zaczęła ją witać, jakby znały się od dawna.

Pani sąsiadka uśmiechnęła się widząc Misię, postawiła torby na ziemi, przywitała się z nią i zaczęła rozglądać się wokół.

-Zna pani tego pieska?- spytała mama.

-Tak, to Misia moich znajomych.- popatrzyła na Misię i spoważniała. –W przeciwieństwie do swoich właścicieli to złote serduszko. Kochane psiątko.- znów się rozejrzała –Ale nigdzie żadnego z nich nie widzę.

-Tosia była na spacerze z Ciapkiem- mama pospieszyła z wyjaśnieniami –i mówi, że Misia była przywiązana do drzewa, a dwóch chłopców rzucało w nią kamieniami.

Pani z przerażeniem spytała –Jak to?

-Tak właśnie było proszę pani.- potwierdziła Tosia.

-Muszę zadzwonić, może po prostu się zgubiła.- pani sąsiadka zamyśliła nad czymś.

Wyjęła telefon z torebki i wybrała numer. Trzymała go przez dłuższy czas przy uchu, ale widać połączenia nie uzyskała.

-Dziwne, nie odbierają.- popatrzyła z zatroskaniem na pieska. –No cóż, pójdziemy do domu, na pewno jesteś głodna. Później jeszcze raz spróbujemy zadzwonić.- i zwróciła się do mamy Tosi –Nie wiem, co się stało, ale …- machnęła ręką, pokręciła głową i powiedziała do pieska –Chodź Misiu, chodź bidulko.

Tosia pokiwała główką i z przekonaniem stwierdziła –A jednak ją wyrzucili.

-Kochanie,- mama szukała jakiegoś sensownego wytłumaczenia –Może to naprawdę jakiś przypadek. Może …, może …

-I tak wiem, że wyrzucili.- Tosia z powagą pogłaskała po głowie Ciapka i weszła do klatki za panią sąsiadką –Źli ludzie nie powinni mieć pieska w domu.- a po chwili dodała –Żadnego zwierzątka nie powinni mieć.

-Masz rację Tosiu,- mama przytaknęła –ale nikt nie jest w stanie nad tym zapanować. Żaden człowiek nie ma napisane na czole, czy jest dobry, czy zły. Na taką sytuację powinno przede wszystkim reagować jego najbliższe otoczenie.

Tosia zamilkła na dłuższą chwilę i dopiero, gdy znaleźli się w domu, powiedziała.

-Idę do szkoły.

Mama zaskoczona nagłą zmianą nastawienia córeczki odpowiedziała –Tak, idziesz do szkoły. Bardzo się cieszę, że już nie masz oporów. Jestem przekonana, że będziesz zadowolona. Pamiętaj, to od ciebie dużo zależy, jak dzieci będą cię traktowały.

-Wiem.- Tosia pokiwała główką myśląc nad czymś bardzo intensywnie. Spojrzała na Ciapka i powiedziała –Chodź Ciapuś, musimy się naradzić.- Ale dopiero po chwili zorientowała się, że powiedziała trochę za dużo. Popatrzyła na mamę, ale mama wcale nie zwróciła uwagi na jej słowa. Tosia sprawdzając efekt „zdradzenia” swojej i Ciapka tajemnicy powiedziała jeszcze raz wyraźnie –Będę się naradzać z Ciapkiem.

Mama już z kuchni odpowiedziała na to ze śmiechem –Dobrze, dobrze, naradzajcie się. A jak skończycie, powiedz Ciapkowi, żeby przyszedł razem z tobą do kuchni na śniadanko.

-Ale fajnie.- Tosia po cichu zwróciła się do Ciapka –Myślę, że nawet wcale nie musimy się ukrywać. Ja do ciebie mogę mówić, a ty przy kimś nie będziesz się odzywał. I w ten sposób nikt się nie zorientuje, że mam takiego … superpsa.- Tosia zamilkła, usiadła na podłodze na wprost Ciapka i z ogromną powagą oświadczyła.

-Zrobimy Policję Poskramiającą Potwory.

Ciapek popatrzył przez chwilę próbując zrozumieć co też mogły znaczyć te słowa.

-Jaką policję i jakie potwory?

Tosia wzruszyła ramionkami –To proste. Pójdę do szkoły, zrobimy zastęp policji i będziemy tropić tych, co źle traktują zwierzęta.

-A z kogo zrobisz ten zastęp?- zaciekawił się Ciapek.

-Z dzieci.- bez namysłu odpowiedziała Tosia. –No wiesz, poproszę wszystkich, żeby obserwowali tych, którzy mają pieski.

-A co z tym poskramianiem?

-Nooo …- Tosia zastanowiła się –Wtedy trzeba będzie powiedzieć o tym prawdziwej policji.- zadarła dumnie nosek do góry i dodała –Znam numer telefonu na policję i …- właśnie przypomniały się jej słowa, które usłyszała kiedyś w telewizji –i nie zawaham się go użyć.

Ciapek popatrzył na Tosię z uznaniem.

–Widzę, że mam do czynienia z prawadziwym Inspektorem Psiej Policji.

Tosia wyprostowała się i z powagą powiedziała –Gdzie mój tornister? Muszę przygotować się do akcji.

Powiedziała to trochę za głośno, bo mama z kuchni odpowiedziała.

-Tosiu, najpierw pójdziemy na rozpoczęcie roku szkolnego, a dopiero potem będą lekcje.- i uradowana taką nagłą chęcią córeczki pójścia do szkoły, zajrzała do pokoju.

–Widzę, że moja dziewczynka dorosła do szkoły.- popatrzyła na Ciapka i dodała –I chyba jest w tym trochę zasługi naszego nowego członka rodziny.- uśmiechnęła się i kiwnęła na nich głową –Zapraszam państwa na śniadanko.