Pies, który mówi cz. V

Źródło: Redakcja

 

Następnego dnia mama weszła rano do pokoju i … załamała ręce. Podeszła do Tosi, która spała na podłodze przytulona do Ciapka i powiedziała.

-Tosiu, kochanie. Dlaczego śpisz na podłodze? Spadłaś z łóżeczka?

Tosia obudziła się i jeszcze nie bardzo przytomna spytała.

-Ja?- i przecierając oczka odpowiedziała –Rozmawialiśmy jeszcze długo i widocznie mi się zasnęło.- nagle oprzytomniała, bo uświadomiła sobie, że zdradziła tajemnicę Ciapka.

Mama zaśmiała się.

-Tosiu, możesz sobie rozmawiać z pieskiem nawet przez cały dzień, ale wieczorem mówi się „dobranoc” i idzie się spać do swojego łóżeczka. Wygodnie było ci na podłodze?

-Trochę twardo, ale przytulaśnie.- Tosia uśmiechnęła się zadowolona.

Mam westchnęła, pokręciła głową z niedowierzaniem i powiedziała.

-Tosiu, nie jesteś pieskiem, więc idąc spać musisz przytulać się do podusi na …

-Tak jest mamusiu.- szybko odpowiedziała Tosia.

-A teraz zjesz śniadanko i pójdziemy do sklepu, musimy kupić ci parę rzeczy. Za dwa dni idziesz do szkoły.

Ale Tosia nie słuchała. Od kilku chwil obserwowała Ciapka, który nagle zrobił się niespokojny i zaczął się kręcić pod oknem. Aż w końcu stanął przy nim na dwóch łapach opierając się o parapet i cicho szczeknął.

-Ojej.- Tosia przyłożyła dłonie do policzków –Ciapek chce wyjść na spacerek.

-To może dziadzio pójdzie.- podpowiedziała mama.

-Nie, nie.- dziewczynka pospiesznie zaczęła szukać ubrania. –Ja muszę. To ważna sprawa.

Mama zdziwiła się widząc taką nadgorliwość córeczki, ale uznała, że nie powinna studzić jej zapału do opieki nad pieskiem.

-Tylko wracajcie jak najszybciej, nic jeszcze nie jadłaś.

-Tak jest.- dziewczynka odpowiedziała machinalnie.

Tosia domyśliła się, że coś złego dzieje się w parku. Jak najszybciej więc ubrała się, założyła mu obrożę, przypięła smycz i oboje „ruszyli na akcję”.

Gdy znaleźli się na obrzeżach parku, Tosia spytała.

-Ciapusiu, co się dzieje?

-Jeszcze dokładnie nie wiem, ale coś bardzo złego.

-Ojej! Może wezwać policję?

Ciapek spojrzał na dziewczynkę i powiedział –Zobaczymy, może nie będzie trzeba.- jeszcze tylko zatrzymał się pod jednym krzaczkiem i ruszył w obranym kierunku ze skupieniem wciągając powietrze. Zaprowadził Tosię do mało uczęszczanego przez ludzi miejsca, ale mimo, że już nie widziało się spacerujących, nie zwalniał kroku. Nagle zatrzymał się, zawarczał i powiedział.

-Gdy powiem „puść”, zrób to natychmiast i wycofaj się o kilka kroków.

-Dobrze Ciapusiu.- odpowiedziała lękliwie Tosia.

Przeszli powoli pomiędzy gęstymi krzakami i wyszli na otwartą polanę. Tosia aż zakryła rączką buzię, żeby nie krzyknąć. Do znajdującego się na skraju polany drzewa przywiązany był sznurkiem mniejszy od Ciapka beżowy piesek, a dwóch, około jedenastoletnich chłopców, dla zabawy rzucało w niego niewielkimi kamieniami.

-Zostawcie go natychmiast!- krzyknęła wzburzona Tosia tupiąc nóżką.

Jeden z nich spojrzał w jej stronę nieco zaskoczony, ale widząc mniejszą od siebie dziewczynkę, uśmiechnął się pogardliwie i odpowiedział zadziornie.

-A bo co?- i rzucił naszykowanym kamieniem w stronę przerażonego pieska. –Pobijesz mnie?

-Ja może nie, ale …- nie dokończyła, bo Ciapek cicho powiedział.

-Puść.

Tosia puściła smycz i cofnęła się o kilka kroków.

-Nooo.- powiedziała Tosia ostrzegawczym tonem –Proszę odwiązać pieska i uciekać do domu.- a widząc zjeżonego i groźnie wyglądającego Ciapka szybko dodała –O oł. Ja wam tylko dobrze radzę.

Chłopcy opuścili ręce z kamieniami, popatrzyli na Ciapka i już trochę mniej pewnie stanęli bliżej siebie.

-Ty!- odezwał się jeden –Zabieraj tego kundla, bo jak nie, to ja zaraz na policję! On jest wściekły!

Ciapek opuścił łeb, przybrał pozycję „bojową” i zaczął groźnie warczeć, co dodatkowo połączone z charczeniem mogło oznaczać tylko jedno.

-A nie mówiłam?- Tosia przyglądała się Ciapkowi z obawą, czy przypadkiem naprawdę nie okaże się niebezpieczny. Ale gdy zauważyła, że obaj chłopcy grzecznie odłożyli na ziemię naszykowane do rzucenia kamienie, poczuła, że Ciapek robi to celowo, żeby ich wystraszyć.

Jeden z nich chowając się za drugiego powiedział.

-On naprawdę ma wściekliznę! Piana mu z pyska poszła! Ty mała, ty też spadaj, on się wściekł!

Tosia dopiero teraz zauważyła kapiącą ślinę z pyska Ciapka. Trochę ją to zaniepokoiło, ale, że pies stał w jednym miejscu, na razie nie podejrzewała go o agresję. I w tym momencie Ciapek szczeknął tak groźnie i tak głośno, że Tosia aż podskoczyła, a chłopcy zerwali się do ucieczki. Ten, który odzywał się tak niegrzecznie, wbiegając w krzaki nie zauważył, że akurat na drodze jego ucieczki wyrosło drzewo. Z pełnym impetem uderzył w niego czołem, wrzasnął przerażony i trzymając się za czoło uciekł.

Ciapek kichnął, otrząsnął pysk z resztek śliny, mlasnął i zadowolony spojrzał na Tosię.

-Ojejciu! Ciapusiu, ja też się troszeczkę wystraszyłam.

-Takich to najlepiej od razu pogonić.- Ciapek otrząsnął się niczym po kąpieli i gdy tylko sierść na powrót wygładziła się znów zaczął przyjaźnie wyglądać.

-Ale fajnie!- Tosia klasnęła w rączki –Ale ich pogoniliśmy!- lecz gdy spojrzała na wystraszonego pieska, posmutniała.

-Ojej, jaki bidulek.- podeszła do niego, kucnęła obok i zaczęła go głaskać.

Piesek jeszcze długą chwilę stał z podkulonym ogonkiem, jednak powoli zaczął się przekonywać, że jest już bezpieczny. Nawet ogonkiem pomerdał. Tosia odwiązała sznurek od drzewa i spojrzała na Ciapka.

-I co teraz? Nawet nie wiemy, czy któryś z nich nie jest jego właścicielem.

Ciapek coś powiedział w psim języku do patrzącego ze smutkiem pieska i po otrzymaniu od niego odpowiedzi zwrócił się do Tosi.

-Panna Misia jest bezdomna.- popatrzył na sunię i cicho dodał. –Właściciele wyjeżdżając na wakacje właśnie tak się jej pozbyli, przywiązali do drzewa w parku. Na szczęście zerwała się, ale, że ciągnęła za sobą sznurek, tych dwóch ją złapało i …- zamilkł na chwilę –Sama widziałaś.

-A co my teraz zrobimy z … Misią?- zmartwiła się Tosia. -Ja już przecież mam … ciebie.

-Zdejmij jej chociaż ten sznurek z szyi.

Gdy Tosia to zrobiła, Misia wcale nie poszła sobie. Stała i patrząc w oczy dziewczynki zaczęła lekko machać ogonkiem.

-Ojej, jaka ona milusia – Tosia znów kucnęła przy piesku –No i co ja teraz mam zrobić?

Ciapek pomyślał przez chwilę. –Może spytaj mamę.

Tosia wstała, poprawiła spódniczkę i powiedziała.

-Masz rację. Mama na pewno pomoże. Chodźcie.

Wzięła Ciapka za smycz i ruszyli w stronę domu, a Misia podążyła za nimi nie odstępując ich nawet na krok.