Pierwsze psiaki RP

W polskim Pałacu Prezydenckim już od kilku lat nie brakuje psa. Czyżby posiadanie psa gwarantowało prezydenturę? W każdym razie, nawet życie na świeczniku nie zniechęca prezydenckich rodzin do spaceru z psem.  Na szczęście dla fotoreporterów, i oczywiście dla samych psów.

Aleksandra Kwaśniewska na spacerze z psem. Aleksandra Kwaśniewska na spacerze z psem. Źródło: Newspix

Polscy prezydenci ostatnich lat to prawdziwi miłośnicy psów. Na dodatek, absolutnie zakochani w swoich pupilach. Okazuje się  więc, że zajmowanie poważnego stanowiska głowy państwa wcale nie wykluczała bycia zaangażowanym, kochającym panem. Przyjrzyjmy się psom, które na przestrzeni ponad dwudziestu lat zamieszkiwały Pałac Prezydencki.

Saba - królowa pustyni

Saba była pierwszą czworonożną lokatorką, która po 1989 roku wraz z rodziną Kwaśniewskich wprowadziła się do Pałacu Prezydenckiego przy Krakowskim Przedmieściu. Prezydencka suczka była kundlem z przewagą wilka, a imię dostała oczywiście na wzór Saby z filmu W pustyni i puszczy.

W domu państwa Kwaśniewskich zawsze sa dwa psy. Źródło: Bogdan Hrywniak/FORUM

Suczka należała do psów charakternych. Miała zarówno swoje sympatie, jak i antypatie. Podobno gdy słyszała muzykę z Sali Kolumnowej zaczynała szczekać, no i nie do wszystkich psów oraz ludzi była przekonana. Szczególnie nie przepadała podobno, za... mundurami. Charakterna Saba przeżyła z państwem Kwaśniewskim 14 lat. Rodzina prezydencka bardzo przeżyła jej śmierć. Oczywiście, jak to w domu psiarzy bywa, nie minęło dużo czasu, a już pojawiły się kolejne dwa psiaki – urocze wilczurki. I tym razem sunie dostały imiona literackie. Inspiracją stał się Wiedźmin Andrzeja Sapkowskiego. W Pałacu zamieszkały więc Ciri i Falka. Niestety, podczas pobytu pary prezydenckiej na urlopie w Szwajcarii, jeden z psiaków, Falka, nagle się rozchorowała. Mimo usilnych starań lekarzy szybko odeszła z tego świata. Druga suczka Ciri tak strasznie przeżyła śmierć swojej przyjaciółki, że podobno wpadła w prawdziwą depresję - całymi dniami leżała przy drzwiach i... czekała. Wtedy prezydent Kwaśniewski postanowił szybko sprawić jej towarzystwo. Głowa państwa tym razem zdecydowała się na psiego samca. I tak, w prezydenckiej rodzinie pojawił się nowy czworonóg, również owczarek niemiecki, o imieniu Kleksio. Psiak bardzo szybko odnalazł się w nowej rodzinie, a nawet można powiedzieć, że stał się jej "gwiazdą". Kleksio zagrał swojego czasu, bowiem, w reklamie z żoną eksprezydenta Jolantą Kwaśniewską.

Tytus na salonach

Uroczy Tytus, pies prezydenta Lecha Kaczyńskiego umiał szybko podbić serca zagranicznych gości. Źródło: Grzegorz Klatka/Pictures/Forum

Wielkimi miłośnikami zwierząt byli również Maria i Lech Kaczyńscy. Ukochanym psiakiem tej pary prezydenckiej był terier szkocki o imieniu Tytus. Przyjaciele domu i współpracownicy państwa Kaczyńskich zawsze żartowali, że to właśnie Tytus rządził w Pałacu Prezydenckim.

Dodajmy tylko, że wraz z  tym psem o mocnym charakterze, przy Krakowskim Przedmieściu, mieszkali jeszcze: kundelka  Lula, kot Rudolf Valentino i kotka Molly. To właśnie sam Tytus spacerował z prezydentem Bushem i jego małżonką w Juracie, gdy ta zacna para z USA przyjechała w odwiedziny do Polski. Od lat wiadomo, że Bushowie mają ogromną słabość do szkockich terierów. W  Białym Domu, na prezydenta Ameryki wraz z małżonką, czekały dwa psy tej właśnie rasy. Tytus - pies naszej pary prezydenckiej - jak na teriera szkockiego przystało, oczywiście miał „charakterek”. Podobno bardzo nie lubił mężczyzn w wysokich butach i prześladował oficerów BOR. No cóż, może wydawało mu się, że też jest na służbie?

Draka w prezydenckim domu

Chociaż Draka prezydenta Bronisława Komorowskiego stała się skromnie Ponią, charakteru nie zmieniła. Źródło: Adam Chelstowski/FORUM

Prezydent Bronisław Komorowski i jego żona również są dumnymi właścicielami urodziwego futrzaka o imieniu Draka. Pies naszej pary prezydenckiej jest cocker spanielem. Ta urodziwa sunia, od kiedy zamieszkała w Pałacu Prezydenckim, została jednak "przechrzczona" na Ponię (Ponia, czyli po litewsku pani). Jakoś poprzednie imię nie przystawało psu głowy państwa. Imię Ponia bardzo nam się podoba. Byleby tylko nie narobiła draki...

Czy kolejni prezydenci naszego kraju będą mieli równie otwarte serca na psiaki? Miejmy nadzieję. Podobno ludzie,  którzy kochają i potrafią troszczyć  się o zwierzęta wykazują wysoki poziom wrażliwości i empatii. A czy nie takich cech oczekuje się, między innymi, od osoby rządzącej  krajem?