O jednej karczmie, poecie i psach

Co mogło łączyć przybysza z dalekiej Japonii z psiarnią Towarzystwa Psów Myśliwskich na warszawskim Służewie? Rozwiązaniem tej zagadki jest pewien warszawski budynek.

Żółta Karczma na zdjęciu w przedwojennej gazecie. Żółta Karczma na zdjęciu w przedwojennej gazecie. Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Łowiec Polski 1930 Nr 7

Dzieje Żółtej Karczmy

Dawnymi czasy w środowisku warszawskich myśliwych co jakiś czas powracał pomysł, by na obrzeżach miasta ulokować hotel dla psów, gdzie zwierzaki po sezonie polowań  pod fachowym okiem miałyby możliwość doskonalenia swoich umiejętności  oraz szlifowanie  kondycji. Nie udało się zrealizować tej idei ani w okresie zaborów, ani zaraz po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Towarzystwo Hodowli Psów Myśliwskich nie dysponowało takimi funduszami, by wybudować własny obiekt a z wynajmem też był problem z uwagi na specyficzne potrzeby lokatorów. W końcu z pomocą przyszedł Adam hrabia Branicki, który właśnie odziedziczył dobra wilanowskie. Nie miał pomysłu jak wykorzystać niszczejący od lat budynek przy drodze  łączącej Wilanów z Traktem Piaseczyńskim (dzisiejszą ul. Puławską). W obiekcie, który powstał w 1848 roku według projektu architekta włoskiego Franciszka Marii Lanciego mieściła się oberża pod nazwą „Belle-Vue”, czyli „Piękny widok”, bo faktycznie widok ze skarpy Mokotowskiej na rozległe pola służewieckie i wilanowskie musiał cieszyć oko.

Dworek hrabiego Branickiego, początkowo siedziba karczmy nazywanej "Pięknym widokiem". Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Łowiec Polski 1929 Nr 47

Jednakże karczma na początku wieku zbankrutowała. Koło roku 1924 do baszty opuszczonego i zaniedbanego budynku wprowadził się student Wydziału Filozoficzno - Humanistycznego  Uniwersytetu Warszawskiego Ryochu Umeda - rodowity Japończyk. Odwiedzał go tam często, by nocą prowadzić dyskusje o poezji i literaturze, jego przyjaciel, początkujący poeta. Na imię miał Konstanty i wyjątkowe poczucie absurdu. Do pomieszczenia w baszcie, które zajął Umeda wchodziło się po drabinie murarskiej, gdyż schody się zawaliły. Z murów odchodziły płaty żółtej farby. Gałczyński przybytek ten nazwał Yellow Inn. I tak już zostało, tylko po polsku - Żółta Karczma.

Właściciel opustoszałego dworku, Adam hrabia Branicki był zawołanym myśliwym. W roku 1929 wynajął na 6 lat zabudowania Żółtej Karczmy na psiarnię dla Towarzystwa Hodowli Psów Myśliwskich a nielegalny lokator z Kraju Kwitnącej Wiśni został w niej psiarczykiem i stróżem nocnym. 

Reaktorski pies Rap w towarzystwie nowych znajomych. Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Łowiec Polski 1930 Nr 7

Jak to było w psim hotelu

Któregoś wrześniowego niedzielnego poranka 1929 roku redaktor „Łowca Polskiego” Walenty Garczyński zaprosił swojego pointera Rapa do samochodu i pojechali w kierunku Służewa. Pierwszych znajomych wyżeł spotkał przed żółtym budynkiem z wysoką basztą.

Potem weszli na podwórko, gdzie  zrobiło się jeszcze weselej. Tu już biegała cała czereda psów myśliwskich. W szybko przemieszczającym się kłębowisku Rap wypatrzył  siostrę  oraz  braci. Powitaniom nie było końca. Gdy pierwszy szał minął, wszyscy poszli na spacer, zwiedzać okoliczne pola i łąki.
Pointer  poczuł się od razu w swoim żywiole. Bardzo mu się tu podobało. Poprosił, aby pan spisał jego refleksje.

 - Musiałem się tu przeprowadzić. Wprawdzie u mnie w domu było mi bardzo dobrze, ale pobyt tam groził mi, że się przeistoczę w pokojowego psa. (…) Obecne warunki naszego życia w dużem mieście są tak straszne, że mi się niedobrze robi na samo wspomnienie. Samochody i walka ze wścieklizną, którą podobno się prowadzi, pozbawiły nas zupełnie możliwości jakiegokolwiek ruchu, a produkty spalania benzyny, którymi przepełnione jest obecnie powietrze w wielkich miastach, może skutecznie działają na niszczenie insektów, ale jednocześnie psują nam węch, który dla nas jest tem, czem głos dla śpiewaka (…).

Po tygodniowym pobycie, gdy pan w niedzielę przyjechał go odwiedzić, Rap chwalił  nawet reżim.

W Żółtej Karczmie rezydowało na raz nawet kilkadziesiąt psów. Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Łowiec Polski 1930 Nr 19

- Cały dzień musimy być na dworze i w ruchu. Otrzymujemy po pół kilo mięsa na osobę, pół kilo warzyw, 300 gramów różnych kasz lub ryżu, 100 gramów tłuszczu. Z rana każdy z nas jest codziennie czyszczony i czesany; w razie potrzeby, poddany zabiegom leczniczym (…), poczem bierze lekcje tresury domowej. Jeśli przechodzi kurs tresury, idzie w pole (…).

Na Służewie, bezpośrednio koło Żółtej Karczmy, mamy pięć włók, prócz tego towarzystwo Wyścigów Konnych udzieliło nam zezwolenia, abyśmy odbywali ćwiczenia na terenach przyszłego pola wyścigowego, wreszcie mamy podobne zezwolenie od p. Klawego na terenach Służewca. Jest sporo zwierzyny, zajęcy, kuropatw, mamy krzaki z królikami i stawy na lato, słowem, mamy gdzie wyrabiać sobie chody i prowadzić edukację (…).

Uroczyste oficjalne otwarcie Żółtej Karczmy miało miejsce 18 maja 1930 roku. Wśród oficjalnych gości byli przedstawiciele Ministerstwa Rolnictwa, członkowie Polskiego Związku Stowarzyszeń Łowieckich, przedstawiciele regionalnych towarzystw i kółek myśliwskich. Pod koniec 1930 roku odnowiono budynki, pomieszczenie treserni zadaszono, położono nowe podłogi, wymieniono piece. Natomiast pierwsze efekty działalności placówki można było obserwować  podczas jesiennych prób polowych w Wilanowie. Wychowankowie Żółtej Karczmy we wszystkich klasach zdobyli pierwsze nagrody! Jednocześnie sędziowie wychwycili jeden poważny mankament u wszystkich 22 startujących zawodników. Fatalne prowadzenie przez menerów.

Rap kazał zapisać swojemu panu: - Ludzie są zarozumiali. Myślą, że nas tylko trzeba tresować. A tymczasem trzeba tresować samych myśliwych i uczyć,  jak mają nas prowadzić. Panowie myśliwi uważają nas za jakieś zegarki. Myślą,  że dość zapłacić paręset złotych za tresurę i pies będzie chodził, jak zegarek. A tymczasem każdego wyżła w polu należy umieć prowadzić. Inaczej, w bardzo krótkim czasie się zepsuje, nie wiedząc,  w jaki sposób ma współdziałać ze swym panem. A zresztą, proszę zegarek pokręcić w przeciwną stronę, a zobaczy pan, co się z nim stanie. To samo z nami (…).

Żółta Karczma dziś zmieniła się w muzeum, bynajmniej wcale nie psie. Źródło: Ewa Rembikowska

W związku z tym od 25 stycznia 1931 Towarzystwo Hodowli Psów Myśliwskich zaczęło organizować w Żółtej Karczmie wykłady o wyżłach i metodach ich tresury, na które zapraszano wszystkich myśliwych. Wykładowcą był treser pensjonatu pan Bielawski, który pogadanki  ilustrował pokazami umiejętności swoich uczniów. Słuchacze byli pod dużym wrażeniem jego wiedzy i umiejętności. Rap potwierdził te opinię: - Zadziwiające, ile ten człowiek czasu nam poświęca i jak znakomicie zna naszą naturę.  Przytem osiąga swe cele bez bicia i jakichkolwiek ostrych środków, zaś złego traktowania nie toleruje. Treser, który by się źle z nami obchodził, natychmiast zostałby usunięty. Przytem dr. Bielawski nie potrzebuje wcale się pytać, jak się z nami obchodzą. On wszystko wie. On po nas natychmiast poznaje wszystkie uchybienia we właściwem nas traktowaniu. To też, dzięki znakomitemu rozumieniu naszej psiej duszy, tresura w Żółtek karczmie, idzie szybko i sprawnie i wszyscy d-ra Bielawskiego kochamy i cenimy.
Pod koniec 1932 roku prowadzenie Zakładu Hodowli i Tresury Psów Myśliwskich przejął dotychczasowy kierownik Żółtej Karczmy, pan Kowaluk. Zakład w 1937 roku został przeniesiony do Radzymina. Kiedy z Żółtej Karczmy wyprowadził się dozorca Ryochu Umeda, późniejszy lektor języka japońskiego na UW, poeta, tłumacz i popularyzator literatury polskiej w Japonii, niestety nie udało mi się ustalić.

Natomiast budynek przetrwał okupację, został odnowiony i przekazany na potrzeby Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego. 
 

Źródła: Krystyna Kolińska, Ojczyzna serca. Z Tokio przez Marsylię i – do Warszawy , Stolica, Nr 16/1974, http://utm.info.pl/ulica/4541/Aleja-Wilanowska, Łowiec Polski, Nr 47/1929, Łowiec Polski 19/1930, W Żółtej Karczmie. Djalog z Rapem, Łowiec Polski, Nr 7/1930, s.143-144; Łowiec Polski 30/1930; O psich sprawach. Interwiew z Rapem, Łowiec Polski 46/1930, s. 949 -950; Łowiec Polski, Nr 5/1931; Łowiec Polski, Nr 49/1932.