Mickey Rourke i jego opoka - psy

Mickey Rourke – samotny twardziel o gołębim sercu. Po stracie niemal wszystkiego odbił się od dna i całą swoją miłość przekierował na psiaki. To właśnie im, jak sam mówi, zawdzięcza to że jeszcze w ogóle żyje, że się nie poddał...

Mickey z pieskiem na lunchu z przyjaciółmi. Mickey z pieskiem na lunchu z przyjaciółmi. Źródło: Forum

Nieudane życie uczuciowe, alkohol, narkotyki, bójki, impas w propozycjach filmowych, kłopoty finansowe i ciężka depresja… To wszystko doprowadziło Mickey Rourke do ściany. Wielka gwiazda kinomatografii o nieograniczonych wprost możliwościach, niespodziewanie sięgnęła dna. Mogłoby się wydawać, że z takiego miejsca nie ma już odwrotu. Rourke odnalazł jednak drogę powrotną do normalności. Opoką okazały się dla niego psy.

 Mickey Rourke był dwukrotnie żonaty: najpierw z aktorką Debrą Feuer, później z modelką Carre Otis. Zakończenie obu związków okazało się dla gwiazdy druzgoczące. Z wybitnego aktora mającego za sobą kreacje w takich filmach jak chociażby: Rok smoka, Ćma barowa, czy Dziewięć i pół tygodnia, Mickey przeistoczył się w samotnego, bezrobotnego alkoholika na granicy załamania psychicznego. W życiowym impasie podobno najbardziej pomogły mu…psy. Już wiele lat później, po odbiciu się od dna i zagraniu brawurowej roli w filmie „Zapaśnik (za którą aktor niedawno odebrał Złoty Glob), Rourke powiedział publicznie: „Czasem, gdy jesteś sam wszystko co masz, to twoje psy” . Krótko przed uroczystością rozdania nagród zmarła jego ukochana, 17 letnia suczka Loki…

Psiaki zawsze stanowiły dla gwiazdora katalizator do działania, pozbierania się i wydobywały z niego to, co najlepsze – dobro oraz siłę. W jednym z wywiadów Mickey, już po czasie, przyznał: – Gdy wracam myślami do przeszłości i próbuję sobie wszystko poskładać, to na myśl przychodzą mi tylko przykre chwile... żona odeszła, miałem problemy z karierą, zaczynało brakować pieniędzy. Były ze mną tylko psy, tylko one wszystko o mnie wiedziały i mnie wpierały. Przebywałem w odosobnieniu i z nikim się nie spotykałem. Pewnego razu spojrzałem na swojego pieska Lowjacka i on wówczas wydał z siebie dźwięk bardzo przypominający ludzki głos. W tym momencie zrozumiałem, że pora wziąć się za siebie. Nie mam dzieci, psy stały się dla mnie wszystkim.

Mickey Rourke ukochał sobie psy rasy chichuachua. Podobno jeden z nich (Beau Jack) dosłownie uratował mu życie. Któregoś razu aktor znalazłszy się na skraju załamania nerwowego zamknął się ze swoim psiakiem w szafie, by popełnić samobójstwo. Jak sam celebryta często opowiada, w ostatniej chwili mały chichuachua siedząc na jego kolanach spojrzał na swojego pana tak smutno i tak wymownie, że tamten cofną  się  przed wyrządzeniem sobie krzywdy. Mickey  Rourke nie okazał się jednak dłużny psiemu gatunkowi. Podczas jednej z wizyt w schronisku dla zwierząt, celebryta natknął się na bardzo agresywnego chichuachua. Kiedy zapytał o niego pracownika przytuliska okazało się,  że pies ten za parę dni ma być uśpiony. Twardziela Rourke ścisnęło za serce. Mimo ostrzeżeń obsługi schroniska wziął na ręce małego buntownika, a gdy próbował go pocałować, tamten ugryzł go w wargę. Cała historia skończyła się dwoma szwami na twarzy aktora oraz… przygarnięciem małego złośnika pod dach gwiazdy kina. Tym samym aktor uratował futrzakowi życie.

Mickey Rourke okazał się być człowiekiem wielkiego serca. Niektóre osoby nazywają  go nawet ambasadorem tej najmniejszej psiej rasy świata. I chyba słusznie, gdyż oprócz tego, że gwiazdor sam jest właścicielem aż siedmiu psiaków rasy chichuachua, to bardzo aktywnie udziela się we wspomaganiu tych małych piesków. Celebryta wspiera na przykład działania Chihuahua Rescue of Beverly Hills (organizacji, która zajmuje się znajdowaniem nowych rodzin dla porzuconych chihuahua w Beverly Hills), zaangażowany jest też w liczne kampanie informacyjne schronisk dla zwierząt, jak również często współorganizuje aukcje, na których można nabyć psiaki pokrzywdzone przez los. Jak widać: serce za serce… I tak powinno być.

Ilu ludziom psy uratowały już życie, ilu osobom poprawiły nastrój, w ilu przypadkach te małe stworzenia okazały się bezapelacyjnie najlepszym przyjacielem człowieka? Wielu. Kwestia, czy na całe to oddane nam serce, odpowiadamy równie żarliwie? Jedno jest pewne: Mickey Rourke na pewno tak.