Marilyn Monroe wśród zwierząt

Żyła zaledwie 36 lat, ale świat nigdy o niej nie zapomni. Amerykańska modelka i aktorka filmowa, gwiazda, legenda światowego kina lat 50. i 60. XX w.  Kiedyś Marilyn powiedziała: „Lubię zwierzęta. Jeśli rozmawiasz z psem lub kotem, nigdy nie każą ci się zamknąć”.  

Źródło: Newspix

Wiele legend krąży na jej temat. Jest też kilka tajemnic dotyczących jej osoby, na przykład co łączyło ją z braćmi Kennedy oraz czy popełniła samobójstwo, czy ktoś ja zamordował. Tajemnicą jest również, co tak naprawdę czuła do zwierząt. Czy je kochała, czy stanowiły tylko ładny i modny dodatek do jej wizerunku. Prawdy pewnie już nigdy nie poznamy, ale możemy przedstawić kilka faktów z życia Marilyn i jej pupili.

Marilyn od dziecka miała kontakt ze zwierzętami. Pierwszego psa dostała od swojego ojczyma Albert’a Wayne’a Bolender’a. Podarował jej biało-czarnego pieska imieniem Tippy. Czworonóg codziennie odprowadzał swoją małą właścicielkę do szkoły. Czasem czekał nawet pod budynkiem, aby pobawić się z nią podczas przerwy. Niestety psiak został zastrzelony przez sąsiada, który twierdził, że zrobił to dlatego, ponieważ Tippy turlał się po całym jego ogrodzie. Marilyn miała wtedy 8 lat. Drugiego psa, spaniela, Marilyn dostała kiedy była w rodzinie zastępczej. Razem ze swoją siostrą opiekowały się pupilem, aż do 1940 roku.

Marilyn wyszła za mąż bardzo młodo. Miała zaledwie 16 lat kiedy wzięła ślub ze swoim pierwszym mężem, 21-letnim James’em Dougherty, pracownikiem fabryki samolotów. Rozstali się po 4 latach. W czasie trwania małżeństwa Jim podarował swojej żonie owczarka szkockiego (collie) o imieniu Muggsie. Niestety kiedy Marilyn rozpoczęła karierę modelki miała bardzo mało czasu dla swojego psa, a ten zmarł w końcu z powodu „złamanego serca”.

Monroe została właścicielką pieska rasy chihuahua w 1948 roku, w czasie kiedy podpisała kontrakt z Columbia Pictures. Nazwała go Choo Choo. Podobno Marilyn zobaczyła pewnego dnia kilu członków ekipy bawiących się z małym chihuahua. Od razu zakochała się w tej rasie i postanowiła przygarnąć Choo Choo. Później, kiedy mieszkała w Nowym Yorku, przygarnęła również białego kota perskiego o imieniu Mitsou.

Kiedy aktorka związała się z Arthur’em Miller’em w jej życiu pojawiły się kolejne zwierzaki – basset Hugo i papużka Butch. Oba zwierzaki zamieszkały z parą w ich apartamencie w Nowym Yorku. Po rozwodzie pary zwierzaki zostały z Arthurem. Kto wie, być może miało na to wpływ zachowanie samej Monroe. Kiedyś razem z Norman’em Rosten’em karmili Hugo czystą whiskey, podając ją psu na łyżeczce po to, aby rozweselić czworonoga.

Na krótko w życiu Marilyn pojawił się też koń Ebony. Aktorka dostała go od swojego drugiego męża. Jednak Monroe jeździła na Ebony tylko kilka razy.

Maf – to skrót od słowa Mafia i jednocześnie imię kolejnego psa Marilyn. Maf był małym maltańczykiem, którego aktorka dostała od Franka Sinatry. Nazwała go Maf z powodu domniemanych kontaktów Sinatry z mafią. Wybór imienia wzbudził oczywiście wielkie zainteresowanie mediów. Marilyn wykorzystywała również psiaka, aby rozzłościć swojego męża. Pozwalała czworonogowi sypiać na bardzo drogim białym futrze, które dostała od Millera. Było to rok przed rozwodem Monroe i Millera. Po rozstaniu pary pies wrócił razem z aktorką do Hollywood. Po jej śmierci został odziedziczony przez sekretarkę Franka Sinatry, Glorie Lovell.

W maju 2010 roku do księgarń trafiła książka Rozważania psa Mafa i jego przyjaciółki Marilyn Monroe (The Life and Opinions of Maf the Dog, and of His Friend Marilyn Monero) napisana przez Andrew O'Hagan’a. Autor opisuje ostatnie dwa lata życia Marilyn z punktu widzenia jej psa Mafa.

Marilyn fotografowano też kilka razy z psami należącymi do innych osób, np. z Lessie, podczas przyjęcia u Ray’a Anthony'ego w 1952. Ruffles to spaniel, który towarzyszył aktorce podczas sesji zdjęciowej w 1947 roku. W marcu 1959 Marilyn została nagrodzona francuską kryształową gwiazdą w kategorii i tym samym została uznana najlepsza zagraniczną aktorką. Nagrodę odebrała w domu ambasadora Francji. Na miejscu spędziła trochę czasu z jego dwoma jamnikami. Zrobiono wtedy kilka ciekawych zdjęć.

Czy Marilyn kochała swoje zwierzęta? Wiele osób z jej otoczenia zapewniało, że tak. Na wielu zdjęciach widać, że psy do niej lgną i czują się obok niej swobodnie. Tych uczuć raczej nie da się spreparować. My zaś na koniec przypomnimy jedną z wypowiedzi aktorki: „Psy nigdy mnie nie ugryzły. Za to ludzie tak”.