Listy od Spike'a - Spacer po dzielnicy Shibuya

Spike to nietuzinkowy piesek, zapalony podróżnik, psi turysta, smakosz, który sprawdza wszystkie zakątki na świecie przyjazne czworonogom lub te wiążące się z niezwykłymi psimi historiami. Niedawno odwiedził Japonię. 

Źródło: własne

Dzisiaj będzie krótko.

Głównie za sprawa wczorajszej, udanej randki :)

Jak to rasa ludzka zwykła mawiać „jestem wczorajszy”.

Nie, nie w tym sensie co myślicie…

wcale nie raczyłem się sake.

Zwyczajnie nie mogę zebrać myśli. Czuję  się jakby motyle w moim brzuchu zrobiły sobie festyn.

Ale od początku.

Kiedy dotarłem, z daleka wyłapałem ją z tłumu. Stała wpatrzona w posąg Hachiko, jej smukłe ciało było przepięknie wyprężone w pozycji wystawowej, a lśniąca blond sierść w magiczny sposób kontrastowała z czernią japońskich włosów. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, zauważyłem jej wilgotny i czarny jak węglik  nosek. wtedy wiedziałem, że to będzie udany wieczór.

Tak też się stało.

Nie miałem jakiegoś obmyślonego scenariusza tej randki. Postanowiłem więc iść na żywioł i improwizować nieco.Yuzujako rodowita japonka (bo mieszka w Tokio od szczeniaka) opowiedziała mi całą historię życia Hachiko, a ja jako gentelman pozwoliłem się jej wygadać i po mistrzowsku udawałem, że słyszę ją po raz pierwszy wydając z siebie co jakiś czas ochy i achy oraz inne dźwięki  zaciekawienia .

Najwyraźniej poskutkowało, bo sunia dała się zabrać na długi spacer  po dzielnicy Shibuya. okazało się, że  nie ma zbyt wielu okazji do spacerów, ponieważ jej właściciele bardzo długo pracują (jak każdy Japończyk). Zabierają ja więc z rana na szybką toaletę oraz na wieczorną „przejażdżkę”  w wózku.

Tak, tak dobrze przeczytaliście – wózek dla psa.

To tutaj norma.  Bowiem popularnym japońskim modelem rodziny jest 2 + pies.

I jak na słodkiego malucha przystało, psy są wożone wózkami.

Dla mnie wygląda to żałośnie,  żeby odbierać psu jago największą przyjemność chodzenia.

Szczęśliwie mam właścicieli gaijinów (tak nazywa się tu obcokrajowców). Więc wózek mi nie grozi :)

Tak wygląda ten pojazd w wersji ekonomicznej:

Źródło: własne
Oraz tak w wersji delux, który wyposażony jest w opcję nosidełka.

Co sprawniejsze oko wychwyci, że za taką furę trzeba wyłożyć prawie 50 000 jenów!

O zgrozo, a gdzie stare poczciwe frisbee?

Źródło: własne
Wracając do głównego wątku, przechadzając się podziwialiśmy słynne skrzyżowanie ulic gdzie, gdy rozbłysną zielone światła przechodnie przemierzają je w każdą możliwą stronę. Oglądaliśmy też kolorowe wystawy sklepów, które swoją ofertę kierują głównie do nastolatków. Utarło się bowiem, ze Shibuya to dzielnica młodych. Jest tu również niezliczona ilość mikroskopijnych pubów, które są w stanie pomieścić zaledwie kilku klientów w dodatku w pozycji stojącej. Swą wielkość zaś rekompensują wspaniałym klimatem.

Sunia zgłodniała, więc wstąpiliśmy do pobliskiej knajpki oferującej przekąski zarówno dla dwu jak i dla czworonogów.

W ofercie dla psów mieli trzy dania główne.

Źródło: własne
 
Źródło: własne
 
Źródło: własne
Oraz deserki :)

Źródło: własne
  

Czy wspominałem już, że jestem łasuchem?

Podążając coraz to dalej dotarliśmy do miejsca na uboczu (jeśli w ogóle istnieje coś takiego jak ubocze w Tokio) gdzie roiło się od Love Hoteli.

Są to miejsca gdzie przed wejściem widnieją dwie ceny jedna o nazwie stay droższa około 6-10 tys. jenów, oraz druga rest znacznie tańsza 3-6 tys. jenów, w zależności od klasy obiektu. Opcja pierwsza umożliwia spędzenie doby w hotelu, natomiast druga jedynie półtorej godziny.

Wybraliśmy wariant drugi i bynajmniej nie odpoczywaliśmy jak nam sugerowano.

Tym miłym akcentem zakończę.

PS: Poprawną odpowiedzią na ostatnią zagadkę jest Odaiba. Dziś proponuję pogłówkować lub poszperać w popularnych wyszukiwarkach internetowych i odnaleźć jak nazywa się największe, najbardziej wyczekiwane święto w Japonii? Dla utrudnienia dodam, że chodzi o podanie japońskiej nazwy.

Spike