Koty w pułapce

Każdego dnia na całym świecie zdarzają się sytuacje, w których trzeba wezwać służby ratunkowe na pomoc zwierzętom znajdującym się w niebezpieczeństwie. Czasami koty potrafią siedzieć na wysokości przez wiele dni zanim ktoś ułatwi im zejście na dół.

Źródło: iStochphoto

W lutym szerokim echem w amerykańskich mediach odbiła się historia pewnego mruczka, który bez wody i pożywienia spędził prawie tydzień na słupie elektrycznym w Las Vegas w Nevadzie. Zaniepokojeni mieszkańcy przez kilka dni bezskutecznie dzwonili z prośbą o interwencję do miejscowej firmy zajmującej się obsługą sieci energetycznej. Dopiero wsparcie ze strony lokalnej stacji telewizyjnej poskutkowało wysłaniem grupy intwerencyjnej. Pomimo zamontowania specjalnego kosza, kot nie zdecydował się na współpracę z elektrykami, którzy musieli zadbać o jego bezpieczeństwo i zeskoczył na dach pobliskiej szopy.

Z kolei w Wielkiej Brytanii na przedmieściach Coventry w dzielnicy Mount Nod strażacy z West Midlands Fire Service musieli użyć specjalnego wozu z podnośnikiem, aby zdjąć kotkę z drzewa. Pięciomiesięczna czarna kotka o imieniu Beau spędziła na czubku drzewa dwa dni zanim nadeszła pomoc. Początkowo na drzewo po drabinach próbowali wejść sąsiedzi, ale niestety szybko okazało się, że nie jest to takie proste. Tymczasem kotka trzęsła się z zimna i miauczała z przerażenia. Jej 17-letnia właścicielka Robyn McEnery bardzo martwiła się o zdrowie swojej pupilki zwłaszcza, że w okresie gdy Beau spędzała noce na drzewie temperatura powietrza była bardzo niska. Na szczęście kotka się nie przeziębiła i gdy wróciła do domu, szybko odzyskała dobre samopoczucie. Robyn zdziwiło jedynie, że Beau tak łatwo dała się złapać strażakom. Jak przyznała kotka zazwyczaj stroni od ludzi, których nie zna. Prawdopodobnie to efekt złych doświadczeń z pierwszych miesięcy życia. Robyn znalazła porzuconą kotkę na polu i kto wie jak potoczyłyby się losy zwierzątka gdyby nie pomoc i opieka ze strony dzielnej nastolatki.

W Wielkiej Brytanii ludzie, którzy zauważą zwierzątko uwięzione na drzewie lub w innym trudno dostępnym miejscu dzwonią do tamtejszego królewskiego stowarzyszenia walczącego z okrucieństwem wobec zwierząt o nazwie Royal Society for the Prevention of Cruelty to Animals. Następnie przedstawiciele tej organizacji próbują sami rozwiązać problem, a gdy jest to niemożliwe zwracają się z prośbą o pomoc do profesjonalnych służb ratowniczych.

Z kolei w Polsce szukanie pomocy w podobnych sytuacjach bywa skomplikowane. Straż Pożarna nie zawsze dysponuje odpowiednim sprzętem, który umożliwia szybkie i łatwe dotarcie do kota. O tym czy wysłać strażaków na interwencję do mruczka, który utknął na drzewie decyduje oficer dyżurny przyjmujący zgłoszenie. Straż Pożarna nie ma prawnego obowiązku udzielania pomocy w takich sytuacjach, ale zazwyczaj pomaga zrozpaczonym właścicielom zwierząt po upływie co najmniej kilkunastu godzin. Strażacy podchodzą do takich sytuacji z dużym dystansem, gdyż zdarzają się agresywne koty, które potrafią dotkliwie pogryźć i podrapać osoby usiłujące im pomóc. W ostatnich latach odnotowano też kilka przypadków, w których przestraszony kot widząc zbliżających się do niego strażaków zdecydował się na skok z drzewa z wysokości kilkunastu metrów doznając poważnych złamań i potłuczeń.

 

Źródło: Life with Cats, KTNV, Coventry Telegraph