Kot uratował żołnierza

W czasie wojny w Afganistanie wielu żołnierzy skarży się na tęsknotę, samotność i przygnębienie wywołane otaczającymi ich strzelaninami. Jeden z nich przyznaje, że przed załamaniem uchronił go... poznany na miejscu kot.

kot uratował żołnierza kot uratował żołnierza Źródło: Dzięki uprzejmości Kevina Davidsona

Kot o polsko-brzmiącym imieniu Kashka długo pełnił w afgańskiej bazie wojskowej tylko funkcję pożeracza myszy. Sierżant Jesse Knot zauważył nawet, że jego koledzy źle obchodzą się z kotem - strzygą mu dla zabawy futro, męczą go lub oblewają farbą. I choć w bazie wojskowej nie można mieć własnych zwierząt, postanowił zrobić wyjątek i przygarnąć kota, by nie stała mu się krzywda. Trzymał go w swoim malutkim biurze a z czasem kot przyzwyczaił się do niego i zaczął sypiać z nim w śpiworze. Dla żołnierza towarzystwo zwykłego, domowego zwierzęcia było bardzo ważne, bo przypominało o tym, że horror wojny to nie jedyne, co jest na świecie, i że istnieje również normalny świat, taki jak ten czekający na niego w domu w Oregon City.

 http://wiadomosci.onet.pl/wideo/niezwykla-przyjazn-kot-ocalil-zolnierza,126307,w.html

8 grudnia 2011 w zamachu terrorystycznym nieopodal bazy zginęli dwaj najbliżsi przyjaciele Knot'a. Bardzo go to przybiło. Na tyle że rozważał rezygnację ze służby wojskowej na zawsze. Nie widział już nadziei w dalszym pobycie w Afganistanie i obawiał się, że następnego dnia to on może zginąć. Płakał właśnie w swoim biurze, gdy na kolana wdrapała mu się Kashka. - Straciłem całą wiarę i nadzieję. Nagle przyszedł do mnie kot i przypomniał mi, że jednak jestem sobą. - wspominał żołnierz w wywiadzie dla CNN. Wtedy zdał sobie sprawę, że nie może zostawić go na pastwę losu na wrogiej pustyni. - On pomógł mi wyjść z jednego z najstraszniejszych momentów w moim życiu, więc ja musiałem wydostać go z tego strasznego miejsca. - wspominał. Niestety, jako wojskowy nie mógł przewozić w konwoju prywatnych zwierząt. Pomoc zaofiarował afgański tłumacz, który przetransportował zwierzę do Kabulu, ryzykując życie (pomoc amerykanom w kraju rządzonym przez talibów może skończyć się wyrokiem śmierci). Transport kota przez pustynię trwał tygodniami. W Kabulu rodzice Jessy'ego Knot'a kupili kotu bilet na samolot, opłacili wszystkie konieczne pozwolenia i sprowadzili go do swojej ojczyzny. Cała operacja kosztowała 3 tysiące dolarów a kot po drodze zatrzymywał się w pakistańskim Islamabadzie i Nowym Jorku. Dla rodziny cena nie grała jednak roli, bo w końcu temu kotu zawdzięczał życie ich syn.