"Kot kaskader" - medialny spektakl

Historie maltretowanych zwierząt to temat, który w mediach uchodzi za dobrze sprzedający się pewniak: wzruszy najtwardszych, wywoła społeczną reakcję i sprowokuje głosy oburzenia. Dlatego tak niewiele redakcji zastanawia się na tym czy emisja filmu o bitym kocie stanie się przestrogą, czy może raczej przykładem do naśladowania oraz inspiracją dla powstania całej serii internetowym memów.


Źródło: Thinkstock

W 2010 roku ta historia poruszyła całą Polskę. 15-latek z Krakowa nagrał film, na którym jego młodszy brat maltretuje kota, trzymając zwierzę za głowę i uderzając nim o ścianę. Przekaz szybko trafił do sieci pod niewybrednym tytułem "Kot kaskader" i przez długi czas bił wśród internautów rekordy popularności. Redakcje gazet i serwisów informacyjnych rozpisywały się szeroko o bulwersującym wydarzeniu, a wiele z nich swój komentarz zilustrowało dodatkowo nagraniem zamieszczonym w sieci przez 15-latka.

"Pokazywać, nie szokując" - brzmi jedna z podstawowych zasad etycznych największego we Francji dziennika, "Ouest-France". Tymczasem serwowane tak licznie przez polskie media relacje, ukazujące cierpienie zwierząt, przepełnione są obrazami, które - powtarzane po wielokroć - z małoletnich zazwyczaj oprawców kotów czy psów czynią twórców najpopularniejszych w sieci przekazów. Dodatkowo, epatowanie przez media krwawymi obrazami prowadzi do powolnej desensytyzacji (odwrażliwienia) odbiorców, którzy stopniowo przestają odczuwać przerażenie pod wpływem oglądanych po wielokroć traumatycznych przekazów.

Bite koty bardzo szybko trafiają z relacji telewizyjnych czy gazetowych nagłówków do internetu. Tam zaś stają się bohaterami portali społecznościowych i stron, gromadzących najróżniejsze internetowe memy, czyli obrazki bądź filmiki, rozprzestrzeniające się w sposób wirusowy pomiędzy użytkownikami sieci.

Historia "kota kaskadera", suki rasy husky, której pijani właściciele urwali głowę, czy psa, pozostawionego celowo na torach kolejowych, wielokrotnie bulwersowały opinię publiczną. Prezentowane przez niektóre media bez właściwego komentarza, a jedynie poprzez szokujące przekazy wizualne, miały na celu - jak się wydaje - przede wszystkim podnieść słupki oglądalności, nie zaś wywołać autentyczną dyskusję społeczną.

Ważnym głosem w rozważaniach nad sposobami przedstawiania cierpienia kotów czy psów w mediach stała się niewątpliwie akcja "Zwierzęta są jak ludzie. Czują", zorganizowana przez TVN-owski program "Uwaga" czy kampania "Reaguj", której patronowało Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Mimo tych starań, ciągle jeszcze wiele cierpiących zwierząt pozostaje wyłącznie aktorami medialnego przekazu, którzy po odegraniu swej roli ustępują miejsca kolejnym dramatycznym obrazom.