Kot - mój mruczący terapeuta

O tym, że nic tak nie poprawia humoru po ciężkim dniu w pracy jak głaskanie kociego ulubieńca, mruczącego słodko na naszych kolanach - wiedzą wszyscy szczęśliwi posiadacze tych puchowych kulek. I choć wielu z nas pewnie słyszało kiedyś o terapeutycznych właściwościach kotów, to jednak podchodzimy do tej wiedzy z dużym dystansem i przymrużeniem oka. Tymczasem nauka i życie dowodzą, że felinoterapia, czyli leczenie kotem działa. Oto, czym jest "mruczoterapia" i dlaczego warto świadomie z niej korzystać.

Źródło: www.pixabay.com

Kontakt z kotem uspokaja. To wiemy wszyscy. Głaskanie kota, jego monotonne mruczenie pozwalają nam się bardzo szybko uspokoić, wyciszyć i zrelaksować po nerwowym dniu. Wpływa to na obniżenie ciśnienia, cholesterolu i trójglicerydów we krwi, a w konsekwencji redukuje ryzyko wystąpienia chorób układu krwionośnego. Badania dowodzą, że osoby, które przebywają na co dzień z kotami są bardziej radosne i cieszą się lepszym zdrowiem psychicznym niż osoby, które nie mają z nimi regularnej styczności (Tout sur la psychologie du chat de Joël Dehasse – Odile Jacob, 2008). O przygarnięciu kota powinny zatem pomyśleć osoby szczególnie podatne na stres, aczkolwiek... któż z nas dziś jest wolny od zmartwień i niepokoju?

"Mruczoterapia"

To nie żart. Taki termin istnieje już w języku francuskim, wśród lekarzy weterynarii. Pomysłodawcą "ronronthérapie" jest Jean-Yves Gauchet, weterynarz z Tuluzy, który prowadząc badania nad komunikowaniem się zwierząt, zafascynował się odkryciem, że mruczenie kotów ma tak wielki wpływ na samopoczucie i zdrowie człowieka. Lekarz stworzył 30-minutowe nagranie CD z zarejestrowanym dźwiękiem mruczącego kota i zaproponował wolontariuszom, by przetestowali na sobie działanie tej nietypowej terapii. 250 osób, które wzięło udział w eksperymencie, przyznało, że po wysłuchaniu nagrania czuli się lepiej, odzyskiwali spokój, a także łatwiej zasypiali. Okazuje się bowiem, że kocie mruczenie samo w sobie ma właściwości uzdrawiające. Wibracje dźwiękowe, jakie produkuje zwierzak podczas swojego charakterystycznego "mruczanda", mają niską częstotliwość pomiędzy 25 a 50 Hz. To jest ta sama częstotliwość, która wykorzystywana jest przez ortopedów i rehabilitantów, a także w medycynie sportu w leczeniu urazów kości, mięśni oraz procesie zabliźniania się ran. Co więcej, takie niskie częstotliwości wykorzystują także kompozytorzy muzyki filmowej w celu wywołania pozytywnych emocji u widza.

Koci lek na całe zło i...jet lag

Reakcją mózgu na mruczenie kota jest produkcja serotoniny, nazywanej hormonem szczęścia. To właśnie ona wprawia nas w dobry nastrój, uspokaja, a także wpływa na jakość snu. Ale nie tylko. Jean-Yves Gauchet dowodzi, że niskie wibracje dźwiękowe kotów pomagają nawet redukować jet lag, czyli zmęczenie spowodowane nagłą zmianą strefy czasowej. We współpracy z amerykańskim gigantem Apple stworzył nawet specjalną aplikację na telefony komórkowe iPhone z wykorzystaniem kociego mruczenia, która ma pomóc pasażerom odzyskać szybko właściwy rytm po trudnej i długiej podróży.

Kot jak psycholog?

Koty mruczą dla zachowania swojego zdrowia i poczucia komfortu. A co z ludźmi? Czy koty mogą mruczeć dobrowolnie dla lepszego samopoczucia swoich właścicieli? Chcielibyśmy w to wierzyć... Koty są mistrzami w pozbywaniu się naszej negatywnej energii. Ale robią to dlatego, że... pogodny człowiek jest bardziej uważny na jego potrzeby... Jak się okazuje, kot leczy naszą rozpacz instynktownie, dzięki feromonom, które wysyłamy, a trzeba pamiętać, że każda emocja ma swój zapach. Naukowe tezy pozbawiają nas zatem złudzeń o altruistycznych zapędach naszych kochanych kociaków... Co nie zmienia faktu, że natura wyposażyła je w tak szerokie bogactwo uzdrawiających właściwości, że grzechem dla nas - ludzi, uwielbiających te puchate stworzenia, byłoby z nich nie skorzystać.

 

Źródło:  www.ilycats.us