Kompan z charakterkiem...

Piesek mały a wszechstronny. Dobry był  i do stanowienia dzika i do przynoszenia kur z cudzych kurników. O jakiego psa chodzi?

Do dzisiaj jamnik są świetnymi psami myśliwskimi. Do dzisiaj jamnik są świetnymi psami myśliwskimi. Źródło: iStockphoto/Thinkstock

Rabuś…

W okresie międzywojennym w pewnej wsi rumuńskiej  zaczęły w tajemniczych okolicznościach ginąć nocną porą kury. Nastawione pułapki nie pomogły złapać rabusia.  Zdawało się, że jest nieuchwytny. W końcu jeden z gospodarzy postanowił czuwać w kurniku, by złapać złodziejaszka.

Czwartej nocy przyszedł. Hodowca  świetle latarki ujrzał… małego jamnika, który energicznie uwijał się wśród kur, ściągając je z grzęd i dusząc. Gospodarz zeskoczył ze stryszka, chcąc pochwycić psa, ale ten błyskawicznie umknął. Poznał go. Rabuś należał do starego emerytowanego ex-leśniczego, który popadł w nędzę po przegranym procesie o emeryturę ze swym byłym pracodawcą. Aby nie umrzeć z głodu, wyuczył swego pupila wykradania drobiu z kurników oraz unikania zastawianych pułapek. Sprytny zwierzak potrafił wykorzystać najmniejszą szparę, by wejść do „jadłodajni” i zawsze wracał z łupem. Pan sumiennie dzielił się z pieskiem przyniesioną zdobyczą.

Sprawa skończyła się szczęśliwie. Wieśniacy, gdy się dowiedzieli o motywach występku, uchwalili, że będą wspólnie dbać o aprowizację emeryta a ten już nigdy więcej nie będzie wysyłać swojego kompana na nielegalne łowy.

Mistrz forteli…

Stary leśnik i myśliwy wiedział, jakiego psa wybrać. Jego postura zmyliła niejednego, tym bardziej, że kryła się pod nią niebywała inteligencja, poparta niesłychanym uporem i odwagą:

„Paradne jest (…) polowanie z jamnikiem na zające i kozła. Ani zając, ani kozioł nie uchodzi zbyt daleko przed nim. Zając spojrzy raz i drugi poza siebie i ujrzawszy takiego „smyka”, idzie już niedaleko przed nim, wolno i tak jakby mu się tylko sprzeciwiał – pobrykuje i coraz przysiada, to znów czasem myje się nawet łapkami – bo ma  przecież czas – po czem kuca znów trochę dalej.

(…) Kozioł również niechętnie uchodzi przed takim „smarkaczem”. – O, jeszcze czego! – myśli sobie i zatrzymuje się, jakby chciał zdeptać, jak marnego robaka – ale zajadły jamnik wydaje wciąż wrzaskliwy swój głos, kozioł tupnie nogą raz i drugi i znów w wolnych podskokach puszcza się dalej. (…)Kiedy leży dzik w barłogu, a raptem wrzaśnie mu nad uchem głos jamnika, fuknie parę razy i ciężko wzniesie się na przednich łapach. Zobaczywszy jednak niezbyt groźnego przed sobą bąka, kładzie się z powrotem do snu błogiego. Atoli chrapliwy głos jamnika nie pozwala mu zasnąć; wstaje więc, nastrosza się posuwistym krokiem pędzi na ten głos, zdając się mówić: - Poszedł stąd precz – bębnie jakiś! Tymczasem jamnik zmyka tam, gdzie za grubym dębem oczekuje myśliwy z gotową bronią do strzały i mądry dzik jest wzięty udatnym fortelem jamnika” – czytamy w Gazecie Leśnej i Myśliwskiej.

Praca w norach…

Jamniki zaganiające dzika na polowaniu. Źródło: Gazeta Leśna i Myśliwska 1913 Nr6,

 Jednakże przeznaczeniem i specjalnością jamnika było polowanie pod ziemią. Miały to we krwi. Jak pisał XIX wieczny hodowca: „Głównymi przymiotami dobrego jamnika winny być odwaga i chęć pilnego przejeżdżania jam lisich i borsuczych i głośne naszczekiwanie na zwierzę tak długo, dopóki ono wykopanym nie zostanie.

Wychowanie jego więc powinno być od młodości do tego skierowane, aby te jego przyrodzone przymioty podnosiło, bowiem cnoty te, a szczególnie odwaga w istocie potrzebną mu jest; przypada mu bowiem walka w ciemności z nieprzyjacielem, któremu chodzi o życie, a napadnięty we własnym domu nie na żarty się broni. Aby więc jamnikowi wszczepić ową odwagę, że się tak wyrazić można, wściekła, potrzeba go od młodości d tego wprawiać przez przyzwyczajenia go do walki rozumie się tylko takiej, z której by zawsze zwycięsko wyszedł.  Tym sposobem można odwagę jego aż do zuchwalstwa posunąć. Należy go przeto drażnić w różny sposób, jednak zawsze tak, aby mu przykrości mianowicie bolesnej nie sprawiać, lisią lub borsuczą skórą wypchaną i pozwolić mu ją rozszarpać; później powiesić ową skórę tak wysoko, aby do niej skakać musiał, co czyniąc, wyrabia sobie muskuły i głos, którym w przyszłości oznajmia, na jakie zwierzę naciera.

Gdy jamnikowi kły już zupełnie się wykształciły, co zwykle w półtora roku zastępuje, wtedy rozpoczyna się nauka wjeżdżania do jam. Dla ułożenia go do tego, nieźle jest młodego jamnika ze starym zesforować (…)”.

Niezależny uparciuch...

Wszyscy hodowcy podkreślali samowolne usposobienie jamnika, który słucha właściciela wtedy tylko, kiedy mu się to podoba.  – „Dopóki więc pan i jamnik chcą jednej i tej samej rzeczy, dopóty istnieje pomiędzy nimi harmonia; lecz jeśli się psu co nie podoba, wówczas nie wzruszają go pieszczoty, groźby, ani bicie: jamnik robi swoje, jak gdyby pana nie widział. Potem znów staje się przykładnym sługą” - donosi Łowiec Polski.

„Zapoznawszy się z porządkiem domowym, orientuje się bardzo dobrze a w szczególności w przygotowaniu swego pana na wyprawę do kniei. Wiedząc z doświadczenia, że nie zawsze uda mu się wyjednać towarzystwo do łowiska, ukradkiem stawia swego pana przed faktem dokonanym, i jako pierwszy udaje się w drogę, czekając na skraju lasu nadejścia swego pana, by następnie ulubionym „jaf-jaf” oznajmić swe urzędowanie w kniei. Co robić? Wołanie – daremne, nawet zawrócenie do domu pozostałoby bez rezultatu, gdyż jamnik już poznał się na takich manewrach i dał się kiedyś nabrać. (…) Pozostawia swego pana w sytuacji bez wyjścia, który w końcu wykrztusiwszy parę mniej sympatycznych słów – machnie ręką i idzie dalej.  A z nim zadowolony z postawienia na swoim jamnik”  pisał O jamniku Stanisław Cenkier.

Pies tropiący....

Jak widać był to piesek wszechstronny. Walczył z lisami, borsukami, wydrami, tchórzami. Ze stodół wyganiał kuny domowe. Wystawiał zające, kozły, dziki a nawet kaczki. Bardzo dobrze sprawdzał się jako pies tropiący postrzałki, gdyż: „...lekko się prowadzi i ma tę dodatnią stronę, że na wypadek konieczności puszczenia go z otoku, zwierzynę zdrową zupełnie nie spłoszy, zaś sztuka chora przed jamnikiem daleko nie odbiega, dając tym samym myśliwemu możność podejścia za głosem jamnika i dostrzelenia sztuki, która natomiast przed [posokowcem] hanowerskim lekko postrzelona uchodzi daleko i ginie na zawsze”.

Pies dla włościan...

Właściciel  majątku ziemskiego w Przeździatce na Polesiu znalazł jeszcze jedno zastosowanie dla tej rasy. Otóż chcąc odtworzyć zwierzostan, zakazał włościanom trzymać psy. Wyjątkiem były jamniki, które sam im rozdawał z własnej psiarni:

„Jamnik jest psem zupełnie dla włościanina odpowiednim, jest bowiem wiernym, hałaśliwym i doskonałym stróżem, a w pole sam nigdy nie wychodzi, a gdyby nawet wychodził, to szkoda zrządzona byłaby drobną z powodu małej chyżości jego biegu. Najważniejszym przy tem jednak jest to, że jako małego wzrostu, mało potrzebuje pożywienia, a tem samem i najbiedniejszy włościanin jest w stanie go wyżywić”.

Okazało się to być dobrym posunięciem, bo zajęcy, saren, kuropatw miał z roku na rok coraz więcej a włościanie polubili swoich małych towarzyszy.

I jak tu nie kochać jamników!

 

Źródła: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa: Goniec Wielkopolski, Nr 143/1927; Mieszko z Podlasia, Nieco o jamniku. Gazeta Leśna i Myśliwska, Nr 6/1913; O jamnikach, [w]: Kalendarz myśliwski na rok 1883; Nieco o jamnikach, Łowiec Polski, Nr  5/1910; St. Cenkier, O jamniku,  Myśliwy, numer 5/1938; St. Hirszman [w]:, Kalendarz Myśliwski Ilustrowany na rok 1894.