Jak pies i lokomotywa nauczyli autystyka rozmawiać

Autyzm bywa często długo nierozpoznany, ponieważ osoby z tym zaburzeniem  nie wyglądają na niepełnosprawne. Okazuje się, że w chorobie tej najlepszym lekarstwem bywa... pies.


Źródło: iStockphoto/Thinkstock

Być może dla świata jesteś tylko człowiekiem,
ale dla niektórych ludzi jesteś całym światem
Gabriel García Márquez

Gdy  rodzice oczekują narodzin dziecka, często niepokoją się czy będzie ono zdrowe. W chwili jego przyjścia na świat niecierpliwie czekają na pierwszy płacz i diagnozę lekarską. Gdy z ust specjalisty usłyszą, że stan dziecka nie odbiega od normy, z ulgą i radością zaczynają snuć plany na przyszłość. Uwagę zwracają dopiero trudności w porozumiewaniu się i nietypowe zachowania dziecka. Każda osoba z autyzmem doświadcza problemów z komunikacją, wyobraźnią oraz interakcjami społecznymi czy kontrolą własnych zachowań. Mimo powszechnego występowania, autyzm pozostaje często rozpoznany późno.

W funkcjonowaniu osób z autyzmem charakterystyczne są zaburzenia związane z nawiązywaniem relacji z drugą osobą. Często dobra terapią okazują się tu ćwiczenia ze zwierzętami: psami – dogoterapia, końmi – hipoterapia, delfinami – delfinoterapia, kotami – felinoterapia.  Dziecko, które zaakceptuje kontakt ze zwierzętami i nawiąże z nimi współpracę, stopniowo zaczyna otwierać się na otaczający świat, przełamuje bariery komunikacyjne.

O takiej właśnie przyjaźni autystyka z psem opowiada film Tomek i ja. Ten angielski dramat obyczajowy wyreżyserowany przez Simon Shore został oparty na faktach. Pierwowzorem głównego bohatera jest Dale J. Gardner opisany we wspomnieniach matki w książce Mój przyjaciel Henry (w filmie imiona zmieniono). Jako dziecko Dale przeżywał lęki. Bał się samochodów i tłumów. Na ulicach  i w sklepach wpadał w histerię. Rzucał się na ziemię, krzyczał. Szczególnie denerwował się, gdy słyszał „dobrze” lub „jestem z ciebie dumna”. Autystyczny Dale po wielu latach po wydaniu książki tak wspominał swoje reakcje: – Nienawidziłem, kiedy mama albo tato mówili „okej”. Było to jedno z tych słów, które naprawdę okropnie mnie drażniły. (…) A niezrozumiałe dla mnie zwroty w rodzaju „jestem dumna”, budziły frustrację i dawały ten sam irytujący efekt. Dlatego okładałem się pięściami po głowie albo tłukłem nią o coś. Chciałem z niej wyrzucić dokuczliwe odczucia spowodowane dokuczliwymi słowami – opowiadał.

Dla autyzmu charakterystyczna jest też izolacja. Dale najlepiej czuł się we własnym świecie. Chłopiec nie bawił się z dziećmi, spędzał czas samotnie. Miał też typowe obsesyjne zainteresowania – pociągi. Często oglądał swój ulubiony serial, którego bohaterem był parowóz Henry, miał nawet kolekcję lokomotyw z ulubionego serialu. Dale komentuje tę obsesję: – Biegałem, ponieważ lubiłem udawać, że jestem pociągiem (…) Bieganie uspokajało mnie i sprawiało mi przyjemność.

W pewnym momencie rodzice zmęczeni i tracący nadzieję na dotarcie do dziecka zdecydowali się kupić mu psa. Szczeniak otrzymał imię Henry, tak jak ulubiona lokomotywa. Od tego momentu zachowanie chłopca powoli zaczyna się zmieniać. Już pierwszej nocy Dale podarował szczeniakowi swoją ulubioną kołderkę w pociągi. Owinął go szczelnie i zachęcał do spania. Dzięki szczeniakowi, który nauczył się siusiać na podwórku, Dale zaczął załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne w toalecie. Pies Henry stał się pierwszym żywym przyjacielem chłopca. Dał mu poczucie bezpieczeństwa i pewności siebie. Młody opiekun czuł się szczęśliwy, gdy ludzie podziwiali jego pupila. To przy Henrym i o Henrym podjął pierwszy w swoim życiu dialog z obcą kobietą na ulicy. To do Henry’ego zaczął mówić pełnymi zdaniami. Chłopiec rozmawiał z psem, rodziców ignorował.

Dale tak wspomina swojego psa: – Henry był naprawdę bardzo łagodny, przyjazny i towarzyski. Podobał mi się mądry wyraz jego pyska. Zawsze mu ufałem. I czułem się przy nim niezwykle bezpiecznie. Wszystko można było wyczytać z jego oczu. Były takie piękne. Patrząc na nie i na jego minę, wiedziałem, co czuje. Pysk Henry’ego miał ograniczoną ekspresję. Więc łatwiej mi było go rozumieć, a to dawało mi poczucie bezpieczeństwa i pewności siebie. Sprawiało mi przyjemność, że zawsze domaga się uwagi. I czułem się szczęśliwy, gdy ludzie go podziwiali i chcieli ze mną o nim rozmawiać – wspomina. Dzięki psu rodzice znaleźli sposób na dotarcie do syna. Rozmawiali z nim za pośrednictwem Henry’ego: udawali, że to pies mówi do chłopca i wtedy syn odpowiadał. Po jakimś czasie zaczął rozmawiać ze wszystkimi.

Dale dbał o psa. Gdy Henry był bardzo chory, spędzał z nim wiele czasu,  głaskał swego pupila i przemawiał do niego. Nauczył się nazywać uczucia. Wreszcie spełnił marzenie swej mamy, gdy wyznał, że ją kocha. Dale przeżywa teraz swoje życie w pełni – ukończył szkołę średnią i podjął naukę w collegu na wydziale pedagogicznym. W 2006 roku Henry bardzo ciężko zachorował. Dale zgodził się, aby mu skrócić cierpienia. Podczas zabiegu cały czas trzymał go w ramionach. Oto słowa Dale’a zawarte we wspomnieniach napisanych przez jego matkę. –  Henry prowadził mnie przez całe dzieciństwo i dzięki temu byłem w stanie pomóc mu na końcu, gdy mnie potrzebował. To była najtrudniejsza rzecz, jaką musiałem w życiu zrobić, ale dzięki mojemu psu nie przeraża mnie już myśl o byciu dorosłym i związanej z tym odpowiedzialności. Postanowiłem, że nigdy nie zawiodę mojego niezwykłego psa. Chcę, żeby był ze mnie dumny, jak ja zawsze będę dumny z niego.

Tego typu książki i filmy sprawiają, że zaczynamy przychylniej patrzeć na nasze czworonogi. Ja osobiście zaczęłam bardziej doceniać przyjaźń mojej córeczki z jej labradorem. Dostrzegam teraz jak ważny jest dla niej nasz pies i jak rozwijające są ich zabawy.

Film: Tomek i ja (After Thomas), reż. Simon Shore, 2006
Książka: Nuala Gardner, Mój przyjaciel Henry, Wydawnictwo Galaktyka, 2008