Historia Dyzia - kota leczonego metodą Reiki

Czym jest Reiki? Słowo Reiki dosłownie po japońsku oznacza energię życia, energię wypełniającą cały wszechświat. Twórcą systemu Usui Reiki Ryoho był Mikao Usui. Metoda Reiki jest sposobem wykorzystania energii do samouzdrawiania i samorozwoju, do leczenia ludzi, zwierząt, roślin, a także do oczyszczania rzeczy i miejsc.

Pani Joanna w trakcie sesji terapeutycznej Reiki. Pani Joanna w trakcie sesji terapeutycznej Reiki. Źródło: Małgorzata Szadkowska

Jak działa ta metoda? Energia reiki aktywuje siły witalne i naturalne mechanizmy samouzdrawiania w organizmie. Osoba lecząca metodą Reiki jest kanałem energetycznym. Energia, krążąc po ciele rozpuszcza istniejące tam blokady energetyczne, przywracając stan harmonii i równowagi. Celem uzdrawiania tą metodą jest jedność ciała i umysłu. Zakłada się, że stan zdrowia odzwierciedla sposób życia i wpływ środowiska. Reiki pomaga w oczyszczeniu organizmu, jest metodą wspomagającą osiągnięcie wyleczenia. Jednak jeśli nie zmieni się złego stylu życia, organizm po pewnym czasie powróci do stanu wcześniejszej lub nowej choroby.

Czym jest Reiki?

Dlaczego Reiki doskonale nadaje się do leczenia zwierząt? Jest to metoda łagodna, bezbolesna, nieinwazyjna i bezstresowa dla pacjenta. Jej właściwości nie wyrządzają szkody żadnemu organizmowi.  Nie zawsze wiemy co zwierzęciu dolega, ono samo nie jest w stanie nam powiedzieć. Reiki samoistnie dociera w miejsce najbardziej potrzebujące uzdrowienia.    

Mały pacjent był ostatnim z miotu. Źródło: Małgorzata Szadkowska
W tę właśnie metodę uwierzyła Pani Małgosia, właścicielka hodowli kotów brytyjskich, kiedy jedno z kociąt przyszło na świat nie w pełni sprawne. Tak o jego pierwszych dniach opowiada Pani Małgorzata: - Dyzio urodził się 20 kwietnia około  godziny  siódmej rano jako trzeci, ostatni kiciuś. Czekałyśmy na niego z Dieslusią - jego mamą - 5 godzin.  Przyszedł na świat z trudem. Po kilku godzinach pomagania mu w dostaniu się do cyca, wiedziałam, że coś jest nie tak. Miał całkowicie niewładne przednie łapki. Potem oczywiście moja histeria, internet, telefony do znajomych hodowców – nic. W sobotę 21 kwietnia wizyta znanego położnika dr Seweryna i diagnoza: dysplazja stawów barkowych, niedomknięcie panewek, ale z nadzieją – jest szansa, że będzie dobrze. Potem rozpoczęła się codzienna rehabilitacja kociaka. Od siebie dodałam delikatny masaż dookoła stawów barkowych, symulację ćwiczeń na piłce lekarskiej, podpieranie łapek w dostaniu się do cyca i przytrzymywanie w pozycji naturalnej przy ssaniu. Pani Małgosia czuła jednak, że chciałaby dla kociaka zrobić więcej, że może mu pomóc jeszcze bardziej.  Z pomocą przyszła pani Joanna, sąsiadka, terapeutka Reiki typu wschodniego.

Joanna Sokulska tak opowiada o terapii Dyzia:

Redakcja: Jak wspomina Pani sesje terapeutyczne z Dyziem?

Joanna Saokulska: Prace z Dyziem rozpoczęłam, gdy tylko dowiedziałam się, że ma dysplazję stawów barkowych. Przychodziłam do niego przez około trzy tygodnie i przekazywałam mu energię Reiki. Jego mama, kotka Dieslusia, witała mnie zawsze w drzwiach i odprowadzała do kojca, w którym był jej synek. Podczas sesji Reiki była w pobliżu lub w kojcu, tuż obok. Była czujna, ale często także czerpała energię Reiki leżąc z boku. Nigdy nie podchodziła pod moje dłonie, one były przeznaczone dla jej synka. Dyzio instynktownie czuł, że mu pomagam, poddawał się energii. Seanse Reiki z Dyziem były dla mnie wspaniałym przeżyciem. Ogromną radość sprawiał mi widok wracającego do zdrowia kotka.

Dyzio nie był jedynym kotem z miotu. Jak traktowały go inne kociaki?

Rzeczywiście, na świat przyszły trzy kotki. Dwa, choć zdrowe, także chętnie korzystały z Reiki. Układały się obok Dyzia lub podchodziły pod moje dłonie, jakby mówiły: ja też! Pamiętam jeden z zabiegów, podczas którego jedna moja dłoń przekazywała energię Dyziowi, a druga jednemu kotkowi z jego rodzeństwa.

Reiki to nie tylko masaż, ale praca z energią. Źródło: Małgorzata Szadkowska

Czy lubi Pani pracę ze zwierzętami?

Tak, bardzo. Zwierzęta czują świetnie przekaz energetyczny. Przyjmują go całym sobą. Są wdzięczne za Reiki. Mama Dyzia dziękowała mi liżąc mnie po dłoniach, ocierając się o mnie i odprowadzając mnie do drzwi po skończonym seansie.

Czy wszystkie zwierzęta tak chętnie przyjmują Reiki?

Jeśli zwierzę nie ma ochoty na zabieg, da znać, po prostu odejdzie. Gdy przyjmie odpowiednią ilość energii, także da znać, że już jej nie potrzebuje. Czasem zwierzęta same proszą o Reiki, jeśli jej potrzebują.

W jaki sposób?

Na przykład Valdi, pies, któremu przekazuję Reiki od czasu do czasu, podchodzi do mnie, patrzy mi w oczy i szczeka. Gdy się zgodzę, nadstawia się, zmienia pozycje i pokazuje, gdzie mam przyłożyć dłonie.

Jak jeszcze Reiki może pomóc zwierzętom?

Pomaga zwierzętom odejść w spokoju. Jeden z kotków z hodowli Pani Małgosi niedawno odszedł.  Poproszono mnie o przekaz Reiki na odległość. Nie udało się Edzia wyleczyć, ale obecność Pani Małgosi i Reiki na pewno pomogły. Chwilę po przekazie Reiki, kotek sam odszedł, nie potrzebne były zastrzyki usypiające. Niestety śmierć istnieje, ale umieranie też może być różne.

Dziękuję za rozmowę.

Dyzio z Panią Małgosią na Wystawie Kotów Rasowych. Źródło: Małgorzata Szadkowska
Best in Show

Po miesiącu, podczas kolejnej wizyty w klinice weterynarii,  u Dyzia nie było widać żadnych oznak dysplazji. Zrobiono USG wszystkich narządów. Wyniki potwierdziły, że Dyzio jest zdrowym i w pełni sprawnym kociakiem. Na najbliższej Wystawie Kotów Rasowych Dyzio wysokie uzyskał i nominację do Best In Show.  Nikt nie zauważył wcześniejszej dysfunkcji.

 Obecnie kotek znalazł nowy, kochający dom.  Pani Małgosia oczywiście śledzi jego dalsze losy i jest w kontakcie z właścicielami, którzy tak oto wypowiadają się o swoim pupilu: - Cóż mogę napisać. Z Dyzia rośnie mały koci terrorysta. Mam wrażenie, że to głównie wina mojego męża, który nosi Dyzia na rękach i mizia w trybie ciągłym. Ja spadłam w hierarchii wartości na sam koniec. [...] Oczywiście w chwilach, kiedy wybieram się do kuchni, to ja jestem jego ukochaną panią. Szczególnie kiedy na obiad jest wołowina ze strusiem (ulubiona saszetka Dyzia). Poza tym ten kot jest jak pies ;-). Chodzi za nami, siedzi na półce kiedy ktoś się myje, uczestniczy w rozpakowywaniu siatek i pakowaniu do pudełek. I oczywiście zbiera okrzyki zachwytu od wszystkich, którzy nas odwiedzają.