Wyprawa w góry

Pewnego dnia w domu owczarka dało się słyszeć płacz.

- Zaginęła... Nigdy jej nie znajdziemy... I co teraz będzie? - tak płakała mama, której córki cały dzień nie było w domu, a już się ściemniało.

- Niczym się nie martw, chodźmy do sąsiadów, może oni coś wiedzą? - pocieszył ją mąż, i po chwili już pukali do niedalekich drzwi. Owczarek poszedł z nimi, bo był ciekaw, jaki finał może mieć ta zagadkowa historia.

- U nas jej nie ma. - powiedziała smutno gospodyni domu. - Ale nasz chart ma znakomity węch, może uda mu się ją wytropić?

Po chwili przyniesiono ulubioną zabawkę dziewczynki. Przy okazji z domów powychodzili pozostali mieszkańcy wsi, bo takiego wydarzenia nie było tam od dawna.

Chartowi wystarczyło obwąchanie zabawki i już pobiegł w stronę góry. Złapał trop.

- No nie, wypraszam sobie! - warknął za nim owczarek. - To ja znam dziewczynkę najlepiej, więc powinienem brać udział w tej wyprawie! - po tych słowach puścił się pędem za chartem.

- Jeśli oni mogą, to ja też chcę iść na wycieczkę w góry! - zawył jamnik, spojrzał przepraszająco na swojego pana i puścił się na swoich krótkich łapkach za kolegami. Buldog aż prychnął.

- Beze mnie ta trójka nic nie wskóra, przecież to dzieciaki. - i niewiele myśląc, dołączył do pozostałych.

Biegli tak przez kilka chwil, aż zaczęli wspinać się pod górę. Tu w końcu jamnik i stary buldog dogonili charta, a owczarek zaczął nawet ich wyprzedzać - pasł na zboczach owce, więc do stromizny był przyzwyczajony. Szli tak i szli a ściemniało się coraz bardziej; kluczyli w wąwozach, wdrapywali się na szczyty, aż w końcu owczarek pociągnął nosem i stanął.

- Jest gdzieś blisko! - powiedział do pozostałych i jak na rozkaz zaczęli obwąchiwać teren.

Po chwili jamnik zawołał resztę.

- Tu! - jego głos dobiegał z wąskiej jamy, w której utknęła dziewczynka bawiąca się wśród skał. Chart ledwo mógł schylić się do dziury w ziemi a buldog nawet by jej nie zauważył.

- Och, jesteście! - pisnęła dziewczynka. - Jak dobrze! Tak się bałam! Weszłam do jaskini bo gonił mnie wilk, ale nie umiem się wydostać!

- Jaki wilk? - Zainteresował się owczarek, jednak w tym momencie usłyszeli za sobą warczenie, które sprawiło, że futro stanęło im dęba na karkach.

 wilk

Bestia warczała i szczerzyła zębiska do przerażonych psów, które teraz położyły uszy po sobie. Wszystkie, poza buldogiem, który walczył już z groźniejszymi przeciwnikami.

- Zostawcie to mi! Odwrócę jego uwagę, a wy zajmijcie się dzieckiem! - krzyknął do pozostałych, wyszczerzył swój okropny kieł i zaczął warczeć tak przerażająco, jak to tylko on potrafił. Wilk zaczął się cofać, jednak wcale nie zamierzał uciec. Buldog nie dawał za wygraną i straszył go, groził i podchodził coraz bliżej. Wkrótce zniknęli w zaroślach, i dało się słyszeć już tylko ich okropne warczenie.

Tymczasem owczarek, nie tracąc czasu, usiadł na brzegu jamy tak, że jego długi ogon wylądował tuż obok przestraszonej dziewczynki. - Złap się! - krzyknął, i choć na ogół dziewczynki nie rozumieją języka psów, ta dobrze go znała, więc chwyciła za puszysty ogon.

- Jeśli mógłbym coś zaproponować - zwrócił się owczarek do charta, który stał nieco osłupiały i nie wiedział, co ze sobą począć - mógłby pan pobiec po pomoc. W końcu jest pan najszybszy.

Chartowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, bo bieganie było jego ulubionym sportem. Puścił się pędem w stronę wioski a tymczasem dziewczynce powoli udawało się wyleźć z jamy, bo ciągnął ją dzielny owczarek.

Kilka minut później było po wszystkim. Zziajany buldog pokazał się wśród drzew akurat wtedy, gdy dziewczynka - cała i zdrowa - stanęła na własnych nogach, puszczając wreszcie obolały ogon owczarka. Była słaba bo cały dzień spędziła w tej dziurze; na szczęście gdy kierowali się powoli w dół, spotkali charta, prowadzącego rodziców małej. Mama wzięła ją na ręce, tata obiecał jej gorącą czekoladę po powrocie i wszyscy odetchnęli z ulgą. Psy wróciły tego dnia do wioski zmęczone, ale bardzo zadowolone. Stanęły na drodze, by pożegnać się i rozejść się do domów.

- Muszę powiedzieć - przyznał jamnik, zwracając się do charta. - że gdyby nie pańska szybkość i węch, pewnie byśmy tego dziecka nie uratowali.

- Przecież nawet nie zauważyłbym tej jamy! Wszystko dzięki panu! Wciśnie się pan w każdą dziurę. - odparł uprzejmie chart. - No i oczywiście dzięki owczarkowi, który wyciągnął to biedne dziecko. To zasługa tego fantastycznego ogona!

- Wszyscy spisaliście się dobrze. - przyznał buldog.

- Ale pan najlepiej. - przerwał mu owczarek. - Gdyby nie pańskie doświadczenie i siła, pewnie zjadłyby nas wilki.

Psy prawiły sobie uprzejmości jeszcze długo. Tej nocy, gdy każdy z nich zasypiał, wszyscy myśleli o tym samym. Że czasem nie warto oceniać kogoś tylko po tym, jak krótkie ma łapy lub jak długi ogon. Może się okazać, że świetnie nadaje się na przyjaciela.

1 2