Cała nadzieja w psach…

 

Sztafeta trwa

Po drutach telegrafu poszła wiadomość, że surowica wyjechała z Tolvany o jedenastej rano. Następnym maszerem był Edgar Kallands. Miał do przebycia 54 kilometry do Manley Host Springs. Zabrało mu to ponad pięć godzin. Temperatura była tak niska, że właściciel gospody musiał lać gorącą wodę na brzozowy pręt, by uwolnić ręce poganiacza, gdyż jego rękawiczki przymarzły do poprzeczki sań.

Tego samego dnia w sztafecie brało udział jeszcze dwóch maszerów. W nocy przesyłka dotarła do Tanany. Do celu było jeszcze 800 kilometrów. 29 stycznia sztafeta liczyła sześć zaprzęgów i pokonała razem dystans 274 kilometrów.

30 stycznia pierwszy odcinek Gallena – Bishop Mountain, liczący 29 kilometrów George Nollner przebył bez przygód. Drugi w kolejności był Charlie Evans, który rozpoczął 48 kilometrową podróż z Bishop Mountain do Nulato o wpół do piątej po południu. Po przebyciu szesnaściu kilometrów wpadł w gęstą mgłę lodową. Nie widział nic. Musiał zaufać psom. Jednocześnie wiał bardzo silny wiatr.  Na piętnaście kilometrów przed Nulato z powodu ran na łapach oraz odmrożeń padły mu dwa psy prowadzące. Musiał je umieścić w koszu sań, założył uprząż na barki  i sam  poprowadził zaprzęg.  Do celu dotarł koło dziesiątej rano. Psów nie udało się uratować.

Ponieważ Seppala nie dotarł jeszcze do Nulato, postanowiono nie czekać tylko szukać go na szlaku. Tego dnia w sztafecie brało udział pięc zaprzęgów. Przejechano razem  254 kilometry.

31 stycznia Myles Gonangan podjął decyzję, że ze względu na wiatr nie przetnie Zatoki Nortona tylko podąży szlakiem wzdłuż zatoki. Teren był mocno pofałdowany z licznymi zakrętami. Coraz częściej spotykał zaspy, psy grzęzły w głębokim śniegu, nie mogąc ciągnąć sań. Maszer musiał ubijać śnieg rakietami śnieżnymi. W ciągu 5 godzin przebył zaledwie 19 kilometrów, docierając do opuszczonych chat obozu rybackiego. W jednej z nich rozpalił ognisko, by ogrzać surowicę. Czekał go 8 kilometrowy podjazd.  Na domiar złego zaczął wiać wiatr wprost na niego, spychając w dół cały zaprzęg. Wraz z wiatrem przyszła gwałtowna burza śnieżna. Całe szczęście maszer miał bardzo doświadczone psy, które doskonale znały tę trasę i były przyzwyczajone do skrajnych warunków  związanych ze zmieniającą się pogodą.

Przewodnik trzymający na rękach Balto - pół wilka, pół siberian husky. Źródło: Bettmann/CORBIS

Gonangnan dotarł do miejscowości docelowej koło godziny piętnastej.  Ponieważ dalej nie było Seppali na trasę wyruszył kolejny poganiacz, rosyjski Eskimos – Henryk Ivanoff.  Jechał wzdłuż oblodzonego wybrzeża Zatoki Nortona. Jego celem była  osada Ungaklik. Jednocześnie miał pilnie wypatrywać zaprzęgu Seppali.  Niestety jego psy zwietrzyły renifera, próbowały go upolować, plącząc się w gmatwaninie lin i gryząc się nawzajem. W tym momencie nadjechał zaprzęg Seppali, jego psy też chciały przyłączyć się do tej zabawy, lecz poganiacz mocno ściągał cugle i usiłował szybko ominąć tę awanturę. O zmianie planów nic nie wiedział, śpieszył się do Nulato.

Ivanoff widząc zaprzęg z psami husky syberyjskimi, szybko zorientował się, że  to musi być maszer z Nome.  Krzyczał, lecz  gwizd wiatru był głośniejszy. W końcu udało mu się dogonić szybko przemieszczający się zaprzęg i złapać Seppalę za rękę.

Seppala wyhamował. Zabrał lekarstwo i nie tracąc czasu skierował się do Ungaklik,  gdzie musiał zdecydować się na bardzo ryzykowny  skrót przez Zatokę Nortona.

1 2 3 4