Charty, zające i... małpy

Sport to emocje. Jeszcze większe, gdy połączy się je z hazardem. Dodajmy do tego psy, a powstanie jeden z najstarszych sportów hazardowych w naszej historii. Dzisiaj psy ścigają się na specjalnych torach, ale dawniej te psie zawody były nieco bardziej krwawe i nieco bardziej... dziwaczne.

Małpa dosiadająca psa niczym dżokej to pomysł Australijczyków, którzy w ten sposób starali się przyciągnąć na wyścigi widownię. Małpa dosiadająca psa niczym dżokej to pomysł Australijczyków, którzy w ten sposób starali się przyciągnąć na wyścigi widownię. Źródło: © Bettmann/CORBIS

Wyścigi psów mają długą i ciekawą historię. Na początku XVII wieku, aby się nie nudzić i podnieść poziom adrenaliny, na dworze angielskiego króla Jakuba I zaczęto organizować zawody z chartami. Z klatki wypuszczano zająca, a ze smyczy spuszczano dwa psy. Zwycięzcą zostawał ten zawodnik, który najszybciej i najsprawniej dopadł szaraka i go zagryzł. Dziś, na szczęście, nikt nie wypuszcza zajęcy, ale wyścigi psów wciąż są popularne.

Na początku XX w. zawody – do tej pory elitarne, dostępne jedynie dla angielskich posiadaczy ziemskich – zdemokratyzowały się za sprawą przeniesienia ich na tory wyścigowe. Żywego zająca zaś zastąpiono sztucznym. W Londynie wyścigi psie były niezmiernie popularne. Na stadionie gromadziło się do 30 tys. widzów. Co ciekawe, na widowni przeważała płeć piękna. Bookmacherzy mieli ogromne obroty, a zwycięscy zawodnicy spotykali się z niesłychanym entuzjazmem widzów. Czasami na torach dochodziło do ekscesów. W 1928 r. wyścigi w Wembley nie udały się, gdyż najwięksi faworyci i kandydaci do nagrody Chelsea Plate, zamiast ruszyć za elektrycznym szarakiem, w najordynarniejszy sposób wzięli się za łby. Walka była tak zajadła, że właściciele z wielkim trudem rozłączyli konkurentów. Zawody trzeba było przerwać i przełożyć.

W psich wyścigach startowały różne rasy chartów, głównie jednak greyhoundy i whippety. Jeden z angielskich klubów postawił na charty saluki. Psy te pochodzą z Orientu. W pogoni za zwierzyną kierują się wzrokiem, a przy tym biegają szybko, lekko i sprężyście, jakby płynęły w powietrzu. Z łatwością pokonywały trudne przeszkody naturalne, dobra kondycja zaś pozwalała im radzić sobie na długich dystansach.

Rycina z 1858 roku przedstawiająca psie wyścigi w Paryżu. Francuska wersja wyścigów polegałana pogoni za żywym zającem. Źródło: Shutterstock
Jedni emocjonowali się wyścigami, inni przeciw nim protestowali. W 1928 r. delegacja biskupów wręczyła zarządowi City protest podpisany przez 24 tys. mieszkańców Londynu przeciw organizacji psich wyścigów w Pałacu Kryształowym. Domagano się miedzy innymi, by zarząd miasta zbadał, czy czerpanie zysków z psich wyścigów przez organizatorów nie stoi w sprzeczności ze statusem Pałacu. Towarzystwa przeprowadzające wyścigi zarabiały krocie. Jedno z nich, założone z kapitałem 5000 funtów w akcjach jednoszylingowych, zostało sprzedane po czterech miesiącach działania, a nabywca zapłacił za jedną akcję 7 funtów i 10 szylingów. Również w 1928 r. Izba Gmin uchwaliła ustawę, która uzależniała organizację psich wyścigów każdorazowo od pozwolenia udzielanego przez władze samorządowe. Uzasadniono to koniecznością przeciwdziałania psim ruletkom wędrującym, które niejednego hazardzistę doprowadziły do ruiny. W tym czasie w Anglii było zarejestrowanych 154 towarzystw organizujących wyścigi i powiązanych ściśle z totalizatorem.

Pierwszym krajem na kontynencie europejskim, który postanowił spopularyzować ten sport, stała się Belgia.

Premierowe wyścigi psów urządzono na większą skalę w 1907 r. w Ostendzie. Jedenaście chartów startowało wtedy na dystansach 500 i 600 m. Zainteresowanie było tak ogromne, jak na wyścigach konnych, co w zupełności zadowoliło bookmacherów. Belgowie, nie mając greyhoundów i whippet’ów, wystawili rosyjskie charty borzoj. Początkowo ten nowy sport trafił na opór właścicieli psów, którzy bali się narazić swoich cennych faworytów na ryzyko kontuzji. Charty te, choć w Rosji używane były do polowania na wilki, w krajach Europy Zachodniej ze względu na śnieżno-biały jedwabisty włos i zgrabne ruchy traktowane były jak luksusowi domownicy. Przy starannym treningu jednak okazywało się, że nie ma się czego obawiać. Powstały zatem cztery psiarnie wyścigowe w Brukseli, Antwerpii, Leodium i Ostendzie.

Współczesne wyścigi psów przypominają te końskie - kolorowe barwy stajni i profesjonalen tory. Źródło: Shutterstock
We Francji natomiast jedni adaptowali formułę coursingu, inni - wyścigów torowych. Koło 1911 r. w Paryżu powstał Kreyhomm Club. Zawody przeniesiono z pól i łąk na hipodrom. Psy goniły żywego zająca tak długo, póki nie wpiły zębów w jego skórę. Wówczas tzw. slipper nadbiegał i zabijał ofiarę, a sędzia stojący na środku areny ogłaszał zwycięzcę. Członkiem takiego klubu był między innymi pisarz włoski Gabriel d’Anunzio, którego pies – legawiec White Hawana - w jednym z konkursów schwytał pięć zajęcy, czym przyniósł swemu panu 400 franków nagrody. Było to w 1913 r. Po I wojnie światowej Francja wystawiała już około 70 greyhoundów wyścigowych. Psy te codziennie ćwiczyły galopy na dystansie 150 m. W zamian za to otrzymywały funt mięsa, rosół oraz jarzyny, z wyjątkiem ziemniaków. Jeden z pierwszych torów wyścigowych urządzono w miejscowości Chantilly pod Paryżem. Psom kibicowała licznie zgromadzona publiczność paryska.

Idea wyścigów zawitała również do Australii. Ponieważ nie cieszyła się taką popularnością jak w Anglii, organizatorzy postanowili nieco uatrakcyjnić jej formułę. Psy biegły za sztucznym zającem przez przeszkody, a na ich grzbietach siedziały... małpy ubrane w barwy właścicieli! Zawody takie robiły prawdziwą furorę. Okazało się, że małpy dzielnie spisują się w roli jeźdźców, choć nieraz z wielkim trudem utrzymują równowagę na swych pędzących i skaczących rumakach. Raz jedna z małp spadła ze swego charta, zerwała się szybko, pobiegła za psem, wskoczyła na siodło i... chwalebnie dokończyła bieg. Psy tak przyzwyczaiły się do swych jeźdźców, że mimo ciężaru na karku, ścigały się zapamiętale o palmę pierwszeństwa.

Ewa Rembikowska