Być jak Orangey – historia kociej aktorki

W sztuce filmowej aż roi się od zwierząt-aktorów, i choć potrafią oni brawurowo odegrać… samych siebie, podobnie jak wśród ludzi, prawdziwy talent jest tu rzadkością. Postęp techniki pomaga dziś słabszym i obdarza niejednego psa czy kota umiejętnością robienia min i mówienia ludzkim głosem. Jednak prawdziwe zdolności da się poznać dopiero po swobodzie z jaką zwierzak prezentuje się przed kamerą oraz iście gwiazdorskich manierach.

Poster do "Śniadania u Tiffany'ego" z 1961 roku. Poster do "Śniadania u Tiffany'ego" z 1961 roku. Źródło: Capital Pictures / Forum

Dama z klasą i pazurem
Taka właśnie była Orangey – ruda, pręgowana kotka – którą wychował sam Frank Inn, jeden z najlepszych treserów zwierzęcej kadry filmowej w Hollywood. To on szkolił świnkę grającą Arnolda Ziffela w Green Acres popularnym amerykańskim serialu telewizyjnym, a jego podopieczni aż 40 razy zostali uhonorowani nagrodami filmowymi. Orangey miała niebywały talent artystyczny, prezentowała się na planie z dystynkcją, ale poza pracą bywała humorzasta, wredna i dość wymagająca. Stąd przygotowanie jej do filmowej roli oraz ujarzmienie kocich instynktów nie było wcale łatwym zadaniem.

Droga do sławy
Kotka debiutowała w 1951 roku w mało znanym obrazie Rhubarb, opowiadającym historię ekscentrycznego milionera, który zapisuje swój majątek kotu. Wśród dziedziczonych przez pupila dóbr jest między innymi drużyna baseballowa. Za tę rolę rok później Orangey otrzymała swoją pierwszą PATSY Award, zwierzęcy odpowiednik Oskara. W latach 50. grała Minervę w serialu telewizyjnym Our Miss Brooks, a rosnąca popularność przyczyniła się do kolejnych angaży w obrazach This Island Earth oraz The Incredible Shrinking Man (O człowieku, który malał). W tym ostatnim filmie, którego fabuła opiera się na wątkach fantastycznych, ruda kotka gra zwierzę pragnące pożreć głównego bohatera.

Scena ze "Śniadania u Tiffany Źródło: FORUM (copyright: 1961 by courtesy of Paramount Pictures)

U boku Audrey Hepburn
Bez wątpienia najbardziej niezapomnianą kreacją Orangey była rola Kota w ekranizacji opowiadania Trumana Capote Śniadanie u Tiffany'ego. Film został bardzo ciepło przyjęty przez krytykę i zapadł w serca wielu miłośnikom srebrnego ekranu, mimo że kinowa historia o Holly Golightly różni się od literackiej. Orangey miała niełatwą pracę na planie, bowiem stanowiła swego rodzaju alter ego głównej bohaterki. Tak samo jak ona poszukiwała swojego miejsca, wszędzie będąc tymczasowym włóczęgą bez imienia. Spełniła wszystkie oczekiwania reżysera Blake’a Edwardsa i producentów, co zaowocowało drugą PATSY Award w historii jej kariery. Dzięki czemu stała się jedynym kotem dwukrotnie uhonorowanym tą prestiżową nagrodą.

Na zawsze Kot
Filmowa kariera Orangey trwała 15 lat. W latach 60. zagrała w obrazie Gigot, wcieliła się w postać Cleopatry w The Comedy of Terrors oraz wystąpiła w Village of the Giants. Jednakże polskim widzom z pewnością kojarzyć się będzie najbardziej z rolą Kota, którego w ostatniej scenie Śniadania u Tiffany'ego główna bohaterka odnajduje na śmietniku. Mokrego i zziębniętego chowa za pazuchę, a potem przytula się do ukochanego mężczyzny i go całuje. Dzięki temu Orangey uwieczniona została w scenie jednego z najpiękniejszych pocałunków w historii kina.