Ten dźwięk skierowny prosto w ucho chłopca zadziałał niczym uderzenie w głowę. Aż bał się sprawdzić czy jego podejrzenia okażą się prawdziwe, ale groźne prychnęcie kota rozwiało wszelkie wątpliwości.
-Jak śmiałeś?! Masz mnie natychmiast wypuścić z tej klatki! Gdzie ja jestem?!
-O, przepraszam,- Marcel już zdążył dojść do siebie po szoku -to jest mój pokój w moim domu, a nie klatka.
-Współczuję serdecznie,- kot uniósł głowę z wyższością -ale i tak nie masz prawa mnie więzić. Może przesadziłem z tym wyskubywaniem jednak najpierw należało spytać czy przyjmuję zaproszenie.
Marcel rozłożył ręce. -Teraz to już bez znaczenia.-spojrzał na Bąbla. -Może raczysz się wytłumaczyć?
-Chyba stał za blisko.- odpowiedział niepewnie. -No co? Jestem początkującym wehikułem czasu. Na drugi raz już będę wiedział jaki mam "zasięg rażenia".- zrobił kilka kroków w stronę Cezara i całkiem poważnie powiedział. -Wybacz porwanie.- po czym odwrócił się do Marcela. -A ty, jeśli nadal chcesz rozwiązywać zagadki to kicaj z karteczką do babci, że wyszedłeś na chwilę i, żeby się nie martwiła.
-Że co?- chłopiec był zaskoczony beztroską kumpla. -Według ciebie wyprawa do Egiptu, na dodatek w czasie, zajmie ... piętnaście minut?
-No. Mniej więcej taką właśnie zakładam tolerancję, choć nie powiedziane, że wyceluję co do minuty.
-Jak mogę ci wierzyć skoro sam jeszcze dokładnie nie wiesz jak ... działasz?- wskazał na Cezara. -Ludzi porywasz!- a, że zauważył pomyłkę szybko się poprawił. -Znaczy, koty!
-To był wypadek! Wcale go tu nie chciałem!
-Wypraszam sobie!- ostrzegawczo mruknął Cezar.
-Zaraz cię odprowadzę, nie marudź.- Bąbel machnął rączką i zwrócił się do Marcela. -No więc? Co z tą babcią?- podrapał się po czubku głowy, rozłożył rączki i dodal. -W sumie to ... ją też możemy zabrać.
-O nie! Tylko nie to! Chcesz, żeby dostała jakiegoś zawału?- ale pomyślał przez chwilę i już innym tonem pytał. -Mówisz, że ... wrócimy zaraz?
-Ychy.
-Albo najpóźniej w piętnaście mniut.
-Ychy.
-A jak ci się coś zatnie?
-Pisz kartkę i fruwaj do babci. Zostawisz ją po to, żeby zadziałała w razie poślizgu.
-Sam nie wiem.
-Czy możecie się streszczać?- kot słuchając rozmowy zaczął się niecierpliwić. -Miałem jeszcze na dzisiaj zaplanowaną drzemkę na słoneczku.
-Powiedz Cezarze,- chłopiec uważnie popatrzył na kota. -czy twoje czasy kryją jkieś tejemnice?
-Tajemnice? Jakieś? Chłopcze,- kot szerzej otworzył oczy. -samo słowo "piramida"oznacza wielką tajmnicę. Czy wiesz co ja tam widziałem?
-Nie.
-To dopiero będziesz mógł się dowiedzieć jak tam wrócę.- uniósł dumnie głowę i obserwował reakcję chłopca spod przymróżonych powiek.
-Kartka.- Marcel wstał, napisał widomość dla babci, zaniósł do pokoju gdzie drzemała i pospiesznie wrócił. Usiadł na dywanie obok Bąbla i Cezara, zamknął oczy i powiedział. -No to lecimy.
c.d.n.