Babciu, mam kota...cz. III

Źródło: Redakcja

Ten dźwięk skierowny prosto w ucho chłopca zadziałał niczym uderzenie w głowę. Aż bał się sprawdzić czy jego podejrzenia okażą się prawdziwe, ale groźne prychnęcie kota rozwiało wszelkie wątpliwości.

-Jak śmiałeś?! Masz mnie natychmiast wypuścić z tej klatki! Gdzie ja jestem?!

-O, przepraszam,- Marcel już zdążył dojść do siebie po szoku -to jest mój pokój w moim domu, a nie klatka.

-Współczuję serdecznie,- kot uniósł głowę z wyższością -ale i tak nie masz prawa mnie więzić. Może przesadziłem z tym wyskubywaniem jednak najpierw należało spytać czy przyjmuję zaproszenie.

Marcel rozłożył ręce. -Teraz to już bez znaczenia.-spojrzał na Bąbla. -Może raczysz się wytłumaczyć?

-Chyba stał za blisko.- odpowiedział niepewnie. -No co? Jestem początkującym wehikułem czasu. Na drugi raz już będę wiedział jaki mam "zasięg rażenia".- zrobił kilka kroków w stronę Cezara i całkiem poważnie powiedział. -Wybacz porwanie.- po czym odwrócił się do Marcela. -A ty, jeśli nadal chcesz rozwiązywać zagadki to kicaj z karteczką do babci, że wyszedłeś na chwilę i, żeby się nie martwiła.

-Że co?- chłopiec był zaskoczony  beztroską kumpla. -Według ciebie wyprawa do Egiptu, na dodatek w czasie, zajmie ... piętnaście minut?

-No. Mniej więcej taką właśnie zakładam tolerancję, choć nie powiedziane, że wyceluję co do minuty.

-Jak mogę ci wierzyć skoro sam jeszcze dokładnie nie wiesz jak ... działasz?- wskazał na Cezara. -Ludzi porywasz!- a, że zauważył pomyłkę szybko się poprawił. -Znaczy, koty!

-To był wypadek! Wcale go tu nie chciałem!

-Wypraszam sobie!- ostrzegawczo mruknął Cezar.

-Zaraz cię odprowadzę, nie marudź.- Bąbel machnął rączką i zwrócił się do Marcela. -No więc? Co z tą babcią?- podrapał się po czubku głowy, rozłożył rączki i dodal. -W sumie to ... ją też możemy zabrać.

-O nie! Tylko nie to! Chcesz, żeby dostała jakiegoś zawału?- ale pomyślał przez chwilę i już innym tonem pytał. -Mówisz, że ... wrócimy zaraz?

-Ychy.

-Albo najpóźniej w piętnaście mniut.

-Ychy.

-A jak ci się coś zatnie?

-Pisz kartkę i fruwaj do babci. Zostawisz ją po to, żeby zadziałała w razie poślizgu.

-Sam nie wiem.

-Czy możecie się streszczać?- kot słuchając rozmowy zaczął się niecierpliwić. -Miałem jeszcze na dzisiaj zaplanowaną drzemkę na słoneczku.

-Powiedz Cezarze,- chłopiec uważnie popatrzył na kota. -czy twoje czasy kryją jkieś tejemnice?

-Tajemnice? Jakieś? Chłopcze,- kot szerzej otworzył oczy. -samo słowo "piramida"oznacza wielką tajmnicę. Czy wiesz co ja tam widziałem?

-Nie.

-To dopiero będziesz mógł się dowiedzieć jak tam wrócę.- uniósł dumnie głowę i obserwował reakcję chłopca spod przymróżonych powiek.

-Kartka.- Marcel wstał, napisał widomość dla babci, zaniósł do pokoju gdzie drzemała i pospiesznie wrócił. Usiadł na dywanie obok Bąbla i Cezara, zamknął oczy i powiedział. -No to lecimy.

 

 

 

c.d.n.