Babciu, mam kota...cz. II

Źródło: Redakcja

Zdążył wypowiedzieć te słowa gdy zakręciło mu się w głowie. Przymknął oczy, otrząsnął się i ... poczuł ciepły powiew wiatru. Spojrzał zdziwiony na Bąbla, ale ten już nie siedział na dywanie, siedział na piasku, a tuż za nim sporych rozmiarów piękny, rudy kot. Kot popatrzył na chłopca znudzonym wzrokiem, ziewnął i powiedział.

-Następni. Znowu będą mi się pałętać po terenie. Żadnej intymności.- polizał łapkę i ruszył w swoim kierunku.

-Kto to powiedział?- zdziwił się Marcel. -Bąbel, to ty?

-Nie. To ten sierściuch.

Kot znieruchomiał. -Sierściuch?- odwrócił się przodem do Bąbla. -Tyś śmiał nazwać mnie "sierściuch"? A coś ty za jeden?- jego głos był pełen oburzenia. Podszedł do Bąbla i pacnął go łapką.

-Ty!- Bąbel się obruszył -Łapy przy sobie!

Kot opuścił głowę na wysokość swojego rozmówcy, zmrużył oczy i prychnął. -Jak zechcę to każę cię ...- przyjrzał mu się dokładnie -to każę cię wyskubać.

Bąbel aż podskoczył -Ty ..., ty ... Ty to mi możesz! Możesz mi najwyżej powiedzieć dzień dobry panie Bąblu.

-Zaraz, zaraz.- Marcel nie bardzo mógł oswoić się z myślą, że ... rozumie co mówi kot. -Czy ty umiesz mówić po mojemu, czy ja rozumiem po twojemu?

Kot ze zdziwieniem podniósł głowę. -Czy to znaczy, że będziesz rozumiał i wykonywał moje rozkazy?

-Hola, hola!- Marcel się wyprostował. -Że niby dlaczego miałbym to robić?

-Boś jest mym podwładnym, ten też.- wyniosłym spojrzeniem wskazał Bąbla.

-Ooo. Widzę, że umiesz wysoko zadzierać nosa.- Popatrzył na Bąbla, rozejrzał się i spytał. -Coś ty zrobił? Gdzie jest mój dywan? A, w ogóle, gdzie jest mój dom? Dopiero co cię narysowałem, a ty już rozrabiasz?

-Chciałeś do Egiptu to go masz.- obruszył się Bąbel.

-Zaraz, chwileczkę, spokój.- chłopiec zastanowił się. -Przeniosłeś nas do Egiptu?

-Nooo ...- zaczął niepewnie Bąbel. -I trochę w czasie.

-Do przodu czy do tyłu?- dopytywał się Marcel.

-Do tyłu.

-Ile?

-Kilkaaa ...

-Miesięcy czy ...lat?- spytał przerażony chłopiec.

-Kilka ...- odchrząknął i dokończył już dużo ciszej -tysięcy lat.

Marcel złapał się za głowę. -Rrrany koguta! Co babcia powie jak się obudzi?! Co ja jej powiem jak ...? O nie!- popatrzył groźnie na Bąbla. -Powiedz, że umiesz nas stąd przenieść z powrotem do domu!

-Umiem.

-To na co czekasz?

-Bo chciałeś rozwiązać jakąś zagadkę.- teraz Bąbel się zniecierpliwił.

Kot przyglądając się krytycznym wzrokiem obojgu wreszcie się odezwał cedząc słowa. -Czy ja któremuś z was pozwoliłem zabrać głos?

-Kotku.- Marcel dotknął kociego nosa. -Czy coś cię przypadkiem nie uwiera w móżdżek?- przyjrzał mu się z uwagą. -Jak na ciebie wołają?

-Jam jest Cezar.- odpowiedział wyniośle kot.

-No to słuchaj Cezar, zmiataj stąd, bo mój kumpel zamieni cię w ... szczura.

Cezar spojrzał na Bąbla pełen oburzenia. -Nie odważysz się.

-A chcesz sprawdzić.- spytał zadziornie Bąbel.

-Jesteś zbyt nisko urodzony, abym miał ochotę przestawać z tobą.

-Ty napuszony rudzielcu! Złaź z chmur, bo nosem niebo rysujesz!- nastroszył się Bąbel.

-Panowie!- Marcel miał dość. -Pozwólcie, że przerwę wam tą miłą pogawędkę. Pan kot Cezar pójdzie łapać swoje egipskie myszy, a pan Bąbel odwróci kota ogonem.- spojrzał na Cezara i szybko się poprawił. -Znaczy, chciałem powiedzieć, odtransportuje nas do domu.

-Się robi.- mruknął Bąbel.

Zakręciło się Marcelowi w głowie i znów znalazł się na swoim dywanie. Już chciał z ulgą odetchnąć gdy tuż obok siebie usłyszał przeraźliwy koci wrzask.

c.d.n.