ZWIERZĘTA OFIARAMI WIWISEKCJI?

Czy słyszeliście o wiwisekcji? Macie jakieś skojarzenia? Jeśli niezbyt przyjemne, to nie jesteście w błędzie, bo wiwisekcja jest operacją przeprowadzaną na żywym ciele, podczas której nikt nie troszczy się o zdrowie i życie pacjenta. To swego rodzaju horror, który stał się codziennością kilkudziesięciu milionów zwierząt na naszej planecie rocznie! Takim właśnie katuszom poddawane są koty, szczury, psy, myszy, króliki, ptaki, płazy, ryby, małpy, świnki morskie...

Psy rasy beagle padają ofiarami wiwisekcji najczęściej. Psy rasy beagle padają ofiarami wiwisekcji najczęściej. Źródło: Youtube.com

Wiwisekcja jest terminem używanym do określenia wykorzystywania żywych zwierząt w badaniach naukowych i do testów. Zgodnie z prawem, każdy nowy lek lub środek chemiczny musi zostać przetestowany na zwierzętach, zanim trafi do sprzedaży.
Istnieje jednak wiele poważnych dowodów na to, że wyniki eksperymentów na zwierzętach są niebezpiecznie mylne z powodu niewłaściwego założenia metodologicznego, uznającego zwierzęta za biologicznie identyczne z ludźmi. Żaden gatunek zwierzęcia nie jest podobny do innego, a wszelka zgodność może być stwierdzona dopiero po fakcie.

Tak naprawdę tego rodzaju badania są również niebezpieczne dla ludzi. Dlaczego?

Okazuje się, że pozwalają, by dopuszczone do obiegu substancje były testowane na ludziach bez wyczerpującej wiedzy o szkodliwości ich działania. Dowiedziono bowiem, że testy na zwierzętach nie są rzetelne w odniesieniu do ludzi. Każdy przecież gatunek może reagować inaczej (nawet szczury i myszy, które są blisko spokrewnione, reagują różnie w 43% badań).

Choroby wywołane skutkami ubocznymi działania leków stanowią tak naprawdę przyczynę jednej czwartej zgonów w krajach uprzemysłowionych.

Sam proces wiwisekcji jest karygodny i nieetyczny, rażąco szkodliwy, krzywdzący i sprzeczny z podstawowymi prawami innych istot. Wiwisekcja jest tak naprawdę zbrodnią bez względu na to, po jakie argumenty się sięga, by ją usprawiedliwić. Czy tak ma wyglądać działanie dla dobra ludzkości? Obawiamy się, że raczej chodzi o zysk…

Okazuje się, że wiwisekcja to trampolina dla kariery naukowej (publikuje się przecież bardzo dużo artykułów w pismach naukowych). To jednak przede wszystkim sposób na dostarczanie przemysłowi wyników badań gwarantujących dochody.

 
Co dalej z wiwisekcją?

Na całym świecie rocznie zabija się w laboratoriach około 500 milionów zwierząt. Trudno o dokładne liczby, tak samo jak o pozyskanie zdjęć czy nagrań. Wszystko odbywa się w atmosferze tajemnicy, za zamkniętymi drzwiami laboratoriów.

Około 60% zwierząt przeznacza się do testowania leków, pozostałe są wykorzystywane w badaniach medycznych (studium choroby), testach kosmetyków, badaniach chorób psychicznych, badaniach wojskowych i do nauczania. Testy toksykologiczne są częścią wszystkich z wymienionych kategorii i stanowią około 75% wszystkich badań na zwierzętach. 60% eksperymentów przeprowadza się w prywatnych laboratoriach, 33% na uczelniach medycznych i uniwersytetach, a pozostałe 7% w instytucjach publicznych.

Zwierzęta mają przecinane struny głosowe, są trute, podpalane, oślepiane, głodzone, okaleczane, zamrażane, mają wycinane części mózgu, są poddawane wstrząsom elektrycznym i zarażane wirusami, które w normalnych warunkach nie atakują zwierząt. 70% eksperymentów przeprowadza się bez żadnych znieczuleń, a 30% jedynie w znieczuleniu miejscowym. O zgrozo!

Od kilku lat coraz więcej badaczy z różnych dziedzin potępia badania na zwierzętach, twierdząc, że są one błędne i niebezpieczne, ale czy ich głos jest wystarczająco donośny?

 

„Nie dla beagle’i w laboratoriach

Kilka lat temu jeden z największych dostawców zwierząt laboratoryjnych w Wielkiej Brytanii, firma Bantin & Kingman Ltd. planowała założyć hodowlę w Grimston. Tysiące psów z ośrodka trafiałyby do laboratoriów na całym świecie.

Organizacja BUAV (brytyjski związek przeciw wiwisekcji) przez kilka miesięcy walczyła o powstrzymanie realizacji tego projektu. Kampania zyskała rozgłos medialny i wsparcie gwiazd – Ricky’ego Gervaisa i Briana May’a. Po przedstawieniu przez BUAV odpowiedniej dokumentacji i zebraniu ponad 28 tys. podpisów pod petycją, plany firmy ostatecznie odrzucił minister społeczności i samorządów lokalnych, Eric Pickles.

Laboratoria chętnie wykorzystują beagle’e ze względu na ich charakter: przyjacielski stosunek do ludzi, ufność, łagodność. Psy tej rasy stosunkowo łatwo przystosowują się do życia w klatce i są tanie w utrzymaniu. Często przeprowadza się na nich testy toksyczności leków.  Psom podaje się leki i chemikalia dożylnie, w kapsułkach, bądź przez rurki wprowadzane prosto do żołądka. Zwierzęta doznają efektów ubocznych w postaci wymiotów, biegunki, utraty masy ciała i apatii. Eksperymenty mogą prowadzić do ciężkich chorób, a nawet śmierci.

Powstają organizacje działające na rzecz ratowania beagle’i, takie jak Beagle Freedom Project (www.beaglefreedomproject.org), którego celem jest uwalnianie laboratoryjnych czworonogów, przystosowanie ich do życia poza klatką i znajdowanie im dobrych domów. Zobaczcie, jak wyglądają pierwsze kroki na wolności takich psiaków!