Ziajek fetyszysta

Ziajęty jest fetyszystą! Wstydliwą tę prawdę o naszym pupilu odkryliśmy stosunkowo niedawno. Zaczęło się niewinnie od butów i… umiłowania „specyficznych” zapachów - pewnego razu zauważyłam jak Ziajek leży niemal przyssany z pyszczkiem w moich balerinkach, w których wcześniej notabene chodziłam kilka dobrych godzin. Leży i błogo wzdycha. Na moje uwagi zareagował miauknięciem i ponownie zanurzył swoje kocie lico w bucie. Po chwili znowu dało się słyszeć pomruki zadowolenia. 

Źródło: Redakcja

Delektowanie się zapachem znoszonego obuwia to dopiero początek całej lawiny maniactw, jakie dopadły Ziajka.  Nie opowiem o wszystkich, aby Szanowni Czytelnicy nie pomyśleli przypadkiem, że mój skądinąd uroczy kot, to jakiś podrzędny dewiant. Co to to nie!  On po prostu jest entuzjastą pewnych rzeczy, niestety.

Kolejną dewiacją jest oglądanie pana podczas kąpieli. Gdy tylko Piotr wchodzi do wanny, Ziajęty zaraz materializuje się w łazience - siada na kuwecie, naprzeciwko wanny i przygląda się z zainteresowaniem ablucjom, mrucząc, co jakiś czas. Małżonek jest osobą bardzo wyrozumiałą, ale jak mówi, są pewne granice i prawo do chwili intymności. Stanowczo, więc wyprasza Ziajętego z łazienki, zamykając mu drzwi przed nosem. To się zdecydowanie kotu nie podoba - zaczyna drzeć się niemiłosiernie, jakby go, kto odzierał ze skóry, dobija się do drzwi i hałasuje tak długo dopóki jego pan nie skapituluje i nie wpuści ponownie do środka.

Ziajęty jest również wielbicielem łyżki do butów osadzonej na długiej rączce - wręcz ubóstwia być nią oklepywany. „Oklepać” należy każdy boczek porządnie po kilka razy. Widok przypomina trzepanie dywanu (z tym tylko, że dywan nie mruczy).

Do słabości naszego pupila należy także zaliczyć otwieranie jednej z szuflad biurka, stojącego w gabinecie - Ziajęty lubi uciąć sobie w tym pokoju popołudniową drzemkę. Zanim jednak utnie sobie ową drzemkę, musi konieczne tę szufladę otworzyć. Z Piotrem zachodzimy w głowę, o co w tym wszystkim chodzi - być może otwarta szuflada działa na niego usypiająco?

Postanowiłam porozmawiać poważnie z Ziajętym o jego „słabościach”. Wykorzystałam moment, gdy wylegiwał się na parapecie:

- Mój drogi - zaczęłam wprost. - Rozumiem, że masz pewne upodobania, ale czy, aby nie przesadzasz? - Ziajęty w odpowiedzi ziewnął, przeciągnął się i zeskoczył z parapetu. Następnie usiadł obok mojej nogi i spojrzał na mnie poważnie.

- Wybierz sobie jedną najprzyjemniejszą słabość i jej się trzymaj, ok.? - Kot potrząsnął łebkiem, po czym podrapał się za uchem.

- Tak się nie zachowuje kulturalny kot - postanowiłam pojechać mu po ambicji. Sromotnie się jednak rozczarowałam rezultatem. Ziajek w odpowiedzi zaczął lizać sobie tylną łapkę. Skapitulowałam. Ta rozmowa do niczego nie prowadziła. 

Pomyślałam o kocim psychologu. Może on by coś poradził. Podzieliłam się swoimi przemyśleniami z Piotrem.

- No wiesz, robisz z Ziajętego jakiegoś psychola - zareagował oburzony.

- Nie chcę ci wypominać, ale nie tak dawno sam go tak nazwałeś, gdy kolejny raz towarzyszył ci w łazience.

- Przesadziłem, przyznaję.

- Uważam, że jedna wizyta mu nie zaszkodzi - nie ustępowałam. - Taki psycholog ma wiedzę i na pewno będzie w stanie wytłumaczyć to zachowanie. Myślę - odezwałam się po chwili - że to może mieć związek z dzieciństwem Ziajka.

- Co takiego? - Piotr utkwił we mnie pytające spojrzenie.

- No jego upodobania. Sam dobrze wiesz, że jako najmłodszy z czworga rodzeństwa, o wszystko musiał walczyć. Takie rzeczy pozostają w psychice. Być może jest to rodzaj odreagowywania.  

- Doprawdy nie widzę związku pomiędzy jego dzieciństwem, a słabością do przyglądania się mi w kąpieli - roześmiał się.

- To nie jest wcale zabawne. Tych jego upodobań jest coraz więcej. Jak tak dalej pójdzie, stanie się istnym rekordzistą w tym temacie.

W trakcie naszej rozmowy Ziajek, który wylegiwał się na kanapie, stwierdziwszy, że zbyt dużo mówi się o jego osobie - opuścił pokój po angielsku.