Wielcy, którzy bali się małych

Każdy z nas czegoś się boi. Może to być na przykład obawa przed utratą pracy. Boimy się też kredytów, złodziei, chorób, śmierci, utraty bliskich, czy samotności. Boimy się również rzeczy mniej racjonalnych, jak pająków, czy węży. Niektórzy twierdzą, że boją się motyli, światła czy kobiet. Ci, u których strach przeradza się w napady paniki mogą cierpieć na tak zwane fobie. Jest wśród nich coś takiego jak ailurofobia, czyli lęk przed kotami.

Francois-Joseph Sandmann, Napoleon na świętej Helenie. Francois-Joseph Sandmann, Napoleon na świętej Helenie. Źródło: Reprodukcja / Wikimedia Commons

Ailurofobia to przesadna reakcja na kontakt z kotem – może nią być trwoga, dreszcze czy obrzydzenie. Osoba cierpiąca na fobię zdaje sobie sprawę z jej irracjonalności, jednak nie potrafi nad nią zapanować.  Strach może być tak silny, że przybiera postać napadów paniki. Jest też sporo efektów mniej drastycznych jak duszności, nadmierne pocenie się, suchość w gardle, drgawki, palpitacje serca, zaburzenia mowy czy postrzegania. Co ciekawe, fobia może się objawiać strachem przed zdjęciami, filmami czy książkami, na których są koty, lub które są o kociej tematyce. Jak się okazuje, każdy może być chory na ailurofobię – najbardziej znane historyczne postacie cierpiące na ten rodzaj fobii to Napoleon Bonaparte, Juliusz Cezar, Dżingis Chan, Aleksander Wielki, Benito Mussolini oraz Adolf Hitler.

Sławni lękliwi

Napoleon Bonaparte tak bardzo bał się kotów, że kiedy te znajdowały się w pobliżu potrafił z przerażenia wskoczyć na stół i czekać tam, aż kot został wyprowadzony z pomieszczenia. Do takiej sytuacji doszło między innymi w lipcu 1809 roku podczas bitwy pod Wagram. Aide de Campe usłyszał w pewnym momencie wołanie o pomoc dochodzące z namiotu wodza. Myśląc, że Napoleon jest w niebezpieczeństwie Aide wyciągnął broń i pobiegł w stronę namiotu. W środku okazało się, że wielki wódz kuli się spocony i dźga powietrze swoim mieczem, z powodu bezpańskiego kota, który przypadkowo wszedł do namiotu. Innym razem polityczny oponent Bonapate’go bardzo mu się naraził, kiedy podczas ważnej debaty zdarzyło mu się wspomnieć o kocie.

Jednak najciekawszy wątek dotyczący fobii Napoleona to moment, kiedy po przegraniu bitwy pod Waterloo został on skazany na wygnanie na wyspę Świętej Heleny. Wódz trafił wtedy do ponurej i wilgotnej posiadłości w Longwood. W tym czasie roiło się tam od szczurów, które nic sobie nie robiły z obecności człowieka. W którymś momencie do Brytyjczyków dotarły informacje o tym, że Napoleona pogryzły szczury. Prawdopodobnie wiedząc o jego strachu postanowili mu „pomóc” rozwiązać szczurzy problem. Stwierdzili, że wyślą mu statek pełen kotów, aby te zlikwidowały szczury. Rozwieszono nawet ogłoszenia, w których informowano, że za każdego dostarczonego do portu kota będzie można dostać sześć pensów. Wszystkie zgromadzone zwierzaki załadowano na statek i wysłano na Świętą Helenę. Spróbujcie sobie wyobrazić reakcję Napoleona na wieść o tym jaki statek zacumował w porcie wyspy. A co ważniejsze – z jak przerażającym ładunkiem!

Historyczne oszustwo?

Są jednak tacy, którzy wątpią, aby którykolwiek z wielkich wodzów miał ailurofobię. Na przykład Katharine MacDonogh w swojej książce „Reigning Cats And Dogs: A History Of Pets At Court Since The Renaissance” przy wzmiance o Napoleonie pisze „Nie istnieją żadne dokumenty potwierdzające bądź zaprzeczające, że Napoleon miał ailurofobię”. Co więcej autorka wątpi, aby którykolwiek z historycznych wodzów posądzanych o tę chorobę faktycznie na nią cierpiał. Katharine zwraca uwagę na przesądy i wierzenia, że koty potrafią wyczuwać kłamstwo i złe intencje, dlatego zarówno Mussolini, Hitler czy Juliusz Cezar nie chcieli, aby koty przebywały w ich otoczeni. Bali się, że wyczują ich nieczyste intencje i zdradzą je ludziom. Właśnie dlatego pozbywali się kotów, czy też je przepędzali. Jednak wiele osób odczytywało to jako oznakę strachu przed samym kotem, a nie przed zdemaskowaniem.

Mądrzejsi i nawróceni

Źródło: Eric Audras/Onoky/Corbis

Oczywiście nie każda postać felinofobii (to inna nazwa choroby) może być drastyczna. William Shakespeare również przejawiał oznaki tej fobii. Pisał między innymi, że może znieść i tolerować wszystko, poza kotem, bo jedyny dobry kot, to martwy kot. Również twórca takich klasyków jak „Rob Roy” czy „Ivanhoe”, czyli Sir Walter Scott, nie był przyjaźnie nastawiony do kotów. Jednak jako jeden z nielicznych stał się przykładem na to, że swój strach można przełamać. Kiedy się zestarzał, zmienił swoje nastawienie i powiedział „przewagą dojrzałego wieku jest to, że wreszcie potrafię docenić i polubić kota, zwierze które wcześniej nienawidziłem i do którego czułem wstręt”. Później napisał jeszcze „podejrzewam, że wielu ludzi chorych na ailurofobię nienawidzi kotów tylko dlatego, że czują, iż te zwierzęta są lepsze od nich – bardziej uczciwe, porządne, ufne, kochające i bardziej wszystko inne czym dany człowiek nie jest”.

Leczenie

Ailurofobię można oczywiście leczyć. Jest kilka sposobów na to. Pierwszym z nich jest oswajanie chorego z przedmiotem strachu. Powoli, ale systematycznie zwiększa się częstość kontaktów, aż do ustąpienia choroby. Można też zastosować hipnozę, albo terapię psychologiczną (w tym wypadku programowanie neurolingwistyczne) polegającą na zdiagnozowaniu skąd u pacjenta strach i próbie wyprowadzenia go z „błędu”.

Szanse na wyleczenie są różne i zależne od pacjenta, jednak zawsze istnieje możliwość, że po wyleczeniu pacjent zapadnie na inną „chorobę” – Ailurofilię, czyli irracjonalną i nadmierną miłość w stosunku do kotów. A redakcja oczywiście pozdrawia wszystkich pozytywnych ailurofilów.