Raportowanie, czyli oznajmianie albo anonsowanie

Zdarzały się psy zwłaszcza wśród owczarków, które umiejętność raportowania miały w genach. Nikt ich tego nie uczył a one same z siebie wiedziały, że w przypadku, gdy jagnię zaplątało się w chaszczach, należy pobiec do pasterza i go przyprowadzić do nieszczęśnika.

 

Jak nauczyć psa informowania o wytropionej zwierzynie? Jeszcze sto lat temu ten temat zaprzątał głowy myśliwych. Jak nauczyć psa informowania o wytropionej zwierzynie? Jeszcze sto lat temu ten temat zaprzątał głowy myśliwych. Źródło: Shutterstock

Raportowanie, czyli zawiadamianie o problemie to jedna z cech psów pasterskich, którą przez wieki człowiek doskonalił. W końcu i myśliwi stwierdzili, że im też przydałby się taki pomocnik, który przeszuka gąszcz, zarośla, generalnie tereny trudno dostępne, a po odnalezieniu zwierzyny, wróci w określone miejsce do pana  i odpowiednim zachowaniem da mu  znać, że coś tam jest. W efekcie, na rozkaz  myśliwego poprowadzi do potencjalnej ofiary. Było tylko jedno pytanie: jak nauczyć psa myśliwskiego tej umiejętności?

Antoni Ignacy Tomaszewski – myśliwy i hodowca wyżłów w 17 numerze „Łowca Polskiego” z 1902 roku  postanowił podzielić się swoimi  doświadczeniami  w tej materii. Uważał on, że raportowania można zacząć uczyć psa dopiero wtedy, gdy ma on doskonale opanowane komendy: „nie rusz”, „szukaj”, „pyf” (zjedz).

Pierwszy etap nauki odbywa się w domu. Opiekun chowa gdziekolwiek kawałek sera lub mięsa i mówi „szukaj”, ruszając w kierunku schowka. Gdy zauważy, że pies zwietrzył pokarm, powinien zmienić kierunek., pójść w inna stronę. Pies, jeśli został nauczony, by nie ruszać nic bez rozkazu, po odnalezieniu kąska stanie przed nim i zacznie się zastanawiać, co ma zrobić.

Jeśli zrobi stójkę myśliwy powinien poczekać chwilę, po czym odwołać i zmusić ucznia do poszukiwania w innych miejscach pomieszczenia. Oczywiście smakołyków tam nie będzie. Opiekun jeszcze raz powinien wówczas wydać rozkaż „pokaż” i gdy pies skieruje się do smakołyka, iść za nim. Gdy wyżeł prawidłowo pokaże smaczek, powinien dostać pozwolenia jego spałaszowania, a potem pan powinien go wygłaskać  i wychwalić „dobry piesek, znalazł”.

Częściej jednak przy nauce tej umiejętności bywa tak, że myśliwski pies nie stoi przy smaczku, tylko zaczyna podążać za panem, jednocześnie starając się zwrócić na siebie jego uwagę, jakby mu mówił: „źle idziesz, nie w tym kierunku.” Należy wtedy dobrze zapamiętać minę, sposób machania ogonem psa, ruchy i natychmiast zawrócić i skierować prosto do ukrytego pokarmu.

Gdy pies nauczy się  powiadamiać pana o znalezionym smakołyku w jednym pomieszczeniu, należy przejść do innego, a potem wyjść na podwórze, ogród i w otwarte pole. W polu opiekun chowa nie smakołyki, ale zwierzynę, którą pies wystawia. Ten etap pracy wymaga, aby pies był łatwo „cofnym”, to jest by rozumiał gwizdek i na jego odgłos natychmiast schodził ze stójki.

Gdy pies zrobi stójkę przed ukrytą na przykład kaczką, pan kieruje się w przeciwległą stronę i gwiżdże na wyżła. Po przybiegnięciu, myśliwy wydaje komendę „szukaj” i idzie za psem do ptaka, gdzie „spuszcza go z dymem”.

Operację tę należy wykonać kilkakrotnie coraz bardziej opóźniając odwołanie ze stójki i coraz bardziej klucząc  przy odchodzeniu od psa. Po takich kilku lub kilkunastu ćwiczeniach, których liczba zależy od pojętności psa, należy zaniechać gwizdka. Pies przyzwyczajony już do odwoływania, stojąc zbyt długo i nie mogąc doczekać się sygnału, jednocześnie nie widząc pana, w końcu pobiegnie za nim. Wówczas należy zawrócić i iść za psem, mówiąc tylko „pokaż”.

Gdy każda taka lekcja w otwartym polu kończy się sukcesem, można przenieść ją w zarośla, a następnie do lasu, zwiększając też dystans, między ukrytym ptakiem a miejscem,  w którym opiekun oczekuje na raport. W końcu pies zrozumie, że obowiązkiem jego jest tylko wypatrzyć zwierzynę i donieść o tym swojemu panu.

Polując z psem raportującym myśliwy powinien swoje emocje trzymać na wodzy i wystrzegać się oddawania strzałów podczas oczekiwania na raport. Łatwo bowiem jednym lekkomyślnym, choćby najprzyjemniejszym strzałem, zepsuć całą uprzednio przeprowadzoną naukę. Pies musi być świadkiem i przekonać się, ze strzela się tylko do tej zwierzyny, którą on wskazał. Tak doradzał specjalista.

Doświadczenia zdobyte podczas szkolenia psów myśliwskich w zakresie anonsowania zaadaptowało do swoich potrzeb najpierw  wojsko. Podczas I wojny światowej tylko armia amerykańska nie korzystała z usług psów sanitarnych. A te nauczone były odszukiwać nie zwierzynę, ale rannych, do których doprowadzały sanitariuszy. Po II wojnie światowej zaczęły powstawać w krajach Europy zachodniej organizacje ratowników cywilnych wykorzystujących psy do wyszukiwania zaginionych, zakopanych, czy zasypanych.

W Polsce taką organizacją jest działający od 1999 roku STORAT, czyli Stowarzyszenie Cywilnych Zespołów Ratowniczych z Psami z siedzibą w Rzeszowie.

Tymczasem psom myśliwskim pozostały dziś konkursy tropowców, gdzie jedną z konkurencji jest oznajmianie lub oszczekiwanie znalezionej zwierzyny.