Pies, który mówi cz. VII

Źródło: Redakcja

Następnego dnia Tosia miała stać się uczennicą pierwszej klasy, a przy tym funkcjonariuszką Psiej Policji. Coraz bardziej wczuwała się w rolę, bo w międzyczasie, wraz z Ciapkiem, odnalazła zagubionego kotka, którego rozpaczliwie szukała właścicielka. Wystraszone zwierzątko wytropił Ciapek, siedziało wysoko na drzewie i nie potrafiło z niego zejść.

Biała bluzeczka i granatowa spódniczka były już naszykowane od dwóch dni, a Tosia dzień przed rozpoczęciem roku szkolnego chciała już iść spać o godzinie siedemnastej.

-Tosiu, jeszcze za wcześnie.- śmiała się mama –Co to będzie, jak obudzisz się o godzinie czwartej nad ranem?

-Nic, wyjdę z Ciapkiem na spacer.- Tosia wzruszyła ramionkami.

-Owszem, wyjdziesz, ale nie tak wcześnie.- odpowiedziała mama stanowczym tonem. –A teraz, jeśli chodzi o psi spacerek, to właśnie zbliża się jego pora.

-Oj tak!- Tosia klasnęła w rączki –Masz rację!- kucnęła obok Ciapka i powiedziała –Chodź Ciapusiu, musimy iść na patrol.

-Otóż to.- przytaknęła mama, zupełnie nieświadoma wagi obowiązków, jakie narzuciła sobie córeczka. –Ale wracajcie niedługo, chyba zanosi się na deszcz.

-Ależ oczywiście mamusiu.- odpowiedziała machinalnie Tosia szykując siebie i Ciapka do wyjścia.

Po kilku minutach oboje dochodzili już do pierwszych drzew w parku. Tosia ogromnie przejęta rolą inspektora wciąż wymyślała nowe scenariusze tworzenia oddziału policyjnego.

Wreszcie Ciapek zapytał.

-A jeśli któreś z dzieci dowie się, że potrafię mówić i opowie rodzicom?

Tosia przez chwilę pomyślała i z mądrą minką odpowiedziała –Myślisz, że któryś dorosły uwierzyłby w taką bajkę?

-Nooo …

-Musiałby sam usłyszeć, inaczej nie uwierzy.- odpowiedziała z przekonaniem. -A ty przecież się nie zdradzisz, prawda?

-Masz rację, ale …

-Patrz!- Tosia nagle zatrzymała się, wskazując paluszkiem w stronę jednej z ławek na obrzeżach parku. –Ta dziewczynka płacze.

Na ławce siedziała dziewczynka w wieku Tosi i miętosząc chusteczkę płakała. Łzy spływały jej po nosku, ale ona nie zwracała uwagi na to, czy ktoś to widzi.

Oboje nie zastanawiając się, ruszyli w jej stronę. Tosia usiadła na ławce obok dziewczynki, a Ciapek tuż przed nią i kichnął. Dziewczynka spojrzała na niego i jeszcze bardziej zaczęła płakać.

-Co się stało?- spytała Tosia, ale, że dziewczynka wciąż tylko chlipała, spytała ponownie –Skrzywdził cię ktoś?

Chwilę potrwało zanim się trochę uspokoiła i wreszcie odpowiedziała kręcąc główką.

-Miałam chomiczka, był już stary i …- znów zaczęła płakać.

-I odszedł.- zgadła Tosia.

Dziewczynka pokiwała główką. Tosia położyła rączkę na jej ramieniu i zaproponowała.

-Chcesz? Możemy razem go pochować.

Dziewczynka spojrzała na kępkę krzaków za plecami –Tam leży.- i znów zaczęła płakać. -Myślałam, że mu opowiem, jak było w szkole, ale ... nie poczekał.

Tosia popatrzyła na Ciapka, poprawiła się na ławce i dziarskim głosem powiedziała.-Wiesz co, mam na imię Tosia, a to mój piesek Ciapek. Chcesz się z nim przywitać? Ciapuś, podaj łapę.

Ciapek uniósł swoją niemałą łapę i położył na kolanku dziewczynki, a ona, nagle przez łzy, uśmiechnęła się do niego.

-Ale mądry piesek.- ujęła w dwie rączki psią łapę i witając się, powiedziała.

-A ja mam na imię Marysia.- otarła łzy rękawem i spojrzała na Tosię pytając –Jest grzeczny? Nie ugryzie?

-Nie. Ciapuś kocha dzieci, jego nie trzeba się bać. Na dodatek jest bardzo mądrym psem. Nawet umie …- zamilkła, bo zauważyła, że zaraz by zdradziła bardzo ważną tajemnicę. Ale ku jej zdziwieniu Ciapek liznął dziewczynkę w rączkę i powiedział.

-Umiem mówić.

Dziewczynka spoważniała, spojrzała na Tosię i z szeroko otwartymi oczkami, spytała.

-Jak to zrobiłaś?

Tosia rozłożyła rączki –To nie ja. Jego spytaj, jak to robi.

Dziewczynka chwilę zastanawiała się, czy Tosia nie robi sobie żartów, ale widząc jej poważną minę uznała, że chyba nikt nie będzie się śmiał, gdy odezwie się do przyjaźnie wyglądającego pieska.

-Ty umiesz mówić?- spytała Ciapka.

-Umiem. I powiem ci coś jeszcze, sądzę, że można ci ufać i nikomu o tym nie powiesz.

Marysia wytarła dokładnie buzię rękawem, wyprostowała się, prawą rączkę położyła na serduszku, lewą podniosła na wysokość buzi i z powagą niczym w sądzie, powiedziała.

-Jak bum cyk cyk. Nie powiem.

Nagle uśmiechnęła się radośnie, ujęła w rączki sporych rozmiarów psi łeb i pocałowała Ciapka w nos.

-Ojej!- wytarła buzię śmiejąc się –Ale mokry!

-Jak pies jest zdrowy, to ma mokry i zimny nos.- odpowiedział Ciapek.

-Oj tak, jest zimny.- Marysia pokręciła główką z niedowierzaniem –Nie mogę uwierzyć.- popatrzyła na Tosię i spoważniała –Ty to chyba jesteś z drugiej klasy. Szkoda, mogłybyśmy …

-No coś ty?! Jutro idę do pierwszej klasy!

Marysia znów się uśmiechnęła –Powiedz, że do pierwszej „a”.

-Powiem.- teraz Tosia uśmiechnęła się od ucha do ucha –Idę do I a.

-Oj, ale bombuśkowato!- Marysia klasnęła w rączki –Będę miała koleżankę!- ale zaraz znów spoważniała –Wiesz, ja tu nikogo nie znam. Dopiero co się tutaj wprowadziliśmy. Musimy tu pomieszkać rok, bo tata ma taką pracę.

-Szkoda, że tylko rok.- Tosia zmartwiła się –Ale ja też dopiero co tutaj zamieszkałam z mamą i nikogo nie znam.- zmarszczyła nosek, uśmiechnęła się, wzięła Marysię za rączkę i dodała. –Fajnie, że się spotkałyśmy.

-Ja też się bardzo cieszę.- powiedział Ciapek i kichnął, merdając ogonem.