O Smoczym polu, psach i księdzu - wywiad

Do czego jest zdolna kobieta pałająca miłością do zwierząt? Opowiada Mariola Zaczyńska, właścicielka Smoczego Pola. W jej domu radośnie dokazują psy i koty rozmaitej maści. Z miłości do zwierząt przeprowadziła się za miasto. Nie tylko z psami mieszka, ale także o nich pisze. 

Mariola Zaczyńska i jej psiarnia. Mariola Zaczyńska i jej psiarnia. Źródło: fot. Agnieszka Król

Katarzyna Stec: To prawda, że dla zwierząt porzuciła Pani miasto?

Mariola Zaczyńska: Przyznaję, że moja wyprowadzka na wieś była ogromnym szokiem dla rodziny. Byłam typowym miejskim zwierzęciem kochającym imprezy, spotkania ze znajomymi, wernisaże, koncerty. No i ta fobia... arachnofobia... Pająki wyskakują na człowieka znienacka, złośliwie i przerażająco! Na niewielu biwakach, na których bywałam, potrafiłam spać na siedząco, bo przecież jak się położę, pająk na mnie wejdzie.

Wystarczyło, abym dojrzała gdzieś te małe ruchliwe nóżki, aby uruchomić płuca na cały regulator, paraliżując wokalem otoczenie. A wiadomo: wieś to pająki!

Ale...?

Ale w spokoju polskiej wsi zakochałam się, gdy brałam lekcje jazdy konnej. Instruktorka mieszkała w odludnym miejscu, na kolonii, i szybko odkryłam, że nigdzie tak nie odpoczywam jak w wiejskiej ciszy. Mieszkałam w bloku w niewielkim mieszkanku, z mojego okna miałam widok na... inne okna.

„Piszę o zwierzętach szczęśliwych,
nie mogę tworzyć o nich smutnych historii... Za dużo tego smutku
i okrucieństwa widziałam już w życiu,
mam pod nosem żywe tego przykłady”

Smocze Pole to moje miejsce na ziemi. Uwielbiam je! I każdy, kto tu przyjedzie rozumie, dlaczego.

Czemu Smocze Pole?

W chińskiej astrologii jestem Smokiem, a to co kupiłam... cóż, było przede wszystkim polem! Sprowadziłam drewniany dom, zadbałam o stare jabłonie i dosadziłam nowych drzew. Zwierzęta mają tu raj, ja też. Należę do ich sfory, a one do mojego świata. Jestem dla nich samicą alfa. Skoczą za mną w ogień, ja za nimi też.

Jak to się stało, że Pani życie kręci się wokół psów i kotów?

Mieszkając w bloku, miałam dwa psy: suczkę pomeraniana, z którą jeździłam na wystawy oraz adoptowaną sunię, kundelka, którą ktoś wyrzucił bo spodziewała się maluchów. Gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że będę miała 18 psów, popukałabym się w głowę. A jednak... Moja sfora rozrastała się dosyć niewinnie. Pierwszy trafił Burek z nogą w gipsie, znaleziony na drodze, potrącony przez samochód. Miałam go wyleczyć i poszukać mu domu. Ale Burek jest terierem. Pokochał mnie miłością, jaką kochają teriery, więc musiał zostać... Z miłości sam zerwał sobie nawet gips, żeby służyć nowej pani. Nie było dla niego żadnego płotu i żadnej przeszkody: wspinał się po ogrodzeniu jak kot, wyskakiwał i gonił za rowerzystami dotąd, aż dogonił i ugryzł. Bywało, że musiałam płacić za „maści kojące” ofiarom Burka. I tak przez siedem lat. W ubiegłe wakacje Burek postarzał się nagle, jakby w ciągu nocy przybyło mu sto lat. Już nie wyskakuje za ogrodzenie. Kładzie się w słońcu przed domem, z pyskiem zwróconym do bramy. Ciągle czuwa.

 

18 psów i osiem kotów - tyle wystarczy, aby stać się ekscentryczką. Źródło: fot. Agnieszka Król
A inne psy? Skąd się wzięły?

A potem dochodziły inne psy po przejściach: zdziczałe i płochliwe, zagłodzone, bite... One się nie nadawały do adopcji, aby szukać im domków. Gdy już zaufały mnie... jak je narażać na stres rozłąki i przekazywać w inne ręce?! Zostawały. Były żywym dowodem okrucieństwa ludzi: Masza z wypływającym okiem i wybitą połową zębów znaleziona w lesie ze szczeniakami; Toy ślepy z łapą obciętą siekierą, Bila będąca żywym szkieletem, Duszka odratowana z agonii z silną padaczką... Na Smoczym Polu te psy są szczęśliwe i bezpieczne. Niektóre już odchodzą, niestety... W tej chwili są dwa psy, które oceniam na jakieś 15 lat i dwa niewiele od nich młodsze. Reszta jest w sile wieku. Psia starość jest piękna tylko wtedy, gdy się psa kocha. Gdy wygrzewa w spokoju swoje kości na słońcu, gdy jest syty, wygłaskany, i gdy nie boi się otoczenia, kiedy już wzrok nie ten, słuch nie ten, sprawność nie ta... Obok moich rezydentów biegają wystawowe pomeraniany. Wszystkie psy żyją w zgodzie ze sobą i z kotami, których teraz jest 8. Oczywiście koty są też po przejściach...

Jak się żyje z 18 psami?

Gdy miałam ich jeszcze tylko 12, odwiedził mnie po raz pierwszy ksiądz proboszcz z parafii, do której należy moja wieś. Wszedł na posesję, a psiska obskoczyły go z każdej strony, domagając się pieszczot. – „Ooo! I tu piesek! Oooo! Tu też, ojej, ojej... I tu pieski” – ksiądz proboszcz robił coraz większe oczy. – „A wie pani... Była tu u nas kiedyś taka emerytowana nauczycielka. Też ze 12 psów miała... Nie po kolei miała w głowie... - zakończył ksiądz proboszcz życzliwie. No cóż... chyba taka ekscentryczna jestem :)))...

Czy miłość do psów znalazła swoje miejsce także w Pani twórczości?

Zwierzęta są obecne w mojej twórczości. Konie, psy... i nawet pająki! Gdy stworzyłam bohatera, zapalonego miłośnika pająków, musiałam się o nich dowiedzieć jak najwięcej. To była swoista terapia. Dzisiaj żyję w zgodzie z pająkami! Nie krzyczę na ich widok, nie zabijam, nie niszczę pajęczyn. Nie uciekam. Chodzimy swoimi drogami. Uwielbiam pisać o wyścigach konnych, o psich wystawach - to kapitalne miejsca akcji! Ale piszę o zwierzętach szczęśliwych, nie mogę tworzyć o nich smutnych historii... Za dużo tego smutku i okrucieństwa widziałam już w życiu, mam pod nosem żywe tego przykłady. Zwierzęta powinny być szczęśliwe! To nasz obowiązek zadbać o nie, otoczyć opieką, odpowiedzieć miłością na to ich bezwarunkowe uczucie. Tym właśnie mierzę człowieczeństwo innych ludzi.

Rozmawiała

Katarzyna Stec

 

Mariola Zaczyńska - dziennikarka z doświadczeniem radiowym, prasowym i telewizyjnym, autorka powieści komediowych Gonić króliczka i Jak to robią twardzielki.... Swój czas dzieli sprawiedliwie między ludzi (jako dziennikarz wyjaśnia sprawy bulwersujące i tzw. beznadziejne) oraz zwierzęta (przygarnia wszelkie biedy, zapewniając im opiekę). W ludziach ceni poczucie humoru, lojalność i odwagę... Na zwierzętach jeszcze nigdy się nie zawiodła.