Konsekwencje spaceru w deszczu

W deszczowy dzień nie mamy ochoty nigdzie wychodzić. Myślimy o tym, by zaszyć się gdzieś w cieple i ciszy, wskoczyć pod kołdrę i zasnąć. Gdy już się tak zdarzy, że trzeba wyjść na deszcz, bierzemy parasol, płaszcz przeciwdeszczowy, kalosze, kurtę z kapturem. Krótko mówiąc, robimy wszystko, by uniknąć nieprzyjemnego zmoknięcia.

Źródło: Shutterstock

Po powrocie do domu natychmiast przybieramy mokre ciuchy, suszymy głowę, piejmy gorącą kawę, herbatę, czekoladę. Jednak gdy leje, a nie musimy, to raczej nie wychodzimy.

Pies, chcąc nie chcąc, na dwór wychodzić musi, choćby po to, by załatwić swoje potrzeby fizjologiczne. Nie ma, że deszcz, że grad, że śnieg. Po prostu za potrzebą trzeba wyjść.

Podobnie jak my ludzie nie cierpi być mokrym, bo to uczucie jest dla niego bardzo nieprzyjemne. Zwłaszcza, gdy ma długie futro, które wysycha wyjątkowo powoli. Wszelkie dziwne zachowania w postaci intensywnego ocierania się o fotele, kanapy, dywany, według psiej logiki mają pomóc w szybszym wyschnięciu.

Pies wie, co robi, długo utrzymująca się wilgoć po pierwsze wychładza jego organizm, po drugie może powodować miejscowe infekcje skóry. Zwłaszcza, gdy przed zmoknięciem nie była ona dokładnie rozczesana, a po zmoknięciu pies kładzie się i leży długo w jednej pozycji.

Łapy psa też nie mają lekko. Przemoczone poduszki palców są bardziej narażone na skaleczenie. Sierść między opuszkami jest mokra i brudna, to wprost idealne warunki do rozwoju grzybic. Kiedy jeszcze pod spodem łapy są kołtuny, co się często zdarza, to prawie gotowy przepis na powstanie odcisków i odgniotek na łapie, a to przy chodzeniu bardzo boli.

Psa po spacerze w deszczu, kąpieli, pływaniu w jeziorze zawsze trzeba wycierać do sucha. Nie czekać aż sam wyschnie. Poza tym kontrolnie sprawdzamy łapki i wycinamy włosy między opuszkami palców i poduszkami.