Kiopek króla Stasia

Kiopek był bardzo ważną osóbką w otoczeniu króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Codziennie kąpany przez lokaja Bruneta, łajany przez kamerdynera Ryxa, wszędzie obecny członek świty królewskiej. Pierwszy wbiegał rano do sypialni króla i ostatni opuszczał wieczorem jego gabinet.

Wnuczka Stanisława Augusta Poniatowskiego uwieczniona została z królewskim psem – Kiopkiem. Wnuczka Stanisława Augusta Poniatowskiego uwieczniona została z królewskim psem – Kiopkiem. Źródło: Elzbieta Izabella Mniszech, portret pędzla Élisabeth Vigée-Lebrun, 1797, olej na płótnie.

Król bardzo kochał swojego pieska. Na wysypanych czerwonym piaskiem ścieżkach łazienkowskiego parku Kiopek bawił się z Bufcią Elżbiety Grabowskiej (królewskiej kochanki), warczał na Gałganka Izabelli Czartoryskiej. Znał wszystkie pieski z towarzystwa, był postrachem zgrymaszonych suczek bonońskich, które damy w mufkach przywoziły na dwór królewski. Uczestniczył we wszystkich spotkaniach, nieraz wpraszał się nawet na obiady czwartkowe. Rozpieszczony był i rozpuszczony. Pewnego razu, za dobrych czasów warszawskich, król rozkazał swym nadwornym poetom, by ułożyli rymowaną inskrypcję na cześć faworyta. Do konkursu stanęli wszyscy dworzanie. Cały obiad czwartkowy poświęcono turniejowi poetyckiemu.

Pan Joachim Chreptowicz takie rymy wymyślił:

Jak jest Kiopek zręczny, ładny

Ten to obraz pokazuje

Lecz jak wierny i układny

Tego nikt nie odmaluje

A że nad krasę cnotę ceniemy

Chwalmy obraz, a psinę lubiemy.

Wtórował mu szambelan Mikołaj Wolski:

Dni moje przy panu pędzę

I stóp jego strzegąc wiernie

Czyli cudzą wspiera nędzę

Czyli własne skrywa ciernie

Jego wolę chcę zgadywać

Czy się pieszczę, czy się srożę

Jego tylko chcę rozrywać

Niech każdy czyni co może!

Wszystkich pobił jednak poeta Stanisław Trembecki:

Czy dola szczęsna, czy skołatana

Przez dzikie ludów narowy

Ten zawsze strzegąc stóp swego pana

Żywot dać przy nich gotowy

Z równością myśli wszystko to znosi

Co zdana wola niebieska

Służy najwierniej, o nic nie prosi

Mój-że to obraz, czy pieska.

Po III rozbiorze Polski Kiopek towarzyszył swemu panu na wygnaniu w Grodnie. Nie było już wesołych spacerów, jedyną rozrywkę stanowiły codzienne przejażdżki karetą nad Niemen. W 1795 r. Marcello Bacciarelli miał malować portret rodziny siostrzenicy króla. Wnuczka króla – Elżbieta Izabela Mniszech – rezolutna pięcioletnia panienka, koniecznie chciała mieć przy sobie Kiopka. Po wymianie korespondencji, w której król Staś sugerował, by do portretu pozował podobny piesek z sąsiedzkiego dworu, w końcu ustalono, że jednak ulubieniec osobiście będzie uczestniczyć w sesjach malarskich. W drodze z Grodna do Warszawy towarzyszyła mu żona kamerdynera Bruneta, bacząc, by trudy podróży były dla niego jak najmniej uciążliwe.

W następnym roku na życzenie cara Piotra I Poniatowski przeniósł się do Petersburga. Akurat tak się złożyło, że na tamtejszym dworze gościła znakomita francuska portrecistka, pani Élisabeth Vigée-Lebrun. Do Petersburga przyjechała wraz z rodziną również mała Ela Izabela. Takiej okazji dobry dziadek nie mógł przegapić. Uprosił słynną malarkę, by ta sportretowała dziewczynkę wraz z Kiopkiem. Przed Kiopkiem tylko jedna polska psina została uwieczniona przez pędzel sławnego malarza: był to Gałaganek, namalowany wraz z księżną Izabellą Czartoryską w Londynie przez Richarda Coswaya.

W efekcie powstał piękny portret, o którym pamięć przywrócił w 1924 r. znawca epoki i pisarz, Stanisław Wasylewski: Portret Kiopka, jako psychologiczny kontrefekt psa, należy do najlepszych w sztuce 18 wieku. Jest to jedno z kapitalnych dzieł petersburskich p. Vigee-Lebrun. Kompozycja doskonała w zespole dwóch uczuć: dziewczęcej miłości dla pieska i zwierzęcego przywiązania do dziewczątka. [...] Ileż to wyrazu ma sama psina! Rozumie swą wolę i dostojeństwo. To piesek – suweren, ulubieniec monarchy. Kazano mu pilnować Elżbietki; Elżbietka zaś jest nie tylko najukochańszą wnuczką królewską, ale też i jego serdeczną przyjaciółką. Więc z całą powagą i namaszczeniem, z całem przywiązaniem i troskliwością, nareszcie z godnością, właściwą swemu wiekowi pozuje, w marę dumny, w miarę uroczysty. (Stanisław Wasylewski, Kiopek, „Tygodnik Ilustrowany”, nr 46/1924, s. 751).

Ewa Rembikowska