Mów do mnie kotku

Tak jak podobno miłość dzieli tylko krok od nienawiści, tak okazuje się, że również prawdziwej fascynacji całkiem blisko jest do maniactwa. O czym mowa? O ludziach, którzy poprzez bolesne zabiegi postanowili raz na zawsze upodobnić się do swoich ulubieńców - dzikich kotów… I zapłacili za to bardzo wysoką cenę.

Dennis Avner, słynny człowiek kot, podobno miał niesłychane powodzenie u kobiet. Dennis Avner, słynny człowiek kot, podobno miał niesłychane powodzenie u kobiet. Źródło: Reuters/Shannon Stapleton/Forum

Wiele osób fascynuje się dzikimi kotami. Ludzie zachwycają się ich naturą, sposobem bycia i wyglądem. Są jednak i tacy, którzy z miłości do tych zwierząt postanowili się do nich upodobnić. I to nie tylko poprzez imitujący kocie oko makijaż, czy soczewki kontaktowe…

Prawie jak tygrys

Właścicielem najbardziej rozpoznawalnej chyba na świecie zmodyfikowanej twarzy, a może raczej powinno się już powiedzieć kociego pyska, pochwalić się mógł do niedawna Dennis Avner. Ten miłośnik kotów swojego czasu wyglądał całkiem zwyczajnie i wiódł normalne życie będąc z zawodu technikiem sonaru w marynarce wojennej Stanów Zjednoczonych. Dopiero gdy zakończył służbę wojskową, młody mężczyzna zaczął odkrywać swoją coraz bardziej ekscentryczną stronę osobowości. Za dnia pracując jako programista komputerowy, po godzinach sukcesywnie i z zapamiętaniem upodabniał się coraz bardziej do swojego ulubionego dzikiego kota – tygrysa.

Avner przeszedł szereg operacji i zabiegów mających na celu modyfikację wyglądu na bardziej… dziki. W krótce zafundował sobie więc tatuaże całego ciała (w tym twarzy), zamieszczenie na czole i nad wargą implantów (do których przyczepiane były specjalne, ruszające się wąsy), kolejne podskórne implanty (by zmienić kształt łuków brwiowych, okolicę po nosem, brodę i kości policzkowe). Do tego dołożył spłaszczenie nosa, plastykę uszu, aby nadać im charakterystyczny koci wygląd. Na koniec zafundował sobie rewolucję w uzębieniu oraz rozszczepienie górnej wargi. Człowiek Kot, który zdecydowanie wolał, gdy nazywano go Czającym się Kotem, miał też przez chwilę elektroniczny ogon, ale musiał z niego zrezygnować, bo zbyt często psuł się on podczas kontroli na lotniskach…

Skąd aż taka obsesja? Dennis miał indiańskie korzenie, a plemię z którego pochodził wierzy do dziś w fizyczne przeobrażenie człowieka w zwierzę swojego totemu, czyli w duchowego patrona zwierzęcego. Co prawda nie słyszano dotąd, by którykolwiek z członków indiańskiego plemienia Huron przeistoczył się w zwierzę jeszcze za życia, ale Avnerowi, jak widać, bardzo zależało na przyspieszeniu całego procesu. Wydawało się przez długi czas, że Człowiek Kot ze swoim dziwactwem czuje się całkiem dobrze. Dzięki swojej odmienności znalazł się w Księdze Rekordów Guinessa, udzielał licznych wywiadów oraz brał udział w programach radiowych i telewizyjnych takich jak na przykład Ripley Believe It or Not, Larry King Line, czy VH1’s Totally enthusiasts. Dennis Avner w 2008 trafił nawet do Polski, gdzie w talk show Rozmowy w Toku zapewniał prowadzącą program Ewę Drzyzgę o swoim nieustającym powodzeniu u kobiet i ogólnym zadowoleniu z życia. Nota bene, po programie wielu polskich widzów uznało zmodyfikowanego mężczyznę za bardzo sympatycznego człowieka. Jak widać, jednak nie wszystko złoto co się świeci. Najpopularniejszy na świecie Człowiek Kot, w niewyjaśnionych okolicznościach popełnił w 2012 roku samobójstwo. Szczęśliwi ludzie nie decydują się na tak radykalny i nieodwracalny  krok...

Pantera z odludzia

Źródło: © Richard Baker/MR/In Pictures/Corbis
Kolejnym człowiekiem, który zapragnął przeistoczyć się w dzikiego kota, jest Tom Leppard. Ten mężczyzna także służył w wojsku (w brytyjskich siłach specjalnych), a gdy przeszedł na emeryturę, otrzymane pieniądze postanowił przeznaczyć na… sukcesywne tatuowanie swojego ciała upodabniając je do dzikiej pantery. Jak się okazało, zaburzenia psychiczne pana Toma szybko się pogłębiły. Człowiek Pantera, mając 52 lata zakończył eksperymenty ze swoim ciałem i uciekł od cywilizacji. Leppard odcinając się od świata i zasłaniając swoje kocie tatuaże ciepłym ubiorem, prowadzi teraz pustelnicze życie na szkockiej wyspie Skye. Siedemdziesięciodwulatek stara się zapomnieć o dawnych aspiracjach przeobrażenia się w dzikiego kota i mieszkał samotnie w wykonanej własnymi rękami ciasnej lepiance.

Niedawno, ze względu na wiek, Tom postanowił wrócić do cywilizacji i zamieszkał w skromnym mieszkanku bez telewizji i radia. Nie utrzymuje kontaktu z rodziną, towarzyszą my jedynie ukochane książki. Podobno wziął na kilka tygodni pod opiekę kota, ale szybko się z nim rozstał. - Nie chciałbym mieć kota na stałe - powiedział brytyjskiej gazecie Guardian. - To najbardziej egoistyczne stworzenia na ziemi.

Rozwiedziona kocica

Najmniej tragiczny los, na tle przedstawionych powyżej historii, spotkał Jocelyn Wildenstein,

Źródło: © Sara De Boer / Retna

kolejną ofiarę kocich transformacji. Celebrytka mimo licznych operacji plastycznych i niespełnionych marzeń nadal trzyma się dobrze i wiedzie względnie szczęśliwe życie. Nadawanie twarzy Jocelyn coraz bardziej kocich rysów, miało za zadanie zatrzymać przy jej boku męża (milionera Aleca N. Wildensteina), który podobno darzył koty wyjątkową sympatią. Niestety, fortel nie wypalił - mąż rozwiódł się z ostro już zdeformowaną Kobietą Kot, a po 10 latach umarł na raka… Jocelin Wildenstein tymczasem wpadła w sidła nałogu jakim, powszechnie już wiadomo, potrafią być operacje plastyczne. Podobno na doskonalenie swojego kociego wyglądu celebrytka wydała już, bagatela, cztery miliony dolarów! Jakie są tego rezultaty, każdy może ocenić sam…

 

Wniosek pozostaje jeden – oddajmy jednak kotom co kocie…